Rozdział 33

* Następny dzień *
Pov Gregory:

Od samego rana byłem już na nogach, czyli od około 5. Zanim się jednak przebrałem i zjadłem było już w pół do 7. Szybko wsiadłem do swojego auta i podjechałem do szpitala, obowiązkowo zobaczyć Hanka, bo wczoraj niestety nie mogłem przyjechać. Opowiedziałem mu o tej katastrofie, która spotkała Capele, po czym oznajmiłem mu to że wróciłem na pewien czas do jednostki. Pewnie się teraz cieszy, a nawet nie widzę jak reaguje. Ehh, żeby taki los musiał go spotkać i to wszystko przez jeden durny tatuaż.

O jakiejś 7.40 byłem już na komendzie. Oczywiście powiedziałem dla Pisiceli że musiałem jeszcze zajść do Over'a, przy czym stosunkowo, łagodnie zareagował. Postanowiliśmy sobie że przez ten czas szukania sprawcy zdarzenia, będziemy dla siebie mili. Ja jak i on chcieliśmy znaleźć tego drania za wszelką cenę. Zanim jednak zacząłem swoje obowiązki, musiałem udać się do sali ogłoszeniowej po swoje rzeczy policyjne, które zostały mi odebrane.
Wchodząc do środka, zauważyłem że na ścianie był wielki napis "Gratulacje", obok jakieś ozdoby, a na środku wielki tort. Zanim zdążyłem do niego podejść, do pomieszania weszła Mia.

- Grzesiek, super że jesteś, masz może.. - zaniemówiła - Wow, dla kogo to?

Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Sam byłem tego ciekaw, lecz gdy miałem już wszystko tłumaczyć, za okna, zobaczyłem Janka pokazującego łapkę do góry, co ewidentnie oznaczało, abym powiedział że dla niej.

- Em, dla ciebie - przytaknąłem - Taki prezencik, bo chciałem ci coś powiedzieć

- Ooo, dziękuję bardzo - podeszła i przytuliła mnie - Co chciałeś oznajmić?

Obejrzałem się jeszcze raz. Tym razem zamiast Pisiceli, stała cała komenda. Jezu, kiedy oni przybiegli? Aż tak chcą widzieć jak się upokarzam przed Mią. No tak, bo przecież to dla nich takie zabawne. Haha, bardzo śmieszne.

- No ten tego tego - plątałem się - Chcę powiedzieć że..

- Grzesiek cię kocha - odezwał się Janek, wchodząc do sali - W końcu jesteście razem więc postanowiłem wraz z komendą zorganizować wam przyjęcie - wyjasnil - W zasadzie to miało być o 19, lecz z powodu zabójstwa Capeli, impreza się nie odbędzie, ale tort możemy pokroić

- Ale my nawet..

- Grzesiek, nawet nie wiem co mam powiedzieć. W zasadzie to też się tak trochę w tobie kocham - powiedziała nieśmiało

- Janek ja cię ukatrupie, ale to później - rzekłem - Kocham cię Mia - zwróciłem się do dziewczyny

- Ja ciebie też - przytakneła

- No gołąbeczki, niestety musicie się narazie rozdzielić, bo lecymy z Montanha na śledztwo, prawda? - zapytał, szturchając mnie w ramie

- Ta, lecymy - odpowiedziałem - Do zobaczenia później - wyszeptałam do ucha Clark

* W tym samym czasie - Pov Erwin *

Wrzuciłem wszystkie kamizelki, które dostałem od Gregory'ego do worka i rzuciłem do gdzieś koło drzwi. Umówiłem się z Sanem że za pół godziny podjedziemy do tej bazy, odstawić rzeczy, aby było wszystko załatwione. W końcu zostały tylko 2 dni, a ja przez moje myśli dalej nic nie wiem. Niestety Dia będzie mi musiał udzielić korepetycji z napadu.
Czekając na telefon od przyjaciela, zadzownil do mnie tym razem nie Dia, lecz Kui.

- Ej, ogólnie to jest przypał - mówił dosyć szybko

- Jaki? - zapytałem - Nie mów że jesteś na komendzie

- Nie, David Gilkenly ma problem - rzekł

- Kto to jest - podpytałem

- Nieważne, musimy mu pomóc - powiedział - Zabił policjanta

- Jezus, dobra.. za 2 godziny punkt baza, już dzwonie do reszty - wyjaśniłem i rozłączyłem się

Oczywiście jak powiedziałem, tak zrobiłem. Odezwałem się do reszty, z czego każdy się zgodził przyjść. Może przy okazji, podpytam jeszcze Dię o napad. Mam tylko nadzieję że nie zmarnowaliśmy 5 dni na coś, co się nie uda. I kim tak naprawdę jest David??

Hejo, macie jeszcze jeden krótki rozdział

Błędy - przepraszam

Bay bay :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top