Rozdział 50!!
Hejo!!!
50 rozdział juhu! Że ja tyle napisałam to ja naprawdę nie wiem jak heh
Mniejsza, przechodzimy do rozdziału!!
Ps: Kto bardzo bardzo lubi ship morwin, ten niech napisze komentarz.
Pov Gregory:
Wytarłem chusteczka łzy lecące z moich oczu i odszedłem trochę dalej, aby wykonać połączenie do Erwina. Chciałem się dowiedzieć czy mnie chociaż posłuchał. Zapewne nie, ale warto się zapytać. Zadzwoniłem więc pod właściwy numer.
- Halo? - zaczął zaspany Erwin
- Hej, chciałem tylko wiedzieć czy jesteś w domu, ale już wiem że tak, bo chyba spałeś co nie? - zapytałem
- Ta, ta.. męczący dzień - odrzekł - Ej, a nie masz do mnie jakiegoś.. jak to powiedzieć.. znienawidzenia?
- Czemu? - podpytałem nie wiedząc o co chodzi
- No z tym napadem.. - westchnął
- Brałeś udział w napadzie?! - krzyknąłem cicho
- To gdzie ty byłeś! - odkrzyknął
- Ja byłem z Hank'iem na tyłach i jakoś ciebie nie widziałem - odparłem - Knuckles..
- Aaaa... Hahaha dałeś się nabrać, dobre co nie - oznajmił
- Knuckles to nie jest śmieszne - wyjaśniłem - Jeśli naprawdę uczestniczyłeś w napadzie, to wiesz, że jak się dowiedzą że dałem ci kamizelki, to mnie wywalą.. Po raz drugi, tylko że teraz naprawdę
- No wiem..- marudził - Już nawet pożartować nie można jezu...
- Dobra, ja kończę, bo jak ktoś zobaczy że gadam z tobą to mnie chyba zatłukła - objaśniłem - Narka - rozłączyłem się i z powrotem wróciłem do kilkoro policjantów dalej stojących w tych samych miejscach
Tylko Pisicela popatrzył się na mnie ze złowrogim spojrzeniem, obejmując jednocześnie płacącego Xandera. Przeprosił go i podszedł do mnie. Obowiązek wtedy przejeła Effy.
- Gdzie ty byłeś? Znów się gdzieś szlajasz - powiedział - Jakbyś miał owsiki, ustać nie można w jednym miejscu
- Janek, nie jesteś moją matką, mam prawo do chodzenia - rzekłem
- Chcę ci tylko wytłumacz że nie powinno się opuszczać pogrzebu przyjaciela - stwierdził
- O ile w ogóle niby byliśmy - oznajmiłem, po czym poszedłem prosto do mojego samochodu
* Pov Erwin *
Oczywiście że nie posłuchałem Gregory'ego i zostałem w krzakach. Jednak nadaje się do teatru, skoro nabrał się na udawane ziewanie i wcale nie słyszał przejeżdżających pojazdów koło mnie.
Po ukończonej rozmowie z Grześkiem zadzwonił do mnie kolejny telefon. Tym razem był to Carbonara. Odrzuciłem połączenie, nie chciałem aby znowu wydzierał się na mnie bez powodu.
Również reszta grupy, prócz Dii próbowała się do mnie dodzwonić, jednak nie udało im się mnie przekonać. Szczerze, ciekawiło mnie co oni chcieli po tym, jak dopiero co się pokłóciliśmy. Co, już się stęsknili. Raptem nie ma mnie jakaś godzinę i nie wiedzą co mają robić ze sobą. Pff, żenada.
Wyłączyłem telefon na dobre i schowałem go do kieszeni. Nie miałem jakoś ochoty się kontaktować teraz z kimkolwiek a co dopiero z nimi. Wylazłem z krzaków pod pretekstem że coś zgubiłem, co jakoś zbytnio przechodniów nie interesowało i skierowałem się prosto do domu, bo wiedziałem że zaraz będą wszyscy wyjeżdżać włącznie z Grześkiem.
* Pov Hank *
Podpieralem się drzewa i patrzyłem cały czas jak Effy przytula Xandera. Poczułem się trochę jak śmieć, z niewiadomych mi przyczyn. Byłem jednoczenie smutny i zły. Od tego wszystkiego zaczęła boleć mnie głowa. Usiadłem wiec na mokrej trawie i złapałem się za skronie.
- Ej, co się dzieje? - usłyszałem głos Janka
- Nie jest ze mną dobrze - odrzekłem - Muszę po prostu ochłonąć
- Zrobiłeś się cały blady - dotknął moje czoło - Ale gorączki nie masz
- Ta choroba nazywa się zazdrość - wyjaśniłem i popatrzyłem się jeszcze raz na przytulających się funkcjonariuszy
- Aaaa, Hank się zakochał - powiedział dosyć głośno
- Ciszej durniu - rzekłem zatykając mu buzię ręką - Jeszcze ona usłyszy i dopiero wyjdę na ciotę
- Nie chce cię martwić ale właśnie podchodzi do nas - oznajmił, a moje serce zaczęło bic jakoś szybciej
- Hej chłopaki - odparła - Poruczniku, wszystko okej? - zapytała
- Mhm - odpowiedziałem
- Ej, w ogóle to Xander mówił że chce zrobić taką mini stype u siebie w mieszkaniu - rzekła - Zaprasza tylko funkcjonariuszy policji, ale tych co mieli najlepszy kontakt z Capelą.. może chcecie przyjść?
- Jasne że wpadniemy, a kiedy? - zapytał Pisicela
- Jutro, bo dzisiaj to już nie ma sensu - stwierdziła - Godzina 18.30, mam nadzieję że znacie adres
- Tak, byłem kiedyś tam u niego - oznajmił Janek - A tak właśnie, Hank chciał coś ci powiedzieć - wyjaśnił
- To słucham uważnie - odparła
- Emm, czy chciałabyś... wyjazd na wakacje do innego państwa razem z innymi funkcjonariuszami? - wymyśliłem szybko
- Oczywiście - przytakneła - Zawsze lubiłam podróżować, ale odkąd moja mama nie żyje, nigdzie z tatą nie jedziemy - westchnęła
- Okej, to do zobaczenia - pożegnałem się i pociągnąłem Janka ze sobą
Co ja najlepszego zrobiłem...
Hejo, macie rozdział. Zaczynamy wątek wakacyjny juhu!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top