Rozdział 27 - C
* Około godzina 15 *
Pov Gregory:
Siedziałem przy stole i patrzyłem się cały czas na telefon, leżący na stole. Rozmyślałem czy zadzwonić do Mii czy jednak odwołać te spotkanie w klubie. Rozum mówił coś innego, serce też. I tak się pogubiłem we własnych myślach.
W końcu po jakiś 10 minutach, które trwały jak sekundy, wziąłem urządzenie do rąk i wybrałem numer policjantki. Odstresowalem się trochę i zadzwoniłem. Jeden sygnał, drugi.. aż na trzecim odebrała. Usłyszawszy jej cichy, słodki głos znowu zacząłem się stresować.
- Em halo? - zaczęła
- Czeeeść Mia - odezwałem się
- Hej - przywitała się - Co tam, tylko szybko bo mam dużo roboty na dzisiaj zaplanowane - rzekła
- Wiesz.. może chciałabyś wpaść do klubu o 18? - zaproponowałem
- Hmm, bardzo chętnie - przytakneła - Miło z twojej strony że mnie zapraszasz
- Serio? - zapytałem
- Tak, dobra, ja już kończę, do tej 18 papa - rozłączyła się
Odłożyłem telefon i zacząłem cieszyć się jak szalony. Nawet wszedłem na łóżko i skakałem, nawet nie zastanawiając się że może się pode mną zawalić.
Szybko się ogarnąłem i wyszedłem do pobliskiej kwiaciarni po bukiet róż, żeby nie iść z pustymi rękoma. Przy okazji zadzwoniłem też do Hank'a, opowiedzieć mu jak to Mia się zgodziła na wypad. Powiedziałem też że trzeba będzie zrobić tak aby on i Capela, który się wprosił, usiedli gdzieś dalej, aby nie było. Odpowiedział że zalatwi to z depresją i później się do mnie odezwie.
Cały w skowronkach zapłaciłem za kwiaty i powróciłem do domu, by odstawić je na stół. (Ej teraz taka rozkmina, wyobrażacie sobie Grześka skakajacego ze szczęścia XD) . To będzie najlepszy wypad w tym roku.
* Pov Erwin *
Od dobrych kilku godzin San wybierał ciuchy na wyjście. To marudził że czerwony nie, czarny też.. aż w końcu jednak wybrał ciemna czerwień. Tak samo z butami. Twierdził że pantofle będą najlepsza opcja. Radziłem mu aby wybrał trampki bo są wygodniejsze, ale on wie lepiej. Pff napewno..
- Może jeszcze okulary jakieś? - zaproponował
- San, nie jesteś biznesmenem - odrzekłem - Idziesz do klubu, nie na wesele ani na rozprawe
- Będzie elegancko - rzekł
- Jak chcesz - stwierdziłem - Ja nie będę ci doradzał, a tak w ogóle, zadzwoniłeś do Sky??
- Tak.. Powiedziała że będzie - odpowiedział zadowolony - Jeszcze 3 godziny a ja już się stresuje
- Chłopie wyluzuj, myślę że ona nie lubi takich spiętych - wyjaśniłem - Poza tym, kto by lubił
- Masz rację - rzekłem - Muszę się uspokoić, masz papierosa?
- Tak - przytaknąłem - Trzymaj paczkę, przyda ci się a ja lecę - rzuciłem mu pudełko i wstałem z jego kanapy - Nara
Po opuszczeniu jego mieszkania oczywiście zadzownil mój telefon. Nie był to nikt inny niż Dia. Odebrałem, bo może to coś ważnego.
- Halo? - zacząłem
- Hej, pamiętacie że za 4 dni napad?
- Tak, jutro przywieziemy rzeczy, załatwiłem kamizelki - rzekłem
- Jak? - zapytał niedowierzając
- Powiedzmy że mam znajomości - zaśmiałem się - Dobra, kończę papa
- No pa - rozłączył się
Nawet nie zdążyłem odłożyć telefonu do kieszeni, bo odrazu dostałem kolejne połączenie tym razem od starej baby. Tak mi się nie chciało odbierać, ale nie chciałem być nie miły i później mieć jakiś problemów z nią.
- Halo - zaczęła
- Halo - powiedziałem
- Pastorze, jest sprawa, jestem na policji i czy mógłby pastor mnie odebrać? - zapytała
- Matko boska, jadę - odpowiedziałem i rozłączyłem się
Co ona znowu odwaliła..
* Time skip - 17.50 *
Pov Gregory:
Czekałem przed wejściem do klubu. Chodziłem w tą i z powrotem z bukietem róż dla Mii. Nigdy chyba się tak nie stresowałem jak dzisiaj.
Sprawdzając tak co kilka sekund godzinę, zauważyłem w oddali Hank'a i Capele. Jezu, zapomniałem o nich.. Szybko podszedłem i przywitałem się.
- To dla mnie, dziękuję - naśmiewał się Dante
- Nie debilu, dla Mii! - krzyknąłem
- Uroczo - odezwała się dziewczyna
Odwrocilem się i zobaczyłem Clark, ubrana w czerwoną sukienkę z czarnymi szpilkami i ładnie ułożonymi włosami. Wręczyłem jej kwiaty, po czym zaprowadziłem ja do klubu. Chłopaki szli parę kroków za mną, bacznie mnie obserwując.
Usiedliśmy przy zamówionym przeze mnie wcześniej stoliku i obaj zaczęliśmy patrzeć w menu z drinkami. Gdy podszedł do nas kelner, okazało się że wybraliśmy ten sam napój. Ja dodatkowo wziąłem chipsy jako przekąskę.
Minęło jakieś 5 minut od zamówienia a ja cały czas milczałem. Stolik dalej siedział Hank i Dante, którzy już podstawali swoje picia i gadali o czymś. Pewnie o mnie.. jednym słowem.. szmaty.
* Pov San *
Była już 18.10 a ja dalej nie widziałem Sky. Miałem już myśli że może jednak mnie olała. Erwina też nie było. No kurwa, wszyscy mnie wystawili. Gdy już miałem odchodzić od wejścia do klubu, usłyszałem głos dziewczyny. Podniosłem głowę i ujrzałem ładnie ubrana Sky.
- Cześć, przepraszam że się spóźniłam. Taxi nie wiedziało gdzie jechać - tłumaczyła się - Idziemy do środka?
- Tak tak - przytaknąłem
W środku było dosyć sporo ludzi jak na taką godzinie. Najczęściej tłum się robił około 20-21.
Usiedliśmy gdzieś przy barze i zaczęliśmy spoglądać w menu. Znaczy, dziewczyna patrzyła, a ja nie mogłem się ruszyć ze stresu. Nagle zadzwonił mój telefon. Był to Erwin. Odrzuciłem połączenie i postanowiłem napisać wiadomość.
Do Erwin:
Gdzie jesteś?
Od Erwin:
Musiałem ta wariatkę odebrać z policji
Do Erwin:
To znaczy?
Od Erwin:
Stara babę, która pobiła mnie torebka
Do Erwin:
Aaa, kiedy będziesz?
Od Erwin:
Już wchodzę do klubu, za jakąś minutę będę
Do Erwin:
Ok, czekam, siedzimy przy barze nara
Odłożyłem telefon do kieszeni i w tym momencie podszedł do nas kelner, pytając czy może przyjąć zamówienie. Odpowiedziałem że tak, chociaż nawet w kartę nie zaglądałem.
* Pov Hank *
Gadałem sobie z Capelą o pracy, bo o czym innym mogą gadać dwaj policjanci. Słuchając wypowiedzi Dantego na temat napadów, w oddali zobaczyłem że wchodzi ten chłopak, którego spotkałem wtedy przy bloku. Automatycznie poczułem motyli w brzuchu. Cały czas mój wzrok mierzył na niego, a nie na mówiącego. Szedł do baru.
- Idę na chwilę do baru po chipsy - przerwałem mu - Zaraz będę
- Okej, okej idź - powiedział i zaczął patrzeć się w telefon.
Wstałem od stolika i poszedłem za chłopakiem. Siedział, czekajac na chyba zamówionego przez niego drinka. Usiadłem koło niego i poprosiłem o przekąskę, tak, żeby nie było że go szpieguje czy coś. Nagle siwowłosy zauważył mnie i uśmiechnął się.
- O, nie wiedziałem że policjant może imprezować - odparł
- Czemu nie? - zaśmiałem się - To tylko praca, poza tym.. mam 2 tygodnie urlopu
- Ja na całe szczęście zaczynam w następny czwartek - oznajmił
- Gdzie, jeśli mogę spytać - przytaknąłem
- Lepiej nie mówić - rzekł, gdy nagle rozległ się dzwiek z jego słuchawki w uchu - Tak, powiedz że ładnie wygląda
- Emm, stary patent ze słuchawka - zaśmialem się
- Ta, przyjaciel nie umie umawiać się z dziewczynami - odrzekł - Muszę mu pomagać, a mnie szlak zaraz trafi
- Może chcesz wyjść na papierosa? - zaproponowałem
- Spoko chodź - odparł i wstał z krzesła
Odchodząc od baru, usłyszałem głos barmana.
- Zapomniał pan chipsów - krzyknął
- Proszę sobie zjeść! - odkrzyknalem
Hejo, oto kolejny rozdział
Mam nadzieję że się spodoba
Bledy - przepraszam
Bay bay :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top