Rozdział 5 //Poprawione//
* Pov Hank *
Dojechałem pod szpital gdzieś w 5-10 minut. Byłem już tak zmęczony tym jeżdżeniem ale w końcu jestem policjantem.
Wziąłem rannego i zaprowadziłem go na sale. Za prośba lekarza położyłem go na kozetce, po czym odwróciłem się i skierowałem do drzwi. Otwierając je usłyszałem głos postrzelonego.
- Dziękuje.. - powiedział cicho
- Nie ma za co. Za takie sprawy się nie dziękuje - odrzekłem
- Hank! - krzyknął
- Stoję kilka kroków od ciebie, nie musisz drzeć mordy - powiedziałem - Co chcesz? - zapytałem zakładając ręce
- Przekaz to dla Gregory'ego - wyjął z kieszeni jakaś kartkę - Tylko nie czytaj, to tajne
Niechętnie wziąłem tajemniczy liścik i wyszedłem z sali. Nie byłem ciekawskim, w porównaniu do reszty z roboty. Szczególnie gdy miało to wędrować do współpracowników.
- 110 do 105 jak sytuacja? - zapytałem
- 105 do 110, bardzo dobrze, jadę z kolega na komendę. - powiedział
- 10-4, wykonaj to co ci mówiłem przed wjazdem do Sandy, pamiętasz? - odparłem
- Tak tak - potwierdził - Będziemy za jakieś 3 minuty
Nic nie odpowiedziałem. Wyszedłem z tego szpitala w którym byłem już drugi raz.
Przechodząc przez korytarz, zobaczyłem tą postrzelona dziewczynę. Leżała i czytała książkę. Zastanawiało mnie skąd ją ma, ale nie będę osadzał o kradzież bo pewnie pielęgniarka jej podała, aby się nie nudziła.
Jakieś 2 minuty później byłem już na komendzie w swoim biurze. Odkładałem ważne dla mnie papiery oraz rozpisywałem sobie co będę robić jutro. Zastanawiając się czy wszystko zapisałem, poczułem że ktoś mnie klepnął w tyłek. Odwróciłem się i zobaczyłem roześmianego Gregory'ego. Zrobiłem poważna minę, czekając na przeprosiny.
- No co - zaczął - Tak po przyjacielsku
- Kto powiedział że nimi jesteśmy - odparłem - Mam coś dla ciebie - Wyjąłem z kieszeni liścik i podarowałem mu - Od Henry'ego
- Dzięki - wziął i schował do nerki - Zaniosłem nabój do analizy. Wiesz jaką mieliśmy z ciebie bekę z analitykiem - zaśmiał się
- Czemu? - zapytałem poddenerwowany
- Że lecisz na tą postrzelona kobietę - powiedział
- My się nawet nie znamy, to jak niby, a z reszta - pachnąłem ręka - Nie chce się tłumaczysz, dobrze wiesz że mam dziewczynę, przepraszam narzeczona - poprawiłem się
- No, oświadczyłeś się tydzień temu - rzekł - Nie warta ciebie - powiedział cicho
- Co ty tam mówisz? - podpytałem
- Nic nic - odparł
- Chyba nie muszę przypominać, że ty za to podkochujesz się w Mii Clark - oznajmiłem
- To bez sensu - rzekł - Dobra jadę do chaty, narka - pożegnał się i wyszedł
Spojrzałem na zegarek. 17.03. Idealna pora aby zakończyć prace. Zamknąłem pomieszczenie na klucz i udałem się do szatni. Przebrałem się ze stroju policjanta po czym wsiadłem do mojego prywatnego auta.
* Pov Erwin *
Położyłem szmatkę gdzieś do szuflady i podziękowałem Sky że mogłem trochę zarobić. Wyszedłem z restauracji i odrazu zadzwoniłem do Dii.
- Halo? - zaczął - Gotowy?
- No prawie, wiesz.. jednak zmiana planu. Podjedź za 10-15 minut pod mój blok, muszę się jeszcze przebrać - odrzekłem
- Spokojnie i tak byliśmy umówieni na 17.30 - zaśmiał się
- Chce mieć pewność ze będziesz - rzekłem
- Skleroza mnie jeszcze nie dopadła - oznajmił
- Właśnie, jeszcze - odparłem - Dobra to ja się rozłączam papa - Schowałem telefon do kieszeni i poszedłem do mieszkania
Już na miejscu, ubrałem jakaś inna bluzę oraz dresowe spodnie. W końcu nie będę szedł jak biznesmen, bo nawet nim nie jestem.
Wyszedłem przed blok i zauważyłem znajome auto. W środku siedział Dia, patrząc się na telefon. Usiadłem na miejscu pasażera, powitaliśmy się i wyjechaliśmy z parkingu.
Jechaliśmy asfaltem jakieś z 2-3 minuty, po czym zjechaliśmy na jakaś polna drogę. Rozglądałem się w około żeby obejrzeć okolice.
Będąc już na miejscu z okna zobaczyłem tego Włocha co zamawiał w restauracji. Czekaj, jak on miał na imię.. a San, właśnie. Wysiadłem z auta i razem z Dią podeszliśmy do innych, stojących w kołku.
- Siema - przywitał się po kolei z każdym, a chyba najbardziej z San'em - To jest Erwin, nowy znajomy
- Aa, to ty - zaczął Włoch - Z Burger Shot'a
- Nie chce aby ktokolwiek kojarzył mnie z tym miejscem - odrzekłem - Ja tam tylko pomagałem
- Dobra to San'a znasz jak widzę - oznajmił Dia - To teraz tak.
* Pov Hank *
Podjeżdżając pod blok, akurat musiał zadzwonić mój telefon. Był to Sonny. Trochę się zdziwiłem bo rzadko do mnie dzwonił, tak nie służbowo. Nie odebrałbym od nikogo z pracy w czasie wolnym ale że jest to szef to postanowiłem odebrać.
- Tak szefie - zacząłem
- Hank, jest sprawa - mówił szybko - Przyjedziesz na nockę policyjna, Melvin się rozchorował
- Ehh - westchnąłem - Dobrze, już jadę - zawróciłem pojazd na parkingu
- Dziękuje ci, dostaniesz podwyżkę - odparł - Bym zapomniał, weź ze sobą Gregory'ego, przyda się na tak duża komendę - stwierdził
- Mógłbym kogoś innego? - zapytałem - Nie lubimy się zbytnio, może.. Pisicela - zaproponowałem
- Okej niech ci będzie - oznajmił - Chociaż wtedy moglibyście się pogodzić i..
- Dosyć szefie - przerwałem mu - Do widzenia - rozłączyłem się
Wyjechałem z parkingu i na najbliższym skrzyżowaniu zatrzymałem się, po czym odrazu wybrałem numer do Pablo. Momentalnie odebrał.
- Halo? - zaczął - Hank, co tam?
- Pakuj rzeczy, jedziemy na nockę na komendę - odrzekłem
- Spoko - potwierdził - Za ile będziesz? - zapytał
- Około 5 minut - rzekłem - Czekaj tam gdzie zawsze
- Dobra, narka - rozłączył się
Ehh, no to ciekawie się zapowiada..
* Pov Erwin *
Poznałem już dosyć dużo osób. Lecz nie za bardzo chciało mi się przebywać w ich towarzystwie. Byli bardziej dziecinni niż dorośli. Nie mój typ znajomości. Nawet przezwisko dostałem. Siwy.. Już cała grupa tak na mnie mówi. Chociaż lepsze to niż staruch czy coś podobnego. Może mam taki kolor włosów, ale mam dopiero 25 lat.
- Wiecie co chłopacy, ja już idę - powiedziałem
- Podwieść cię? - zapytał San
- Nie trzeba, pojadę z Dią - odparłem
- No nie wydaje mi się, zobacz za siebie - odparł, a ja wykonałem jego polecenie - Napił się, widać
- Ou - westchnąłem - Okej, niech ci będzie
Obaj pożegnaliśmy się z pozostałymi i wsiedliśmy do auta San'a. Był to Vapid Ellie, dosyć modny i drogi samochód. Na zewnątrz czerwony, a w środku czarny. Idealne połączenie. Zreszta, wszystko pasuje do czarnego.
Przez cała drogę nie zamieniłem z Włochem żadnego zdania. Siedzieliśmy w milczeniu. On był skupiony na jeździe, natomiast ja.. patrzyłem w szybę. W końcu gdy podjechaliśmy pod blok, w którym okazało się że mieszkał też San, obaj wyszliśmy i poszliśmy do swoich mieszkań. Przy okazji pożegnaliśmy się na korytarzu.
- W końcu w domu - powiedziałem i rzuciłem się na łóżko
Jednak moje szczęście musiał przerwać telefon. Kto do jasnej cholery dzwoni o 19.24. Wziąłem telefon i odebrałem.
- Halo? - zacząłem
- Cześć, tutaj Sky - odparła
- Co tam? - zapytałem przechodząc do rzeczy
- Wiesz, bo jest sprawa.. mógłbyś zatrudnić się do Burger Shot'a na stałe? - podpytała - Nie mamy jednego kasjera, bo okazało się że złożył rezygnacje. Zgodzisz się?
- Ehh - westchnąłem - Mam inne wyjście
- Nie - odpowiedziała szybko, a ja się zaśmiałem
- Kiedy mam być? - zapytałem
- Bądź jutro o 10, dam ci plan - odrzekła - Narazie tylko po to. Prace zaczynasz za tydzień w czwartek
- A co dzisiaj jest? - zapytałem
- Czwartek, o ile się nie mylę wczoraj przyjechałeś - rzekła
- Faktycznie, okej to będę jutro narka - rozłączyłem się
Kolejny dzień w Los Santos udany
Hejo kolejny rozdział!!
Jak się pomyliłam z dniami tygodnia to sorry :)
Kolejny rozdział niedługo, może nawet dzisiaj jak będziecie chcieli
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top