~18~


-Zgodziłaś się?! – Louis i Landon krzyknęli głośno, sprawiając tym samym, że śpiący w moich ramionach Blake poruszył się niespokojnie.

-Oczywiście, że nie idioci. – odpowiedziałam z dezaprobatą. – Tom jest moim szefem i jednak taka propozycja nie jest na miejscu. Zwłaszcza, że znamy się dopiero trzy dni. Poza tym Blake jest chyba trochę za mały na takie wyjazdy. Ale w zamian za to zaprosiłam Tom'a do nas na obiad w sobotę. Harry'ego i tak nie ma, a nie zamierzam siedzieć sama z dziećmi w domu.

-Nie wspominaj mi nawet o tym debilu. – Landon skrzywił się na wspomnienie mojego męża. –Mam ochotę go wypatroszyć i nakarmić jego flakami. – powiedział z szatańskim uśmieszkiem.

-Chyba naoglądałeś się za dużo horrorów przyjacielu.

-Przesadzasz Lily. – tym razem głos zabrał Louis. – Harry zachował się jak ostatni kretyn i z wielką przyjemnością pomógłbym Landon'owi w jego planie. – chłopaki przybili sobie piątki z uśmiechami, na co przewróciłam oczami.

-Jesteście jak dzieci. – jęknęłam. Spojrzałam na Blake'a, który właśnie się obudził. –Hej Kochanie. Wyspałeś się? – spytałam unosząc go do góry. Pocałowałam go w nosek i przytuliłam. –Z pewnością jesteś głodny. Sięgnęłam po materiałową pieluchę leżącą na oparciu sofy i okryłam nią ramię oraz pierś. Uniosłam materiał koszulki i odsunęłam miseczkę stanika, dając Małemu możliwość zjedzenia. Poprawiłam materiał pieluchy i wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam, że moi przyjaciele nie będą mieć nic przeciwko karmieniu piersią w ich towarzystwie. Przywykli do tego.

-Razem z Louis'em ustaliliśmy, że ja będę o piętnastej odbierał bliźniaki z przedszkola i jakbyś chciała to możemy zrobić zakupy. A Louis będzie zajmował się Blake'iem. – wytłumaczył czarnowłosy, a Tommo co chwilę mu przytakiwał.

-Dziękuję wam chłopaki. Nie wiem co bym bez was zrobiła. Anne już pojechała, Harry jak to Harry. Raz jest raz go nie ma. –czułam się źle. Nie powinnam wykorzystywać tak chłopaków, ale nie chciałam zostawiać dzieci z obcym człowiekiem.

-Nie tłumacz się Lily. Oboje to rozumiemy i jesteśmy w stanie pomóc ci w każdej sytuacji. Przecież się przyjaźnimy. – powiedział z uśmiechem Louis.

-Czym sobie zasłużyłam na was chłopaki. – powiedziałam z uśmiechem.

-Pewnie umiejętnością robienie tej przepysznej zapiekanki z makaronem. – Landon rozmarzył się masując swój brzuch, na co ja i Tomlinson wybuchliśmy śmiechem.

*****

-Jutro będziemy mieć gościa. – zaczęłam spokojnie, gdy po kąpieli bliźniaki oglądały w salonie bajkę.

-Tata wróci? – spytała z nadzieją Darcy, a moje serce pękło. Tak bardzo chciałabym żeby było normalnie, żeby Harry zachowywał się normalnie.

-Nie, tata wróci dopiero we wtorek. – moja odpowiedź spowodowała smutek na twarzy mojej córeczki. –Ale jutro przyjdzie do nas mój szef. Ma na imię Tom i zje z nami obiad. Jest bardzo miły i chciał was poznać. – moje dzieci ożywiły się i zasypały mnie pytaniami odnośnie naszego gościa.

-Mamo, a pan Tom będzie się z nami bawił? – spytał Lou. – Pokażę mu moją kolekcję samochodzików!

-Pewnie tak Skarbie. Tylko proszę was, nie męczcie go jutro, dobrze?

-Oczywiście mamo. – Darcy odgarnęła kosmyk włosów i założyła za ucho. –A możemy zadzwonić do taty? Chcę żeby powiedział mi dobranoc. – nie mogłam jej odmówić. Bez względu na to jak Styles się zachowywał, tutaj chodziło o nasze dziecko.

-Tak, już zadzwonimy. Siedźcie grzecznie. – zostawiłam bliźnięta w salonie i udałam się do sypialni. Blake spał od godziny, więc jedynie doglądnęłam go. Zgarnęłam z szafki komórkę i po lekkim uchyleniu drzwi wyszłam na korytarz. Zbiegłam po schodach i wróciłam do dzieci. Darcy bardzo się niecierpliwiła. Mała córeczka tatusia. W kontaktach odnalazłam numer Harry'ego i kliknęłam zieloną słuchawkę. Z każdą chwilą mała brunetka coraz bardziej się ekscytowała. Po kilku sygnałach usłyszałam zachrypnięty głos mojego męża.

-Coś się stało? – żadnego cześć, hej?

-Cześć Harry. U nas wszystko w porządku, a u Ciebie? Darcy chciała z tobą porozmawiać. – powiedziałam lekko wkurzona.

-Daj mi ją. – odpowiedział oschłym tonem. Podałam dziewczynce telefon i obserwowałam jak na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

-Cześć tatusiu! – krzyknęła głośno. – Dzisiaj w przedszkolu rysowaliśmy zamek i pani powiedziała, że mój rysunek jest najładniejszy. –powiedziała dumnie. –Tato wracaj już do domu. – nagle jej humor drastycznie się zmienił. Uśmiech i radość przerodziły się w smutek, który udzielił się również i mi. –Tęsknię za tobą tatusiu. Tylko ty umiesz tak mocno przytulać i tak ładnie śpiewać. Tato wróć. – dziewczynka była na granicy płaczu. Na chwilę przestała mówić, po czym znowu odezwała się zachrypłym głosem. – Dobrze tato. To papa. – pożegnała się i oddała mi komórkę, po czym szybko wbiegła z sypialni.

-Idź do siebie. – pogładziłam Louis'a po głowie i dałam buziaka w czoło, po czym chłopiec grzecznie poszedł do siebie. Wsunęłam telefon do kieszonki spodni i ruszyłam do pokoju córki. Coś jest nie tak. To podejrzane, że tak nagle się pożegnała. Zapukałam cichutko do drzwi i pchnęłam je. Darcy siedziała na swoim łóżku okryta kocem, a do piersi przytulała małego pluszaka. Prezent od Harry'ego. Na widok mojej małej smutnej córeczki w oczach pojawiły się łzy. Podeszłam do Darcy i usiadłam obok niej. Brunetka szybko odrzuciła kołdrę i wtuliła się we mnie.

-Tata nas już nie kocha. – wyszeptała, a moje serce stanęło. Pocałowałam ją w głowę i mocniej objęłam.

-To nie prawda.

-Nie kłam! – krzyknęła. Pierwszy raz podniosła na mnie głos. –Powiedział...-przerwała pociągając nosem, a po jej policzkach spłynęły łezki. – Jakaś pani tam była. Mówiła, że razem z tatą muszą iść bo jest gotowa. A tata chyba nie wiedział, że słyszę tą panią. Powiedział, że nie ma czasu, bo spieszy się na spotkanie z przyjacielem. Nawet nie powiedział mi dobranoc. – teraz zarówno policzki Darcy jak i moje pokrywały rzeki łez.

Może jednak powinnam się stąd wyprowadzić?

Niech ten sukinsyn zobaczy co traci.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top