~30~
Słysząc trzask drzwi wejściowych zerwałam się ze stołka barowego i popędziłam do holu. Harry zdjął czarną marynarkę i buty.
-Hej Kochanie. – przywitałam bruneta podchodząc bliżej.
-Cześć. – odpowiedział ciepłym głosem i objął mnie mocno.
-Jak rozprawa? – spytałam zakładając ręce na jego kark.
-Cynthia została umieszczona w ośrodku psychiatrycznym i przez to została jej wymierzona krótsza kara do odsiadki. Ale prędko nie wyjdzie na wolność. A co do jej syna. Pełnoprawną opiekę nad nim otrzymała jej matka, tak jak to było do tej pory. – odparł kładąc ciepłe dłonie na moich biodrach.
-To dobrze. Wreszcie Cynthia została ukarana za wszystko co zrobiła. – mruknęłam opierając głowę na piersi mężczyzny.
-Gdzie dzieci? – spytał gładząc dłonią moje plecy.
-Louis i Gemma przyjechali wcześniej i zabrali Blake'a na spacer, a bliźniaki skorzystały z tego, że posłałam Landon'a do sklepu. Ale ty nigdzie nie idziesz. Za jakieś dwadzieścia minut powinien przyjechać Tom, więc przyda mu się towarzystwo. Na obiad będziemy musieli jeszcze trochę poczekać.
-Dobrze Kochanie. Chciałbym wieczorem z tobą porozmawiać. – odezwał się poważnym tonem.
-Mam się bać? – spytałam lekko rozbawiona.
-Nie...-odparł przeciągle z uśmiechem. –Możesz być pewna, że jest to związane tylko z przyjemnymi rzeczami.
-W takim razie zapraszam teraz pana do pomocy. Trzeba nakryć do stołu. – musnęłam usta bruneta i pociągnęłam go w stronę jadalni.
-Marynarka. – przerwał mi, gdy przechodziliśmy obok schodów. Już miał na nie wchodzić, gdy wyrwałam mu materiał i powiesiłam na ozdobnej poręczy.
-Teraz już nic nie przeszkodzi ci w nakryciu do stołu. – posłałam mężowi szeroki uśmiech i popchnęłam w stronę jadalni. Sama zaś wróciłam do kuchni aby dopilnować posiłku.
*****
-I ona wtedy do mnie: ,,Dlaczego nie chcesz mnie pocałować?". Patrzę na nią jak na idiotkę, a ona mówi, że tak jest w scenariuszu. Przeglądam swoją kopię i nie widzę tam niczego takiego. Patrzę więc na jej scenariusz, a tam co? Długopisem dopisany komentarz, że mój bohater całuje ją. – wszyscy zaśmialiśmy się z historii Landon'a. Odkąd był na pierwszych zajęciach na uczelni codziennie przynosił stamtąd jakieś zabawne historie.
-Musisz się przyzwyczaić do takich scen. W końcu aktorstwo zobowiązuje. – odparł Louis tuląc do siebie uśmiechniętą Gemmę.
-A tak w ogóle to co powiecie na jakiś wspólny wyjazd. Może nad morze? – zaproponowała siostra Harry'ego.
-Ja odpadam. Po ostatnim doświadczeniu z Lou i trawą boję się trochę również o Blake'a. Nie chcę go też zostawiać z Anne. Muszę się nim zajmować, w końcu jestem jego matką.
-A może Harry weźmie Darcy i pojadą z nami, a ty zostaniesz z chłopcami. – na słowa brunetki, mój mąż bardzo się oburzył i zmierzył siostrę zabójczym spojrzeniem.
-Nie zostawię Lily. Jak mogłaś wpaść na taki pomysł?! – podniósł głos, przez co kobieta skuliła się w ramionach swojego chłopaka.
-Uspokój się Harry. Nic się przecież nie stało. – ułożyłam dłoń na ramieniu męża i odezwałam się stanowczym głosem. Brunet przymknął oczy i wziął głęboki wdech.
-Przepraszam, ostatnio humor mi nie dopisuje.
-Spokojnie, nic się nie stało, ale panuj nad sobą. – odparła Gemma pochylając się w stronę brata. Ścisnęła jego dłoń i posłała mu łagodny uśmiech, który odwzajemnił.
Gdy wszyscy skończyli swoje desery zebrałam talerze i udałam się do kuchni w celu umycia ich. Moja szwagierka zaoferowała swoją pomoc, lecz odmówiłam. Chciałam żeby spędziła trochę czasu z Harry'm. Przez ostatnie dni Gemma rzadko bywała w Londynie, a co za tym idzie nie spotykała się z bratem.
Położyłam tacę z talerzami obok umywalki i zaczęłam je myć. Czas tej nudnej czynności umilała mi śpiewana przeze mnie cicho piosenka. Nagle głośne chrząknięcie sprawiło, że wypuściłam z dłoni talerz. Na szczęście nie rozbił się.
-Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. – delikatny głos Tom'a dotarł do moich uszu. Wzięłam w dłoń ściereczkę i przecierając dłonie, odwróciłam się do mężczyzny. –Kiedy do was przyszedłem powiedziałeś, żebym się potem do ciebie zgłosił, bo chcesz porozmawiać. Będę musiał się zbierać za niedługo, więc przyszedłem. – powiedział z uśmiechem i usiadł na stołku przy wyspie kuchennej. Z powodu rozmowy odłożyłam zmywanie na później. Stanęłam naprzeciw bruneta i zastanawiałam się jak ująć wszystko w słowa.
-Tom, będę musiała zrezygnować z pracy w wydawnictwie. – postawiłam na opcję ,,prosto z mostu". Hiddleston spojrzał na mnie zaskoczony, lecz nie przerwał mi. – Wiem, że pewnie się na mnie zawiodłeś ale nie dam rady pracować. Ostatnio nagromadziło się wiele sytuacji, których dobrze nie zniosłam. Teraz jeszcze ten pożar w przedszkolu bliźniaków. Pewnie będą musiały zostać w domu. Nie chcę znowu obciążać moich przyjaciół opieką nad dzieciakami. Zdecydowałam, że dla dobra własnego, jak i Maluchów zostanę w domu i zajmę się opieką nad nimi. Gdy Darcy i Lou byli mali przebywałam z nimi dużo czasu, dzięki czemu mamy teraz bardzo dobry kontakt ze sobą. Chciałabym żeby z Blake'iem nie było inaczej. Po prostu, wydaje mi się, że praca nie była mi pisana. – zakończyłam z krzywym uśmiechem.
-Rozumiem cię i powody twojej decyzji. I nie myśl, że mnie zawiodłaś czy coś w tym stylu. Po prostu przydarzyły się pewne okoliczności, które nie pomagają w pracy. Trochę smutno mi będzie w wydawnictwie bez ciebie, ale jakoś muszę sobie poradzić, prawda? Zawsze mogę przyjść po pracy do ciebie na szarlotkę i kawę. – zaśmiał się, a ja wraz z nim.
-Zapraszam, ale musisz wcześniej zadzwonić. – odpowiedziałam z uśmiechem.
-W każdym razie pamiętaj, że gdybyś chciała wrócić to mów. Zawsze znajdę godną ciebie pracę w moim wydawnictwie. – zakończył z promiennym uśmiechem.
-Dziękuję.- odezwałam się przeciągle i podeszłam do mężczyzny. Tom wyczuł moje zamiary i wstał rozkładając przy tym szeroko ramiona. Wtuliłam się w umięśnione ciało bruneta i zaciągnęłam zapachem cudownych perfum.
-Kochasz męskie perfumy? – zapytał nagle.
-Yhm. – mruknęłam nie odrywając się od materiału jego swetra. Brunet zaśmiał się głośno.
-Już wiem co ci kupić jako prezent.
-Ale nie aż tak, bez przesady. – zaprzeczyłam szybko odsuwając się od mężczyzny, w akompaniamencie jego cichego śmiechu.
*****
-Jesteś już cała moja? – głos Harry'ego dotarł do mnie, gdy weszłam do sypialni.
-Jeszcze chwila. – odpowiedziałam z przepraszającym uśmiechem. Zgarnęłam z szafy koc i szybko wyszłam z sypialni, w akompaniamencie jęku rozczarowanego męża. Od godziny Harry czekał, aż wreszcie będę mogła z nim porozmawiać. Bycie mamą jednak zobowiązuje do opieki nad dziećmi, dlatego też przed rozmową musiałam uśpić bliźniaki. Dodam, że co jakiś czas wchodziłam do sypialni po coś i szybko wracałam do dzieci, przez co burzyłam nadzieje Styles'a na rozmowę.
Gdy wreszcie udało mi się położyć do snu małe wampirki udałam się do sypialni. Przekroczyłam próg pomieszczenia, które było pogrążone w ciemności. Jak zawsze jedynym źródłem światła była lampka przy łóżeczku Blake'a. Harry pochylał się nad mebelkiem, a jego dłoń prawdopodobnie uspokajała nasze najmłodsze dziecko. Zbliżyłam się cicho do mężczyzny i stanęłam tuż obok. Tak jak przypuszczałam palec bruneta był mocno obejmowany przez drobną rączkę dziecka. Duże, zielone oczy chłopca wpatrywały się to we mnie to w Harry'ego.
-Już mi nie uciekniesz? – brunet zwrócił się w moją stronę, odrywając na chwilę wzrok od twarzy chłopca.
-O ile bliźniaki się nie obudzą.
-Więc mam pewien pomysł. Chodź. – Harry odsunął swoją dłoń od Blake'a, lecz nim zniknął sprzed jego twarzy obiecał, że za chwilę wróci. Usiadłam po turecku w głębi łóżka, co Harry powtórzył siadając naprzeciwko mnie. Chwycił moją dłoń i przysunął do siebie. Długimi palcami zaczął bawić się moją obrączką.
-Więc co to za pomysł? – spytałam z lekkim uśmiechem.
-Wiem, że całą sprawę z Cynthią i towarzyszące temu wydarzenia mocno przeżyłaś. Wiem również, że przyda ci się odpoczynek. Chciałbym więc zabrać cię na krótkie wakacje. Tylko ja i ty. Chcę żebyś odpoczęła w stu procentach i wróciła znowu do Londynu zadowolona. Chciałbym również żebyśmy poczuli się jak nastolatkowie, którzy chcą wszystkim pokazać jak bardzo się kochają. Bardzo zależy mi na tobie i na tym, abyś zgodziła się na ten wyjazd.
-Zaskoczyłeś mnie Harry. Ale nic nie jest przygotowane, kto zajmie się dziećmi? – spytałam zaskoczona spoglądając w wyjątkowo spokojną twarz męża.
-Nie musisz się już tym martwić. Dzwoniłem do mamy i zapytałem jej czy zaopiekuje się dziećmi. Zgodziła się z wielką radością i miała dzisiaj poprosić o pomoc Gemmę jak wróci do Holmes Chapel. A co do samego wyjazdu. Zadzwoniłem już do hotelu i wszystko jest wstępnie ustalone. Muszę tylko potwierdzić, że jedziemy.
-Kiedy mielibyśmy jechać? I gdzie? – spytałam będąc nadal w szoku. Wszystko działo się tak szybko. Ale może to i dobrze. Trochę spontaniczności chyba nie zaszkodzi, zwłaszcza po ostatnich nerwowych wydarzeniach.
-Na tydzień, do Tajlandii. – wytłumaczył z uśmiechem, a w jego oczach pojawiły się iskierki podekscytowania. – Zgodzisz się?
-A pozostało mi inne wyjście? – spytałam z szerokim uśmiechem. Harry z radością na twarzy rzucił się na mnie z uściskiem i milionem buziaków.
*******
Hej!
Przychodzę tutaj aby powiedzieć Wam, że powoli zbliżamy się do końca Our Family. Ale nie martwcie się, szykuje się już kolejne fanfiction z Harry'm, tym razem w klimatach średniowiecza. Liczę, że zaglądniecie do niego.
Өd!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top