~21~

-Tak bardzo was przepraszam. Przepraszam ciebie. Zachowałem się okropnie. Nie jestem nawet w stanie tego wyrazić słowami. - załkał unosząc na mnie szmaragdowe oczy, które błyszczały od łez. 

-Myślisz, że zwykłe przepraszam wystarczy? Że zapomnę to co zrobiłeś? Jeśli tak, to głęboko się mylisz. Może i cię kocham. Jesteś moim mężem i nadal wielką miłością, ale .... - zamilkłam na chwilę. Nie wiedziałam jak ująć to co czuję. A czułam wszystko co możliwe. Łącznie z łamiącym się sercem i bolącą głową. - Dobrze wiesz, że podstawą w związku jest zaufanie. A ja... straciłam je do ciebie. Nie ufam ci już. I o ile byłabym w stanie zakochać się ponownie, tak zaufania do drugiego człowieka nie da się naprawić od tak. Musisz się postarać jeśli naprawdę zależy ci na naszej rodzinie, a nie jest to twój jednorazowy wybryk.

-Lily ja naprawdę tego wszystkiego żałuję. - poniósł głos, lecz pod wpływem mojego oburzonego wzroku złagodniał. - Nie myśl, że zdradziłem cię z Cynthią, bo do tego nie doszło. Wiem, że mi nie ufasz, ale chcę pokazać ci, że zależy mi na was. Jestem w stanie zrobić wszystko aby ponownie połączyć naszą rodzinę i nasze relacje. - mówił wpatrując się w podłogę. Jakby nie był w stanie powiedzieć mi tego prosto w twarz.

-Mogę wiedzieć chociaż o czym rozmawialiście, że tak się zmieniłeś? - spytałam.

-Rozmawiałem z Darcy i Louis'em. Oni naprawdę myślą, że was zostawię. Mała powiedziała mi nawet, że ...- zapadła cisza, którą przerywał szybki oddech bruneta. - że jeśli mam zaraz ich zostawić to lepiej żebym się z nimi nie bawił. Nie chcieli mieć wspomnień ze mną. Rozumiesz? Oni mnie nie chcieli. - Harry ponownie się rozpłakał i ukrył twarz w kolanach. W jeden chwili zrobiło mi się okropnie żal mojego męża. Z pewnością słowa, które usłyszał od naszej córki były potrzebne aby zmienić jego zachowanie, ale który rodzic chciałby usłyszeć coś podobnego od własnego dziecka? -Tak strasznie chciałbym cofnąć czas i najlepiej to nie poznać Cytnhii. Miałbym ciebie i dzieci przez cały czas przy sobie. A teraz muszę o was walczyć. - uniósł nagle wzrok i spojrzał na mnie. Jego oczy były czerwone i zalane bezbarwnymi, słonymi kroplami. -Ale wiem, że jesteście warci każdej ceny i każdej walki.

Po moim policzku spłynęła samotna łza, którą szybko starłam wierzchem dłoni.

-Harry to.....nie wiem co powiedzieć. - wyszeptałam uśmiechając się pod nosem. Powiedziałam to szczerze. Po wypowiedzi bruneta po prostu zamilkłam. Niezwykle mi zaimponował. Nie wiedziałam, że jedna wypowiedź naszego dziecka będzie w stanie tak bardzo go zmienić. Najwyraźniej wszystko jest możliwe. Więc, nasz ,,powrót do siebie" i dalsze szczęśliwe życie również są możliwe?

-Lily. - Harry wyszeptał zachrypłym głosem. Spojrzałam na niego. Siedząc pod ścianą i obejmując ramionami kolana przyciągnięte do piersi wydawał się taki bezbronny. - Nie chcę cię do niczego zmuszać, ale...Błagam przytul mnie. Dotknij, nie wiem, cokolwiek. Chcę poczuć, że jesteś tutaj i sobie ciebie nie wymyśliłem. Błagam. - głos ponownie się załamał i przemienił w płacz. Coś było nie tak. Harry nigdy nie był w takim stanie.

Moje serce zabiło mocniej, gdy usiadłam obok niego. Mężczyzna uznał to chyba za zgodę na jego prośbę i szybko wtulił się we mnie. Jego głowa spoczęła na moim ramieniu, a długie, silne ręce objęły mnie mocno. Przez chwilę moje ciało zesztywniało z zaskoczenia, lecz po chwili powróciło do normy. Ułożyłam dłoń na głowie bruneta i zaczęłam bawić się jego włosami. Drugim ramieniem objęłam jego plecy i delikatnie je gładziłam.

-Nie płacz już. Jestem tutaj. Może i nie ufam ci tak jak wcześniej, ale nadal bardzo cię kocham. - wyszeptałam wprost do jego ucha. Brunet zacisnął swój uścisk i łkał cicho w moje ramię. Z biegiem czasu płacz zanikał, a klatka piersiowa Harry'ego poruszała się coraz to spokojniej. Podejrzewałam, że Styles mógł zasnąć, więc delikatnie pogładziłam go po policzku. -Harry, Harry wstań. Nie możesz spać na podłodze. - westchnęłam budząc bruneta. Mężczyzna uniósł powieki i rozejrzał się dookoła wyraźnie zdezorientowany. -Spokojnie, jestem tutaj. - odsunęłam od siebie męża i pomogłam mu wstać.

-M..mm..mogę wrócić do naszej sypialni? Chciałbym dzisiaj cię przytulić. - wyszeptał zawstydzony.

-Tak. - odpowiedziałam po dłuższej przerwie. Chciałam ruszyć w stronę drzwi, lecz powstrzymała mnie dłoń bruneta. Harry dotknął delikatnie mojej skóry i przyciągnął mnie do siebie.

-Kocham cię i nie wiem jak odwdzięczę ci się, za to że pozwoliłaś mi wrócić do was. Chcę spróbować. Wiem, że będę musiał długo pracować na poprawę naszej relacji ale jestem na to przygotowany. - tym razem to on przytulił mnie do siebie, a jego usta musnęły moje czoło.

Staliśmy w swoich ramionach pośrodku lekko oświetlonego pomieszczenia. Czułam się dobrze, nawet bardzo dobrze. Silne ramiona Harry'ego dawały mi poczucie bezpieczeństwa, które ostatnio czułam jedynie przy Tom'ie.

Na dobrą sprawę nie tak wyobrażałam sobie rozmowy z Harry'm. Miałam być stanowcza, ostra i groźna. A jak widać poddałam się. Ale chyba tego potrzebowałam. Potrzebowałam ponownie poczuć miłość mojego ukochanego, jego bezpieczne ramiona i kosmyki włosów łaskoczące moją szyję. Brunet zaczął delikatnie nami kołysać, a ja całkowicie oddałam się chwili. Zapach jego mocnych perfum oraz ciepło bijące od klatki piersiowej mężczyzny pozwoliły mi całkowicie się odprężyć. Ułożyłam głowę na piersi męża i przymknęłam oczy. Harry zaczął coś nucić pod nosem, a po chwili przed moimi oczami pojawiła ciemność. Ale spokojnie, nie zemdlałam.

Po prostu zasnęłam na stojąco.

*****

Ze snu wybudził mnie głośny płacz. Usiadłam na łóżku i lekko zdezorientowana rozglądnęłam się. Znajdowałam się w swojej sypialni. Na dodatek byłam przebrana w piżamę. Ale jak? Rozwiązanie było dużo łatwiejsze niż myślałam. Spojrzałam na lewo i zobaczyłam śpiącego Harry'ego okrytego kołdrą. A więc to on mnie tu przyprowadził. Z zamyślenia wybudziła mnie kolejna fala płaczu. Szybko wstałam i zbliżyłam się do łóżeczka. Blake płakał, wierzgając nóżkami, przez co zsunął z siebie kołderkę.

-Cichutko Skarbie. Nie płacz już. - wyszeptałam biorąc w ramiona Malca. Chłopiec popłakał jeszcze przez chwilę, po czym zamilkł wpatrując się we mnie lekko załzawionymi oczkami. Przetarłam mokre policzki syna i oba je ucałowałam. Byłam pewna, że po opanowaniu sytuacji Blake po prostu zaśnie. Niestety chłopiec miał całkiem inne plany i wolał bawić się kosmykami moich włosów. Usiadłam więc z dzieckiem w ramionach na łóżku, tak aby opierać plecy o zagłówek. Ugięłam kolana podsuwając je do góry i ułożyłam na nich synka. Małemu chyba bardzo spodobała się taka pozycja, gdyż ciągle wymachiwał rączkami. Moją uwagę przykuł w pewnej chwili Harry. Mój mąż zwinął się w kłębek i zacisnął mocno dłonie na materiale kołdry. Można byłoby pomyśleć, że boi się czegoś, bądź męczy go nie miły sen. Jego twarz z lekkim uśmiechem szybko rozwiewała takie podejrzenia.

Muszę jednak stwierdzić, że w takiej pozycji Harry wyglądał słodko.

Nawet bardzo słodko.

*****

Wpadłam do wydawnictw kilka minut przed dziewiątą. Szybko przywitałam się z kobietą w recepcji i po zabraniu różnych dokumentów popędziłam w stronę windy. Dzięki niej szybko znalazłam się na moim piętrze i mogłam przystąpić do moich obowiązków. Co do Harry'ego i naszego poranka, po wczorajszym wydarzeniu. Było normalnie. Ale zdecydowanie poranne śniadanie nie przypominało tego sprzed całej sprawy z Cynthią. Harry odpowiadał na pojedyncze pytania bliźniaków, a ja siedząc z boku spokojnie jadłam, od czasu do czasu spoglądając na Blake'a w wózku. Gdy dzieci poszły ubrać przygotowane przeze mnie ubrania dowiedziałam się, że Styles jedzie tego dnia do swojej firmy. Stwierdził, że chce zakończyć całą sprawę z pomaganiem Cynthii. Podobno miał w planie zadzwonić do prawnika i powiadomić go o tym, że nie będzie świadkiem w czasie rozprawy sądowej. Ile prawdy było w jego słowach - nie jestem w stanie stwierdzić. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że zrobi tylko to co powiedział.

-Lily witaj! - radosny głos Tom'a wybudził mnie z zamyślenia. Oderwałam się od porządkowania dokumentów i odwzajemniłam uśmiech bruneta.

-Cześć Tom. Jak u ciebie? - takie standardowe pytanie, gdy nie masz czasu wymyślić niczego bardziej kreatywnego.

-To raczej ja powinienem o to pytać ciebie. Co z twoim mężem? Dalej jest taki sam? - spytał, a ja wzięłam głęboki wdech.

-To dość skomplikowane. Wczoraj, jakby to ująć. Wiele się wydarzyło. - powiedziałam, a z twarzy Tom'a zniknął uśmiech.

-Gdybyś potrzebowała porozmawiać zawsze możesz do mnie przyjść czy zadzwonić.

-Wiem, dziękuję ci bardzo. - odparłam z uśmiechem. - Może masz ochotę na kawę? - spytałam pamiętając o moich obowiązkach związanych nie tylko z dokumentami.

-Nie dziękuje. Pędzę na spotkanie z redaktorami. Co powiesz za to na wspólny lunch? - spytał wymachując czarną teczką.

-Jak najbardziej. - odpowiedziałam głośniej, gdyż Hiddleston był już przy windzie.

-Cudownie. - krzyknął i wszedł do windy z bananem na ustach.

*****

Wieczór wyglądał podobnie jak poranek. Było bardzo sztywno i powoli zaczynałam dusić się w tej atmosferze. Darcy i Louis jak zwykle rysowali przy stole, ja siedziałam na sofie i bawiłam się Blake'iem, natomiast siedzący na fotelu Harry przeglądał jakąś gazetę.

-Tato wiesz, że mamy nowego wujka! - krzyknął nagle Louis, za co go zganiłam. Liczyłam, że przez to zamknie się i nie piśnie słowa o Tom'ie. Tak się przecież z nimi umawiałam.

-Tak? Kto to? - Harry ożywił się unosząc wzrok z gazety. Spojrzał najpierw na mnie, a następnie na naszego syna.

-Wujek Tom to szef mamy. Był u nas na obiedzie. Jest bardzo fajny i...

-Louis dość! - podniosłam głos, przez co Lou spojrzał na mnie lekko przestraszony. Wybacz Kochanie, ale inaczej się umawialiśmy.

-Lily pozwolisz na chwilę? - Harry odezwał się po kilku minutach ciszy. Przewróciłam oczami i odłożyłam najmłodszego Styles'a do łóżeczka. Kątem oka zauważyłam, że brunet skierował się do kuchni, dlatego ja również się tam udałam. Przekroczyłam próg i zobaczyłam, że Harry stoi przy blacie i opiera się o niego.

-Kim jest Tom? - zapytał prosto z mostu ostrym głosem, który spowodował u mnie przerażenie.

-Jest moim szefem, jak już słyszałeś, a jednocześnie moim przyjacielem. -odpowiedziałam pewnie.

-Tylko przyjacielem? - spytał podejrzliwie unosząc brew. Czy on...?

-Jak możesz?! Nigdy cię nie zdradziłam i nigdy bym tego nie zrobiła!

-Nie jestem pewien. W końcu trochę mnie nie było. -prychnął. Czyli wraca stary, chamski Harry.

-To raczej ja powinnam spytać ciebie, czy rzeczywiście nie przespałeś się z Cynthią. Zważając na twoje zachowanie spodziewałabym się tego po tobie. - westchnęłam przymykając oczy. -Najpierw mówisz mi, że nadal mnie kochasz i zrobisz wszystko aby polepszyć nasze relacje, a teraz sam je psujesz. Po co to robisz? Dobrze wiesz, że nie dopuściłabym się zdrady. Czuję się teraz jak zwykła szmata. - powiedziałam czując wściekłość, a zarazem ogromny smutek.

-Lily, ja .... przepraszam. Nie powinienem. - z twarzy bruneta zniknęła pogarda i poczucie wyższości. Zastąpiły je troska i poczucie winy. Harry odsunął się od blatu i zbliżył do mnie.

-Nie podchodź. Chcę być teraz sama. Przypilnuj dzieci. - powiedziałam szybki wychodząc z pomieszczenia. 

***********************

Komentujcie, komentujcie <3

Dodatkowo zapraszam na mój profil na ukończone już opowiadanie ,,Nobody Knows" z Harry'm 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top