~11~

-Więc może zacznę od tego, że mam synka. Ma na imię Nick. – zaczęła z lekkim uśmiechem na twarzy. Czyli jednak moje przeczucia co do nowego dziecka w przedszkolu bliźniaków sprawdziły się. –Cała ta historia z Małym jest dość długa. Urodziłam go rok przed poznaniem Harry'ego. – mówiła wpatrując się w filiżankę przed nią. – Nie znam ojca Nicka. Kiedyś co noc chodziłam do innego klubu, upijałam się i szłam do łóżka z byle jakim facetem. Jak widać raz wpadłam. Nie chciałam tego dziecka, jednak moja matka nie pozwoliła mi na aborcję. Teraz mogę jej tylko za to dziękować. W każdym razie, po urodzeniu Nicka nie opiekowałam się. Wychodziłam ze znajomymi i bratem do klubów, wciągnęłam się w nieczyste interesy. A dokładniej wciągnął mnie w to mój brat. Handel narkotykami, kradzieże i niestety porwania dzieci. –westchnęła spoglądając na nas. –Moja matka opiekowała się Małym cały czas, ciągle mi powtarzała, że jeśli się nie opamiętam to zgłosi to do jakiejś instytucji i odbiorą mi prawa rodzicielskie. Nie przejmowałam się tym i całkowicie olałam sprawę. W końcu doszło do tego, że pewnego dnia jakaś kobieta z wezwaniem do sądu, na rozprawę odnośnie odebrania mi praw do Nicka. Pewnego razu poznałam Harry'ego. Postanowiłam, że będzie idealnym partnerem. Dużo pieniędzy, dom i w dodatku przystojniak u boku za nic wielkiego. Wszystko było dobrze do czasu aż nie pojawiłaś się ty. – stwierdziła oskarżycielsko wskazując na mnie palcem. –Ty i te wasze dzieci. Kiedy Harry'emu zaczęło na nich zależeć stałam się zazdrosna. Dodatkowo zdałam sobie sprawę, że czeka na mnie pewien chłopiec, którego zostawiłam. Postąpiłam jak suka. – nie pierwszy raz z resztą. – Nie mogłam znieść tego jak ciągle mówiłeś o nich w domu. – zwróciła się w stronę Harry'ego. –Jakie to są cudowne i w ogóle. Stwierdziłam, że ich porwanie będzie idealnym sposobem na ponowne przyciągnięcie cię do mnie. Jak widać nic z tego nie wyszło, a ja poczułam się przez to jeszcze gorzej. W więzieniu zdałam sobie sprawy jak bardzo zawaliłam. Chciałam się zmienić, bo miałam dla kogo. Dla Nicka. Udało mi się wyjść z więzienia za dobre sprawowanie. Znalazłam sobie mieszkanie na obrzeżach Londynu i pracę w sklepie. Chcę się zmienić i odzyskać Nicka. Dlatego muszę prosić was o pomoc. Jestem pewna, że ty Harry masz wielu znajomych prawników, którzy pomogliby mi odzyskać prawa rodzicielskie do Nicka, które przejęła moja matka. Chciałabym to wszystko naprawić. I serdecznie was przeprosić za całe zło, które wam wyrządziłam. – skończyła patrząc na nas mokrymi od łez oczyma.

Miałam bardzo mieszane uczucia. Cała ta historyjka może i jakoś się kleiła, ale była tak zawiła, że aż wydawała się być wyssana z palca. Nie byłam w stanie zaufać Cynthii po tym wszystkim co zrobiła. Może i serce chciało w jakiś sposób jej pomóc, lecz mózg i racjonalne myślenie tworzyło blokadę.

-Cynthia to ....- zaczął Harry, lecz nie był w stanie nic więcej powiedzieć.

-Musimy to przemyśleć. A przynajmniej ja. – dodałam pod wpływem ostrego wzroku mojego męża. Znalazła się z niego Matka Teresa.

-Pomożemy ci. Oczywiście, ale wiesz, że bez dowodów twojej zmiany i tego, że będziesz w stanie zająć się synem niczego nie zdziałamy. – odezwał się brunet splatając dłonie na blacie stolika. Cynthia skinęła głową i założyła za ucho kosmyk blond włosów.

-Jasne, zrobię wszystko co będzie konieczne. – odpowiedziała mu, po czym zwróciła się w moją stronę. –Lily wiem, że mi nie ufasz po tym wszystkim.

-Kobieto ty porwałaś nasze dzieci! Oblałaś mi dłonie kwasem! To nie jest normalne. Nie będę udawać, że nic się nie stało. – przerwałam jej szybko. Nie pozwolę zamieść tego pod dywan.

-Rozumiem Lily. Dlatego chcę ci pokazać, że się zmieniłam i nie jestem tą samą Cynthią. Musisz mi tylko na to pozwolić.

-Pomożemy ci, ale muszę to wszystko jeszcze raz przemyśleć. Wybaczcie. – wyszeptałam wstając. Zarzuciłam na ramiona kurtkę i po zabraniu torebki szybko wyszłam z kawiarni. Widziałam zmartwienie na twarzy Harry'ego, ale do cholery nie wyszedł za mną. Otworzyłam samochód pilotem przy kluczykach i usiadłam na miejscu obok kierowcy. Przymknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich wdechów. To wszystko jest takie popieprzone.

-Dobrze się czujesz? – nawet nie zwróciłam uwagi, na to że Harry zjawił się w samochodzie.

-Tak, tak. Po prostu chyba za dużo wrażeń jak na jeden raz. – uśmiechnęłam się lekko.

-Dajmy jej szansę. Widzę, że to nie jest już ta sama Cynthia. – powiedział, a następnie zapanowała cisza. Cisza, która towarzyszyła nam aż do powrotu do domu.

*****

Tuż po wejściu do domu przywitały nas głośne okrzyki radości Darcy i Lou, oraz ich uściski. Zdjęłam buty i kurtkę, po czym weszłam do salonu. Tommo stał przy oknie wychodzącym na ogród i tulił do piersi Blake'a, natomiast Landon malował coś przy niskim stoliku. Darcy dopadła czarnowłosego i wepchała się na jego kolana. Z kolei mały Louis usiadł naprzeciwko wujka i siostry, gdzie powrócił do malowania.

-Nareszcie jesteście. Już myśleliśmy, że coś was zjadło. – stwierdził Tomlinson uśmiechając się do Blake'a.

-Oj tam. – zaśmiałam się. – Pójdę przygotować kolację. Co powiecie na kurczaka z ryżem i warzywami? – spytałam opierając dłonie na biodrach.

-Tak! – krzyknęli troje najwięksi miłośnicy tego dania (czytaj Landon, Darcy i mały Louis).


*****

Tuż po kolacji Harry zaszył się w swoim gabinecie i tyle go widziałam. Darcy mówiła, że gdy chciała aby brunet przeczytał jej bajkę na dobranoc wyrzucił ją z gabinetu i powiedział, że jest zajęty. Nie chcąc wszczynać kłótni nie interweniowałam. Przygotowałam do snu bliźnięta i każdemu poświęciłam czas na bajkę przed zaśnięciem. Zmęczona całym dniem udałam się do sypialni. Nakarmiłam najmłodszego Styles'a i po przebraniu uśpiłam. Nie mając siły na prysznic ubrana w piżamę i położyłam się w łóżku. Harry'ego nadal nie było. Odwróciłam się plecami do drzwi i zamknęłam oczy. Po jakiejś pół godzinie drzwi otworzyły się i sądząc po krokach Harry podszedł do szafy. Wyjął coś i wyszedł do łazienki. Wrócił po dwudziestu minutach i po zaglądnięciu do Blake'a położył się obok mnie.

-Kocham cię Lily. – brunet wyszeptał do mojego ucha, po czym objął mnie. Zasnęłam.


*****

Dzisiaj Harry musiał iść do pracy. Miał o dwunastej jakąś ważną konferencję w sprawie nowej sieci hoteli w Filadelfii. Z racji tego, że Harry był pewny, że skończy się ona przed piętnastą umówiliśmy się, że odbierze po pracy Darcy i Lou z przedszkola.

Skończyłam sprzątać salon, gdy zauważyłam na zegarze godzinę kilka minut po szesnastej. Harry powinien już dawno temu być, a jeśli miałby się spóźnić to zawsze dzwonił albo pisał smsa. Sprawdziłam komórkę, lecz nie było żadnej wiadomości od bruneta. Lekko zdenerwowana wybrałam numer do Liam'a.

-Hej Lily. – zaczął wesoło szatyn.

-Cześć Liam. Konferencja Harry'ego już się skończyła? – spytałam stając przy oknie, które wychodziło na podjazd przed domem.

-Jaka konferencja? Harry nie miał dzisiaj niczego takiego w planie. – Liam zaprzeczył. Że co?!

-Jak to? Harry wspominał od niej od samego rana. Coś o jakiś hotelach w Filadelfii.

-Nic z tych rzeczy. Harry nie miał, ani nie miał mieć żadnej konferencji czy też spotkania. Ale około południa przyszła tutaj jego była narzeczona. Cynthia chyba. Za pierwszym razem w ogóle jej nie poznałem. Strasznie się zmieniła. Harry wyszedł po nią na korytarz i potem poszli do jego gabinetu. Są tam do teraz. – o nie, nie, nie. Wiedziałam, że ta suka coś kombinuje. Przecież to nie możliwe żeby się zmieniła do cholery!

-Miał odebrać bliźniaki z przedszkola godzinę temu. – westchnęłam. –Dobra, dziękuję ci Liam. – miałam już się żegnać, gdy szatyn mi przerwał.

-Niall skończył teraz pracę. Ma przecież wasz dom po drodze, więc jestem pewny, że z chęcią przywiezie dzieciaki. Zaraz do niego zadzwonię.

-Nie fatyguj Niall'a. Na pewno jest zmęczony po całym dniu. – jeszcze tego brakuje, żeby Niall wypełniał obowiązki Harry'ego względem naszych dzieci.

-Lily bez dyskusji. Niall uwielbia Darcy i Lou. Chyba zauważyłaś co się dzieje, gdy przychodziłaś z nimi do firmy. – zaśmiałam się na wspomnienia szaleństwa Horan'a na widok bliźniąt.

-Chyba przegrałam. – westchnęłam.

-Chyba tak. Za pół godziny masz dzieciaki w domu. Muszę teraz pędzić jeszcze coś wydrukować, więc do usłyszenia Lily.

-Hej. – pożegnałam się z szatynem, po czym odłożyłam telefon na stolik.

Harry

Idioto,

Śpisz

Dzisiaj

Na

Sofie,

Albo

Nie...

Na

Podłodze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top