Rozdział 29

* Pov Gregory *

Obudziłem się w klubie na kanapie. W ogóle bardzo dziwnie leżałem, bo nogi spadły na podłogę a reszta ciała została. Że mi było wygodnie to ja nie wiem. 

Powoli usiadłem i gdy przetarłem oczy podszedł do mnie barman, każąc mi już wyjść, bo zamykają. No co za menda bezczelna, kurwa nie widzi że mam kaca i ledwo co chodzę. Jednak po chwili ogarnąłem się, po czym powoli wyszedłem na zewnątrz.

Będąc już na świeżym powietrzu, zauważyłem koło pobliskiego parkingu karetkę i dwóch lekarzy, którzy reanimowali jakąś osobę. Nigdy bym nie podszedł do nich, lecz ciekawość wygrała. Dopiero jak zbliżyłem się do sytuacji, skapnąłem się że przenoszą na noszy nieprzytomnego Hank'a, a obok niego stał.. Erwin!? Chciałem jak najszybciej podbiedz zobaczyć przyjaciela ale niestety nie zdąrzyłem bo pojazd odjechał szybciej. Siwowłosy też znikł mi z pola widzenia. Tak jakby wyparował, albo miał coś na sumieniu.. Jeśli to on skrzywdził Over'a to przypierdole mu raz a dobrze.

* Pov Pisicela *

- No - zacząłem do mikrofonu - Chciałem was bardzo przeprosić, bo nie spojrzałem na te kartki, na które powinienem. Tamte zadania były dla kadetów - oznajmiłem - Oczywiście to nie zwalnia was z tego że raptem możecie się spóźniać, ale to na potem. Jutro chciałbym zorganizować mini przyjęcie w tej sali - rzekłem

- Szefie, my chyba nie mamy czasu na takie coś - przerwał mi Xander - Mamy robotę

- Nawet nie dałeś mi dokończyć - odparłem - Jutro po 19 chce aby było wszystko zrobione, bo dowiedziałem się właśnie od Capeli że Montanha jest z Clark - powiedziałem

- Ulalala - odpowiedziała reszta

- Chyba mamy jeszcze jakieś dekoracje z tamtego roku jak świętowaliśmy mój awans - wyjaśniłem - Trzeba będzie poszukać, a tort załatwi.. - zacząłem się rozglądać - Alex, właśnie!

- Gdzie niby? - zapytał

- Idź do jakiejś cukierni, niech zrobią - odrzekłem - Możesz wymyślić styl tylko nie żadne kutasy ani tym podobne jasne - rozkazałem

- Tak tak - przytaknął - To może teraz pójdę zamówię

- Okej, idź, im szybciej tym lepiej - machnąłem ręką - A, bym zapomnial, dogadacie się kto rozwiesza dekoracje, ja zadzwonię do Grześka i Mii - wyjaśniłem - To na koniec ogłoszeń, do roboty! - krzyknąłem

Gdy wszyscy funkcjonariusze wyszli, ja odrazu wyjąłem telefon i zadzwoniłem najpierw do Clark, bo kobiety mają pierwszeństwo. Odpowiedziała tylko że napewno będzie w pracy i żebym się nie martwił. Później przyszła kolej na Grześka. Z nim mogła gorzej potoczyć się rozmowa, bo zdaje mi się że już mnie nie darzy sympatią jak kiedyś przez te zwolnienie. Lecz warto spróbować.

Jedna poczta głosowa, druga, trzecia, aż w końcu po 4 razie usłyszałem jego zachrypnięty głos jakby dopiero co wstał z łóżka. Byłem zadowolony z siebie że łatwo nie odpuściłem, przynajmniej mogę z nim zamienić słowa.

- Czego chcesz? - zapytał poddenerwowany

- Słuchaj Grzesiek, wpadnij jutro o 19 na komendę, jest spotkanie z dawnymi funkcjonariuszami policji - skłamałem

- Weź mnie nie dołuj - odparł - Jestem przy szpitalu, muszę kończyć

- Zaraz, co się stało? - podpytałem

- Hank został tutaj przewieziony, nie wiem czemu - wyjaśnił

- Matko boska, jadę! - krzyknąłem i rozłączyłem się

* Pov Gregory *

Odłożyłem telefon i westchnąłem cicho. Jeszcze ten słynny Pisicela tutaj potrzebny, jakby nie miał innych zajęć. W końcu, jest szefem to niech zapierdala ze swoimi obowiązkami a nie.. będzie specjalnie jechał mnie wkurwiać. Już wystarczy że mnie wywalił z komendy nawet nie wiadomo za co.
W poczekalni czekało z co najmniej 10 osób na lekarza. Jakieś matki z dziećmi, starsze osoby, a nawet jakiś policjant z innego miasta.
Podszedłem do pani przy recepcji, która klikała coś w jakże starodawnym komputerze. Czy naprawdę w każdym szpitalu jakim byłem, musiał być taki sprzęt. Dałbym sobie rękę uciąć że nie ma takiego szpitala gdzie byłby na przykład płaski monitor do sprzętu.

- Dzień dobry, w czym mogę służyć? - zapytała starsza kobieta, uśmiechając się do mnie

- Em, przewieźli tutaj mojego.. Chłopaka - skłamałem szybko

- O kogo dokładnie chodzi, imię i nazwisko - odparła

- Hank Over - powiedziałem

- Tutaj w dokumentach pisze że pan Hank ma dziewczynę.. Effy Lynn - wyjaśniła

- Em, tak tak on jest zmienny w związkach, teraz jest ze mną - objaśniłem - Proszę tam zmienić, chcę tylko dowiedzieć się jak.. - nie skończyłem, bo nagle z jakiegos korytarza do sal wyszła piękna, młoda lekarka

Zacząłem gapić się na nią jak jakiś nienormalny, a dopiero później się skapnąłem że idzie w moją stronę. Uśmiechnęła się do mnie i poprosiła recepcjonistke o dokumenty Hanka. Czyli to ona go leczyła.. ale chłop ma farta. Zaraz stop! Przecież kocham Mie, ona jest piękniejsza niż ta sztuczna lekarka. Tak, Grzesiek musisz się kiedyś przyznać że ją kochasz.

Hejo, oto kolejny rozdział

Błędy - przepraszam
To się porobiło :D

Bay bay :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top