Rozdział 56 (WAKACYJNY 6/7)
* Pov Erwin *
Nie dość że myślałem nad swoim życiem, które już mnie bolało to jeszcze te cholerne wyjmowanie kuli z mojej nogi. Nawet nie mógłbym określić tej skali bólu, bo wypadała poza.
- Proszę się nie wiercić, bo mam skalpel w ręku - oznajmił
- No przepraszam za to że mnie to KURWA boli! - wyszeptałem aby nie drżeć się na cały szpital
- Siema - nagle do sali z nikąd wszedł wkurwiony Nicollo
- Ale proszę..
- Nie dyskutuj - powiedział w stronę lekarza - Daj mi to, ja to szybciej zrobię - wyrwał mu z ręki skalpel i szczypce
- Proszę pana - odezwał się, ale Carbonara przywalił mu z pięści tak, że zemdlał
- Nie będzie mi tutaj dyskutował - odrzekł do leżącego, a poźniej zwrócił się do mnie - Jak coś, nigdy tego nie robiłem więc no..
- Ty to naprawdę jesteś zbyt porywczy - odparłem - Ale podoba mi się twoje zagranie - uśmiałem się
* Pov Kui *
Gdy akurat przechodziła pielęgniarka, poprosiłem o filiżankę herbaty do gazety, bo coś mi się wydaje że zostanę tutaj dłużej niż 24 godziny. Wziąłem do rąk kubek, przybliżając go do moich ust.
- Kurwa! - ktoś krzyknął, przez co wylałem trochę herbaty na siebie i podłogę
- Czy to był Erwin? - podpytał David, biorąc chusteczkę ze stołku
- Pff, cienias - parsknął Dia
- Przestań - odezwałem się, wycierając swoją koszulkę - Możesz chociaż raz nie pokazywać focha, bynajmniej w szpitalu..
- To niech on nie odgrywa szopek - odrzekł - Drze się jak małe dziecko, a przypominam wam, jest przestępcą!
- Jeszcze głośniej debilu - oznajmił David - Niech wszyscy usłyszą, to napewno policji nie wezmą
- Kogo nazywasz debilem, debilu - odpowiedział mu - Nie muszę ci wspominać tego że zabiłeś policjanta - wyszeptał
- Zamknijcie się obaj - rzekłem - Możecie chociaż raz się nie kłócić. Wasi przyjaciele leżą tam na salach, a wy wydzieracie się na cały budynek jak jacyś królewicze - oznajmiłem, gdy nagle coś zaczęło mnie uciskać w klatce piersiowej
- Kui, co jest? - zapytał zmartwiony David, podchodząc do mnie
- Słabo mi.. strasznie.. - wyszeptałem ledowe co - Przynieście mi wo... - w tym momencie straciłem przytomność
* Pov David *
Cały spanikowany zaistniałą sytuacją, zacząłem krzyczeć aby przyszedł jakiś lekarz. Lecz zamiast niego z jakiejś sali wybiegła pielęgniarka, która jeszcze niedawno dawała dla chińczyka herbatę i szybko pobiegła po wózek inwalidzki. Razem z Dia, udało nam się go zapakować i zawieść na kozetkę lekarska, obok nieprzytomnego San'a z owiniętym brzuchem.
Conajmniej 3 lekarzy się zbiegło, a nam kazano wyjść poczekać. Ze stresu aż zacząłem obgryzać paznokcie, a Garscon po prostu nie okazując emocji, usiadł, bacznie czekając. Chodziłem w tą i z powrotem, mimo iż zapewne dostanę jakieś informacje za 10 minut.
- Usiądź - rozkazał Dia - Poczekajmy na spokojnie
- Co tu się dzieje - mówiłem niedowierzając - Najpierw San z Erwinem, teraz Kui.. kurwa - skomentowałem krótko
- Nie ma sensu teraz chodzić, przyniosę ci wodę - wstał i udał się do recepcji
* Pov Erwin *
Moim zdaniem Nicollo naprawdę nadawał się na lekarza. Napewno byłby lepszy niż tamten. Przy nim chociaż nie bolało mnie tak bardzo jak wcześniej. Wszystko było zrobione w jakieś 10 minut, a ja mogłem cieszyć się że w końcu mam wyjęta kule. To się nazywa osoba warta poznania.
- Dzięki - przybiłem z nim piątkę - To co, wracamy?
- Ta tylko daj mi umyć ręce - pokazał swoje dłonie, umazane w krwi a poźniej podszedł do zlewu - Jak ci się chodzi?
- Super, nic mnie nie boli - odparłem
- I dobrze, bo myślałem że ci nerw przeciąłem, ponieważ był bardzo blisko kuli - oznajmił - Jak widać, na całe szczęście nie
- Masz fatra - rzekłem - A tak "by the way" co z tym lekarzem? - skierowałem wzrok na leżącego
- Chuj z nim, idziemy - powiedział i razem opuściliśmy, z czego ja jeszcze troche kulejąc, sale zabiegowa
Na korytarzu zauważyliśmy Die oraz popijającego wodę Davida. Jednak wiedziałem już dobrze że coś mi nie pasuje. Rozejrzałem się dookoła i stwierdziłem że brakuje jeszcze jednej osoby.
- Gdzie Kui? - zapytałem, siadając lekko na krześle
- Zemdlał, lekarze walczą o jego życie - wyjaśnił Garscon, natomiast David cały się trząsł
- Co?! - krzyknęliśmy razem z Nicollo w tym samym momencie
* Pov Hank *
Odkąd wróciłem do pokoju hotelowego, nie ruszyłem się z łóżka, nawet na kilka sekund. Miałem schowana twarz w poduszce, ale nie płakałem, bo wiedziałem że takie sytuacje się zdarzają, a ja nie mogę być beksa lala. W końcu, jestem policjantem.
W świętym spokoju, który trwał godzinę, do mojego pokoju nagle ktoś zastukał. Moja pierwszą myślą był Pisicela, który zapewne chciał się czymś pochwalić, ale zdziwiłem się gdy ujrzałem Grześka z bombonierka z czekoladkami. Podniosłem się z pozycji leżącej i popatrzyłem się na niego od góry do dołu, czekając aż coś powie.
- Nic? Żadnej reakcji? - zaczął - Ta dam! Dla ciebie - wręczył mi pudełko - Żebyś nie smutał
- Skąd wiesz że..
- Nie ważne - przerwał mi - Poza tym widzę, nie wyszedłeś z pokoju od godziny, pomimo że mamy teraz imprezkę na plaży - oznajmił
- Dzięki - przytaknąłem - Ale.. odchudzam się - położyłem słodycz na szafce
- To może Effy będzie chciała bo właśnie tutaj jest - odparł - Wchodź! - krzyknął
W tym momencie moja mina lekko rozpromieniła się, widząc policjantkę, stojącą przy drzwiach.
- To ja was zostawiam, nara - Grzesiek pożegnał się i szybko wyszedł, zostawiając nas samych
Macie rozdział :)
Błędy - przepraszam
Bay bay ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top