Rozdział 19

* Pov Hank *

Od razu jak sobie wybaczyliśmy, Grzesiek zaproponował mi szalony plan. Nie wiedząc o co może mu dokładnie chodzić, zeszliśmy na dół. Jak się później okazało doszliśmy do brzegu rzeczki, płynącej wzdłuż miasta. Nagle Montanha popchnął mnie prosto do wody. Wywaliłem się, jednoczenie mocząc swoje ubrania. Przetarłem twarz i popatrzyłem się na niego. Ten na moich oczach cisnął ze mnie bekę, lecz miałem plan B w zanadrzu. Wstałem, po czym pociągnąłem go do siebie, przez co chłopak również wpadł do rzeki. Chwilę później zaczęliśmy jak małe dzieci chlapać się woda przy tym mieliśmy jednoczenie świetna frajdę.

Było już dobre po 1 w nocy, gdy nam zaczęło się robić zimno. Wyszliśmy obaj z rzeki i wycisneliśmy ze swoich ubrań całą substancje. Po 10 minutach wsiedliśmy do mojego auta, już prawie susi i odwiozłem Grześka do domu, po czym sam wróciłem zmęczony do mieszkania.

* 7.35 *
Pov Erwin:

Obudziłem się w dosyć nie miłym nastroju, bo pikającę maszyny koło mnie nie dawały mi spać. Leżałem i gapiłem się w sufit. Nagle zadzwonił mój telefon. No kurwa, nawet w szpitalu! A niech te ustrojstwo kurde poleci na drugi koniec świata i tam niech wydaje hałasy. Popatrzyłem się, kto dzwonił. Nie kto inny jak Dia. Odebrałem.

- Halo? - zacząłem zaspany - Czego chcesz o tej godzinie?

- Erwin, mamy dwóch nowych członków w naszej ekipie, musisz ich poznać - oznajmił podekscytowany

- Stary, zapomniałeś że jestem w szpitalu - rzekłem - Przez tą babcie aka szatana

- Jak tylko wyjdziesz to zadzwoń - odparł szybko - Kończę, narka

Ja pierdole. Dzwonić o 7 rano tylko po to aby powiedzieć 3 zdania. Boże...

Około godziny 9 przyszedł do mnie lekarz i przywitał się ze mną uprzejmie. Oczywiście pytał się czy lepiej się czuję itd. Odpowiadałem na wszystko "tak", nawet go nie słuchając. Bardziej interesowały mnie moje wyniki z wczorajszego rentgenu klatki.

- Otóż tak, z moich i innych lekarzy ustaleń, nie ma pan złamanych żeber, ani jednego - odparł

- No i to chciałem usłyszeć - odrzekłem

- Zaraz dostanie pan wypis - oznajmił - Około 10.30 będzie mógł pan wyjść ze szpitala

- Dziękuję - przytaknąłem

* Pov Pisicela *

Od samego rana, na komendzie dział się harmider. Wszędzie rozrzucone papiery toaletowe oraz głośna muzyka dobiegająca z sali ogłoszeniowej. Oczywiście wszystko ogarnąłem w jakieś 30 minut, krzycząc na nich że mają się uspokoić i brać do roboty.
Po wyznaczeniu funkcjonariuszom zajęcia, sam nalałem sobie kawy do kubka i usiadłem przy biurku. Zacząłem sprawdzać dokumenty każdego z policjantów, aby móc stwierdzić, czy dobrze dobrałem im pracę. Nagle zadzwonił mój telefon, który leżał koło mnie. Wziąłem go i odebrałem połączenie.

- Tak? - zacząłem

- Cześć Janek, co robisz? - zapytał głośno Hank

- Hej, czemu tak głośno mówisz i czemu słyszę jakieś odgłosy smażenia na patelni? - zadałem inne pytanie

- Jestem na głośnomówiącym i robię sobie tosty francuskie - odrzekł

- Aaa, jajochlebki? - podpytałem

- Ja ci zaraz dam jajochlebki! - krzyknął - Tost francuski! To tak samo jak mówi się badabinkton

- Jaki badabinkton.. babinkton - oznajmiłem

- Kurwa, szlak mnie z tobą trafi, nara - rozłączył się, a ja zacząłem śmiać się do telefonu

Gdy tylko wziąłem łyk kawy, do mojego biura zawitał Gregory Montanha. Zamknął za sobą drzwi i usiadł naprzeciwko mnie. Nie przypominam sobie, bym go wzywał. Ehh ta skleroza.

- Co chcesz? - zapytałem - Nie wzywałem cię

- Pogodziłem się z Hank'iem - powiedział szybko - Tyle chcę powiedzieć

- No, w końcu.. - westchnąłem - I co w związku z tym, mam kurde może jeszcze ślub wam odprawić

- Jesteś debilem - zaśmiał się - Mówię żeby nie było później, czemu raptem normalnie ze sobą gadamy

- No okej okej papa - olałem go i wyszedłem z własnego pokoju, zobaczyć czy policjanci robią to co im każe.

Hejo, kolejny rozdział

Sorry że takie krótkie ale myślę że będzie to lepszy pomysł aby były częściej i krótsze. A wy co o tym myślicie?

Błędy - przepraszam

Bay bay :*

Aaa, możecie zgadywać kto będzie nowy w książce :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top