Rozdział 38

* Pov Erwin *

Już w mieszkaniu San'a, na przywitanie dostałem herbatkę owocowa. Dalej ciążyły na mnie myśli o napadzie oraz tym, że do tej pory nie znam planu rozpoczęcia. Dobrze że obok mieszka znajomy bo inaczej nie miałbym gdzie pójść się wyżalić. Jeszcze ten David i jego problemy.. czemu akurat my mamy mu pomóc kurwa. Co, stowarzyszeniem pomocy dla chorych umysłowo jesteśmy czy kim?!

- Ty, wiesz jaki jest ten plan wbicia? - zapytałem

- Tak. Niech zgadnę, mam ci powiedzieć - odparł

- Czytasz mi w myślach - oznajmiłem - Dobry jesteś w te klocki.. a w ogóle jak tam z Sky? - zmieniłem temat

- Chyba dobrze - przytaknął - Bynajmniej tak mi się wydaje że okej ale mniejsza, przechodząc do rzeczy

* Pov Gregory *

Przyjechałem pod jednostkę trochę wcześniej niż umawiałem się z szefem. Chciałem jeszcze załatwić parę spraw na komendzie między innymi posegregować dokumenty więźniów i ogólnie zobaczyć, co tam u nich.
Otwierając tylne drzwi wejściowe od strony podziemnego parkingu, zauważyłem na schodach schodzącego oraz ponurego Pisicele, trzymającego w ręku kluczyki.

- Hej, co się stało? - zapytałem, zagradzając mu wyjście

- Nie mam ochoty rozmawiać, przesuń się - odrzekł ze zniecierpliwieniem

- Najpierw odpowiedz na moje pytanie - rozkazałem

- Szef nie chce mnie znać, zadowolony?! - krzyknął i odepchnął mnie, po czym wyszedł

Byłem poniekąd zdziwiony że akurat takiej informacji się dowiedziałem. Nie sądziłem że Sonny aż tak potraktuje Janka za sprawowanie komendą.

Zacząłem stresować się rozmowa z szefem. Od momentu, w którym Pisicela powiedział mi jaki dzisiaj charakter ma Sonny, chciałem spierdalać ile sił w nogach.
Zapukałem trzy razy do jego biura. Rozległo się głośne "wejdź" i wtedy zaczęły mi się trząść nogi oraz ręce. Wziąłem głęboki wdech, potem wydech i wszedłem do środka. Przy biurku siedział wkurzony szef, układający kostkę Rubika. Usiadłem naprzeciwko niego, nic nie mówiąc. Cisza trwała niespełne 2 minuty, aż w końcu on zaczął.

- Wiesz, po co chciałem z tobą porozmawiać? - zapytał spokojnie

- Wydaje mi się że tak - odpowiedziałem niepewnie

- 100 do 101 - powiedział do krótkofalówki - Do mojego biura, natychmiast!- krzyknął - Zaraz porozmawiamy na ten temat, poczekajmy na Janka - odparł

Nagle z jakąś prędkością światła przybiegł zdyszany Pisicela. Dalej krążyły w nim emocje połączenia złości i smutku. Ja siedziałem cicho, czekając na jakąś akcje.

- Powiem wprost, bo nie chce was okłamywać - westchnął - Obaj pożegnajcie się z komendą, jesteście wywaleni na stałe - oznajmił i zaczął czegoś szukać

- A-a-a - Pisicela nie mógł się wysłowić

- Szefie, proszę tego nie robić dla Janka, starał się o te stanowisko, nie powiodło się, no cóż ale.. - wyjaśniałem

- Coś już mówiłem na temat ale.. - rzekł - Wiesz za co TY zostajesz wywalony?? - zapytał

- Niestety nie - odpowiedziałem ponuro

- Za współpracowanie z Dia Garscon i postrzelenie niejakiej Evy Mccarrot - odparł

- Co?! - powiedziałem zszokowany - Kto takich bzdur szefowi nagadał?

- 100 do 102 oraz 407, proszę przyjść do mojego biura - Nakazał - A ty - pokazał palcem w moją stronę - Dodatkowo trafiasz do naszych cel na 2 dni, a później specjalna jednostka przetransportuje cię do więzienia

- Skąd takie przypuszczenia? - zapytałem po raz kolejny

- Milcz - wrzasnął, kładąc na biurko dwa kartony - Co tak się gapicie, odkładać wszystkie rzeczy policyjne

- 101 end of watch - odrzekł Janek, wrzucając krótkofalówkę

Ja również powiedziałem to samo i jakaś chwilę później przyszli dwaj funkcjonariusze i zaprowadzili mnie siła do celi. Starałem się wytłumaczyć jeszcze im że to nie byłem ja, lecz nie chcieli mnie słuchać. Usiadłem gdzieś w kącie na podłodze i zażenowany, schowałem twarz w kolana.

* Pov Pisicela *

Usiadłem na ławce przy komendzie. Zacząłem wspominać różne fajne chwilę, związane z moją była praca i funkcjonariuszami tam poznanymi. Teraz to ja już nie mam nawet do kogo się odezwać. Hank w śpiączce, Capela nie żyje, Grzesiek w celi. Jedyna osoba, która mogłaby mnie jakoś pocieszyć była Effy, która w tej chwili powinna być na komendzie.
Użalając się nad sobą, zauważyłem w oddali dziewczynę, niosąca na ramieniu torbę, pewnie z mundurem i gapiącą się w telefon. Nie minęła nawet chwila, bo odrazu mnie zauważyła.

- Co szef tutaj robi? - zapytała zdziwiona

- Ehh, po prostu Janek - odparłem - Wywalili mnie z jednostki, Grześka też

- Jak to? Co zrobiliście? - podpytywała

- Ja za to że nie zachowałem porządku jednostki, a on za niby współpracę z największym przestępcom Dia Garscon i zastrzelenie jakiejs baby - wyjaśniłem

- Mocne zarzuty - stwierdziła - Chociaż wątpię że Montanha byłby to tego zdolny żeby zdradzić policję i pójść w ślady przestępców

- Też tak sądzę - przytaknąłem - Ale no cóż, nie chcę się wykłócać z Sonnym bo to i tak nic nie da, miłego dnia w pracy, do zobaczenia - pożegnałem się i poszedłem do mojego osobistego auta

Hejo, oto kolejny rozdział

Tak wiem że miał byc o 20 ale wyrobiłam się wcześniej :)
Jak tam majówka wam minęła?

Błędy - przepraszam

Peepobay :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top