~Stare Halloween~

Hejka! Postanowiłam wziełam udział w Challang'u Halloween'owym. Zapraszam do innych wspaniałych osóbek! [Na #Halloweenchallange je znajdziecie] Bo wykonali mega robotę.

Ilość słów: 3000 napisane 3004/3014
[bo wynik błąd jak ktoś znajdzie napiszcie mi]

Słowa kluczowe: Biblia, Grzebień, Góra lodowa, Sandały, Kolejka, Whisky.

Ship: Dia x San

Zgóry przepraszam za ewentualne błędy językowe i zapraszam do czytania! ^^

Ciekawostka! Osoby w tym Oneshot mają:
Dia- 17 lat
San- 18 lat
Nine- 15 lat
Sky- 16 lat
Heidi- 17 lat
Erwin- 18 lat
Monte- 19 lat
Rozalia- 15 lat
Carbo- 16 lat
Kayli- 15 lat
David- 18 lat
_______________________________________
San Pov:

Pamiętam to jak by się zdążyło dziś, a nie 8 lat temu. Ach te piękne wspomnienia popatrzałem na mulata śpiącego już na moich kolanach. Ciepło płynące z kominka też zaczęło mnie otulać czułem się coraz bardziej senny. Dałem buziaka w czoło Dii i zasnąłem, opierając się o oparcie kanapy.

[8 lat temu]

CZEŚĆ SAN będę jutro robić imprezę Halloweenową. Odbędzie się około 18. Mam nadzieję, że będziesz - Usłyszałem podekscytowany głos mojego hmm przyjaciela.

Tak Dia przyjdę - odpowiedziałem, przewracając się na plecy.

A zapomniałbym San musisz się przebrać za jakąś straszną postać albo coś z filmu. Ja będę Darth Vaderem więc jest już zajęty. - chłopak zaakcentował końcówkę zdania.

Tak, tak Dia - zaśmiałem się z niego.

Dobrą dzwonię do innych pa San. - od powiedziałem mu szybko i rozłączył się. No dobra, za kogo, by się przebrać może coś klasycznego? To może duch nie zbyt nudne. Hm może wampir? Kurde pewnie David będzie za niego przebrany. Dobra mam zombie nawet mam ciuchy, a o makijaż poproszę Skay na pewno mi pomoże.

Wstałem z łóżka i podszedłem do szafy wyciągnąłem z niej większą bluzkę z długim rękawem w czarno-zielone paski i granatowo-szare spodnie z dziurami, no i git. Rzuciłem ciuchy na łóżko i zabrałem nożyczki z piórnika na biurku. Usiadłem na skraju łóżka i zrobiłem parę dziur w koszulce i potargałem trochę końce rękawów, aby wyglądały na bardziej zepsute. Położyłem te ubrania na oparcie fotelu w moim pokoju i odłożyłem nożyczki. Halloween jest jutro, więc napiszę do Sky, ale najpierw poszukam jakiegoś ładnego przykładu. Położyłem się wygodnie na łóżku nawet nie wiem, kiedy pojawiła się już 22:30. Napisałem jeszcze szybko do Sky.

☼︎Sanik☼︎
Hej Sky zrobiła byś mi harakteryzacje na jutrzejszą imprezę Dii?

☁︎ Skyuś☁︎
Jasne. Przyjde o 16 troche to potrwa jeśli będziesz chciał coś konkretnego najwyżej przyjdziemy pierwsi.

☼︎Sanik☼︎
Dzięki Dobranoc

☁︎ Skyuś☁︎
Dobranocki

No dobra to załatwione, poszedłem się jeszcze wykąpać i przebrać. Gdy wróciłem do pokoju zauważyłem powiadomienie z telefonu. Zobaczyłem na wyświetlaczu Nieznany numer - hmm wywalone ide spać. - położyłem się w łóżku i zasnąłem niemal natychmiast.

Dia pov:

Miałem mega kostium na dziś był to nowo kupiony strój Darth Vadera,

właśnie szykowałem pokoje na imprezę, gdy nagle usłyszałem ten śmiech. Zdecydowanie był mi bardzo znajomy, moja siostra zawsze kochała mi dokuczać a ja jej więc zakładałem że zapewne dosypuje czegoś do soku albo dosypuje do babeczek które chyba wyszły dobrze mam nadzieję że nikt nie będzie miał zatrucia pokarmowego.

DIAAA - Usłyszałem wysoki głos Nine. - CHODŹ DO KUCHNI.

IDE - odkrzyknołem i zszedłem ostrożnie z drabiny ruszyłem w strone kuchni. Gdy do niej wszedłem zobaczyłem moją siostrę która właśnie wyciągała ciasto z piekarnika. Jak się nie oparzy i nie zrzuci ciasta na podłoge to będę w przyszłości ministrantem.

Dia mogę być na imprezie proszę nie będę ci dokuczać. - gdy mówiła odłożyła ciasto na blat kuchenny i zrobiła kocie oczy w moją stronę.
Dobra, ale proszę nie odwalaj. Będzie Sky i Rozalka, więc się dogadacie. - gdy skończyłem mówić zadzwonił mój telefon był to San.

- Hej San co tam?

- Hej Dia my ze Sky wpadniemy szybciej mam nadzieję, że nie będziesz zły. - Zły na Sana nigdy no może, wtedy kiedy nagle mi zabiera telefon albo ubrania i muszę za nim biegać.
- Jasne San nie ma problemu pomożecie mi z dekoracjami. A ja się wtedy przebiorę to do zobaczenia. - pożegnałem się i popatrzyłem na siostrę, która była chyba zbyt szczęśliwa, bo przypadkiem zrzuciła nóż z blatu i się sierota skaleczyła.

AAUu - od razu krzyknęła, gdy ostrze dotknęło jej skóry.

Pepega - zaśmiałem się i szybko wyciągnąłem apteczkę z szafki. Podbiegłem i powoli opatrzyłem jej ranę. - Uważaj na siebie bardziej. Dalej się zastanawiam jak ty w domu sama zostajesz.

Aha normalnie - burknęła ponuro, po czym syknęła z bólu. - Ał... Dia mocno się przecięłam? - zapytała ze łzami w oczach zapewne wystraszyła się z bólu i dość dużym widoku krwi.

Nie siostrzyczko to tylko lekkie przecięcie około jednego albo dwóch centymetrów - zaśmiałem się i związałem bandaż na jej przedramieniu, poczochrałem po włosach. Głupia, ale nadal moja kochana siostra i nic na to nie poradzę. Podniosłem nóż i położyłem w zlewie szybko też starłem krew, a że zaraz mieli przyjść San i Sky kazałem siostrze siedzieć na krześle i czekać na wymienioną wcześniej dwójkę. Stwierdziłem, że się już przebiorę i podbiegłem po schodach do pokoju.

San pov:

Zapukałem do drzwi Dii o dziwo nie on otworzył.

- Cześć Nina co tam? Gdzie Dia? - zapytałem i wszedłem do środka, a zaraz za mną Sky.

- Hejka Sky i San. - przytuliła różowo włosom. - Przebiera się na górze może, chodźcie do kuchni. - Brunetka skierowała się w stronę kuchni. My ruszyliśmy tuż za nią.

Usiedliśmy na stołkach przy wyspie kuchennej. Sky i Ninę bardzo żywo rozmawiały ze sobą, ja wolałem poczekać na przyjaciela. Co do tego każdy myślał, że umawiam się ze Sky, co nie było w ogóle prawdą ja i ona byliśmy jedynie przyjaciółmi po zatem oboje mieliśmy inne orientację seksualne, o czym nikt nie wiedział. Różowo włosa wolała tylko kobiety, a ja wolałem Die Garcon. Tak od jakiegoś czasu zacząłem się inaczej czuć i zachowywać przy mulacie, jakbym nie zawsze używał mózgu możliwe, że to przez Die, który jest trochę ulumulu, jak to niekiedy mówił Erwin.

Z zamyśleń wyrwało mnie dotknięcie w prawie ramie, podskoczyłem z przestraszenia i szybko odwróciłem ujrzałem mutala w stroju Darth Vadera.
- Pomożesz San? - powiedział i posłał mi uśmiech.

- Jasne idę już.

Dia pov:
[18:50]

Wszyscy już się pojawili nawet Erwin i Grzesiek byli przed czasem co często się nie zdarza. Śiwy był przebrany za księdza, a Monte za policjanta. Nawet ładne stroje. Po Sky i Sanie przyszli Carbo z Davidem. Grzyb był ubrany chyba jako rajdowiec, bo miał kask nie wykazał się zbytnio. Następny był David, który wybrał robota zrobionego, że kartonu. Po o jakiejś 17 przyszły dziewczyny Hedi, Kayli, Rozalia. Dziewczyny były pomysłowe Heidi była w stroju kota, a Rosa w małpkę. Za to Kayli była kowbojką.
Sky i San, o których wcześniej wspomniałem byli przebrani za czarownice i zombi. Nina musiała zrezygnować ze swojego stroju i przebrała się za mumie. Aby nikt jej nie dopytywał o bandaż na ręce.

Po jakimś czasie moja siostrzyczka chciała poszpanować i zabrała z barku taty whisky. Nie była zbyt mądra z tym planem, ale jak już ukradła, to postanowiłem, że zagramy w butelkę.

- Ej Kochani co wy na grę w butelkę, skoro już Ninę przyniosła trunek, to zagramy inaczej. Kiedy ktoś z nas nie odpowie bądź nie będzie chciał wykonać wyzwania będzie mieć zapisane na kartce i wypije shota. - klasnąłem i zabrałem pustą butelkę. Wszyscy się zgodzili, a więc usiedliśmy w kole.

Po dość nudnych pytaniach i wypiciu kilka shotów i kilku kolejkach z niechęci do gry. Erwin postanowił przerwać i opowiedzieć o swoim mega pomyślę.

- Chłopaki... i panie - spojrzał na dziewczyny, które już miały się obrażać. - Może mała wycieczka do opuszczonego Szpitala? Jest już po 20, a jesteśmy za starzy na cukierek albo psikus. No chyba nie spotykam się z nudziarzami? - Po ostatnich słowach wszyscy na siebie popatrzeliśmy i niestety zgodziliśmy się z siwym.

- Dobra możemy, ale jak coś się stanie, to ty odpowiadasz - powiedział San, patrząc na Erwina.

Pov San:

Erwin nie wiedział chyba o ostatnich wiadomościach, które mówiły o opuszczonym od kilku lat psychiatryku, którego już nigdy nie opuściła grupka poszukiwaczy duchów.

- Nie dygaj się Sanik. Nawet nasz ulumulu się zgodził nie może być tak źle. Najwyżej Rozalka pierwsza idzie na pożarcie. - zaśmiał się. A Rozalia zaczęła się bać.

- Nie boję się Erwin, ale to może się źle skończyć. Ale dobra chodźmy - wzruszyłem tylko ramionami i wszyscy opuściliśmy dom.

- Ja tam jestem zadowolony zwiedzimy i będzie mega. - powiedział Carbo. No cóż, niech będzie.

Szliśmy przez las, który otaczał cały ośrodek psychiatryczny coraz bliżej tym więcej czułem niebezpieczeństwa i niepokoju nie miałem zamiaru się jednak poddawać, bo nawet Dia był zadowolony nie będę im tego psuł. Po jakiś 30 minutach byliśmy już przy jedynym wejściu. Było to wybite okno w razie ucieczki bardzo nieporadne.
Z zamyśleń wyrwał mnie David.

- Idziesz czy zostajesz nudziarzu? - zaśmiał się na ostatnie słowo. Nic nie odpowiedziałem i ruszyłem za resztą było dość spokojnie.

- San? Wszystko okej? Wydajesz się bardzo zamyślony nic się nie stanie spokojnie. - pocieszał mnie mulata i złapał za rękę, aby dodać mi otuchy.

Dia pov:

Martwiłem się o zamyślonego Sana nie lubiłem, kiedy był smutny, a teraz taki się wydawał. Złapałem go za rękę z dwóch powodów pierwszy był, aby dodać mu otuchy. A drugi to, że ja tego potrzebowałem lubiłem Włocha, ale od pewnego czasu coś dziwnego zacząłem czuć w brzuchu w jego pobliżu.

- Dia - zapytał mnie przyjaciel i tym wyrwał mnie z kłócących się myśli co mam robić. Spojrzałem na nasze złączone dłonie i zabrałem szybko rękę.

- Przepraszam - powiedziałem z odwróconym wzrokiem.

- hm za co? - popatrzał na nasze ręce, po czym znów je złączył - Jeśli pozwolisz wolałbym tak zostać. - rzucił do mnie promienny uśmiech i ruszył w stronę kolejnego pokoju do eksploracji, a ja za nim.

Byliśmy chyba na dziecięcym oddziale, bo były tu jakiejś stare misie, a nawet małe sandały. Zniszczone obrazy dekorowały już nie zbyt piękną ścianę. Oznaczałoby to, że jesteśmy w części szpitalnej dziecięcej. Tak jakiś głupek pomyślał, że idealnym planem będzie zrobić psychiatryk i szpital dziecięcy w tym samym budynku. Popatrzałem na San, który coś podnosił.

- Popatrz co znalazłem. Całkiem słodkie - odwrócił się w moją stronę i pokazał poniszczony rysunek dziecka.
Ostrożnie podszedłem do przyjaciela i spojrzałem na jego znalezisko. San za to po chwili odłożył na zepsuty materac obraz i złapał moje ręce. Nie wiedziałem co się tu dzieje, a po kolejnej sekundzie poczułem delikatne usta na moich. Byłem podekscytowany i zdziwiony, ale dość szybko oddałem pocałunek, był naprawdę przyjemy.

San pov :
Spojrzałem na oczy mulata, a on na moje. To co zrobiłem było spontaniczne. Ale na pewno nie powiem, że tego nie chciałem.

- Ja...- powiedziałem po chwili.

- San... - Dia dalej patrzał na mnie tym wzrokiem, który był zagubiony, ale i chyba zakochany. Nie powstrzymałem się i dałem mu jeszcze jednego buziaka. W tym momencie usłyszeliśmy zbliżające się kroki. Szybko się odsunęliśmy i odwróciliśmy w stronę drzwi, w których znajdowała się cała grupa.

- no no, a wy, gdzie się podzialiście? - zapytał Erwin, który chyba jako jedyny widział co zrobiliśmy, bo posłał nam oczko.

- Szukaliśmy was i tak tu trafiliśmy. - szybko skłamałem i szybko ruszyłem do reszty, a za mną mulat.

Po jakichś kolejnych dwóch pokojach, w których nic nie było zadzwonił do mnie numer z wczoraj. Erwin namawiał, abym odebrał, więc to zrobiłem i włączyłem tryb głośnomówiący.

Witaj Sanie Thorinio, jaki i witam twoich towarzyszy. Zapewne zastanawiacie, jak się do was dodzwoniłem i jak znam wszystkie wasze dane. Niestety nie odpowiem na te pytania żaden magik nie zdradza tajemnicy swoich sztuczek. Mogę wam tylko przekazać, że was widzę i właśnie rozpoczęła się wasza Ostatnia Noc. - połączenie zostało rozłączone, a my jedynie się na siebie patrzeliśmy. Jak ostatnia noc? Wiedziałem, że coś będzie nie tak.

- Skąd ty masz ten numer i dlaczego on mówi, że to nasz koniec? - zapytał Erwin.

- On nas chce zabić?! - Rozalia się wystraszyła. Pocieszała ją Heidi.

- Na pewno to jakiś żart chodźcie idziemy dalej - powiedziała nie wzruszona Kayli i ruszyła do następnego pokoju, w którym od razu krzyknęła.

Pobiegliśmy wszyscy do pokoju. W którym ujrzeliśmy trzy martwe ciała? A na ziemi była karteczka, którą podniosłem. Było tam napisane krwią.

Będziecie kolejni. Zabawa się rozpoczęła. Powodzenia.

- co tam jest? - zapytał Erwin.

- Że zabawa się zaczęła napisany krwią - pokazałem kartkę przyjacielowi.

- Co? Krew? - Rozalia zaczęła panikować. Do tego czasu była odwrócona plecami do ciał. Tak zaleciły jej dziewczyny.

- Rozalka spokojnie to na pewno sztuczne, a chłopaki tylko żartują - uspakajała ją Ninę. Dia też był przerażony chyba tylko ja i Ninę mieliśmy jeszcze zimną krew.

Spojrzałem na kartkę na jednej z szafek nocnych. Była tam zagadka.

Tytanik utonął od tego, a pomimo to teraz jest tu tego obraz.

- Ej tu jest zagadka - machnąłem kartką. - wszyscy podeszli i spojrzeli na kartkę z zagadką.

- Ej wiem, gdzie jest Obra z górą lodową. - David. niemal krzyknął i postanowiliśmy tam pobiec.

Dia pov:

Bałem się, ale w trakcie biegu trzymał mnie San, który ocieplał tę nie przyjazną atmosferę. Wbiegliśmy do pokoju 103 i Monte zdjął obraz zza, którego wypadła kartka z kolejną zagadką.

Bądźcie cicho, a może was nie znajdzie. Bącicie niezauważeni. Pokój 108.

W momencie kiedy skończyliśmy czytać usłyszałem piłę mechaniczną. Byłem przerażony i wtuliłem się bez zastanowienia w Sana. Który dalej udawał nie wzruszonego, on tylko mnie mocniej przytulił. Po chwili głos ustał, a my po cichu ruszyliśmy do pokoju 108. W pokoju była kartka, którą podniosłem i po cichu przeczytałem wszystkim.

Macie 5 minut. Jeżeli obejdzie się bez ofiar wygrywacie. A teraz BEREK!

- Co to ma być?! - Krzyknął zdenerwowany Carbo. - Jak chcesz nas straszyć, to może bardziej, a nie przez kartki! - chyba nie wytrzymał, bo wybiegł na korytarz, a po chwili usłyszeliśmy znów stukot piły.

Wszyscy w popłochu uciekaliśmy do wyjścia było na dosyć. Postać była coraz bliżej. Nagle usłyszałem krzyk Ninę. Upadły na ziemie, podchnęła się o grzebień, który był już przełamany w pół. Byłem przerażony, ale nie mogłem zostawić siostry szybko pomogłem jej wstać, a już kilka metrów od nas był gość z piłą. Carbo chyba się nie poddawał i wyrwał biblię Erwinowi i rzucił w głowę oprawcy. Zaczęliśmy uciekać, lecz. Nagle rozległ się wielki krzyk Kayli, która dostała nożem w lewą nogę. Tym razem Grzegorz postanowił zasiać starach i wyciągoł broń z kabury każdy nawet oprawca myślał, że to zabawka i odrzucił piłę, wyjmując kolejny nóż, rzucając go w Heidi, której tylko trochę nacięło skórę, bo szybko zareagowała unikiem. Rozległ się strzał spojrzeliśmy na bruneta w stroju policjanta z bronią wycelowaną w leżącego teraz oprawce, który mimo tego rzucił jeszcze nożem w stronę Rosali, ale obronił ją David, który oberwał w ramię. Carbo już dawno biegł w stronę okna z Kayli na rękach za to ja i San pomogliśmy Davidowi. Przed nami biegły Dziewczyny i Erwin. A Monte jeszcze raz strzelił tym razem w ramię człowieka ubranego na czarno. Niestety udało mu się wyciągną coś jeszcze. Był to granat rzucił go w naszą stronę. Udało nam się uciec przed okno, ale eksplozja wysłała dość duży odrzut. Rozbłysło się mega światło i poczuliśmy ciepło odrzuciło niektórych trochę do tyłu. Otworzyłem oczy po raz ostatni i ujrzałem palący się ośrodek psychiatryczny. Nie zdążyłem się przyjrzeć ze względu na to, że zemdlałem. Obudziłem się dopiero w szpitalu, a koło mnie siedział też trochę zadrapany San.

San pov:

Kiedy budynek wybuchł kilka osób zemdlało z za mocnego odrzutu był to też niestety Dia. Szybko do niego podbiegłem i sprawdziłem puls. Oddychał i był tylko poharatany niestety jeszcze Montana był poszkodowany był za blisko okna i odrzut był zbyt mocny, brunet uderzył głową w drzewo i chyba prent przebił mu brzuch. Tyle dowiedziałem się od Erwina. Heidi zadzwoniła na 991 z racji za dużych szkód naszych przyjaciół. Po nie wielkim czasie przyjechało pogotowie straż i policja. Przesłuchiwali tylko nieposzkodowanych. W tym mnie powiedziałem cała historie. Zabrali nas wszystkich do szpitala na badania. I tam czekaliśmy na rodziców. Udało mi się wybłagać pielęgniarki o to, abym został z Dią w pokoju. Gdy ten otworzył oczy byłem szczęśliwy jak nigdy, nic poważniejszego poza złamaniem nogi i wybiciem barku oraz lekkiego wstrząsu mózg mu się nie stało. Jego siostra była w nieco lepszej sytuacji, bo wyszła tylko ze złamaną ręką. Ja miałem tylko trochę poharataną twarz i ręce, a na plecach bandaż, bo granat wybił szyby i kilka odłamków mnie dorwało. Spojrzałem na oczy Dii, były chyba spokojne. Zdjąłem mu maskę z tlenem i pocałowałem jak najczulej mogłem. Niestety do sali weszła osoba, szybko się oderwałem od ust mulata i spojrzałem na drzwi, w których stała tylko Ninę z gipsem na ręce, a po chwili weszła też Sky, która ukryła się za plecami Ninę, przytulając ją tym samym.

- Widzę, że przeszkodziłam? - zaśmiała się cicho.

- A ja widzę, że tobie też nie brakuje towarzystwa - Sky chyba wiedziała, że o nią chodzi i schowała się za Niną bardziej. - Sprawa prywatna - wywróciła oczami i odwróciła do Sky.

- Nieźle siostra - powiedział Dia, łapiąc mnie za rękę. - chodźmy zobaczyć co u innych.

Posadziłem Die na wózku i skierowaliśmy się do Erwina siedzącego na krześle przed salą operacyjną. - Erwin? - zapytałem, na co chłopak podniósł I skierował twarz w naszym kierunku. Łzy płynęły mu strumieniami. - Grzegorz może nie przeżyć... - powiedział smutny, a Sky szybko podbiegła do niego i zaczeła pocieszać.
W tym momencie wyszła pielęgniarka z sali operacyjnej i poinformowała o stabilnym stanie zdrowia chłopaka Siwego.

Dia pov:
[tydzień później]

Od policji dowiedzieliśmy się o tym, że nie znaleźli żadnego ciała, tak jakby nikogo tam nigdy nie było. San uważał, że jeśli nic nam nie jest i że ten człowiek zniknął to dobrze i wszystko wróci do porządku. W wiadomościach ani w gazetach nie pojawił się żaden artykuł. Tylko my wiedzieliśmy, co się tam stało.

- Dia? - zapytał mnie chłopak. Popatrzałem na niego i uśmiechnołem się - znów o tym myślisz? Daj już spokój i chodźmy do tego kina. Wzruszyłem tylko ramionami i wyszliśmy z domu.

[teraz]

Obudziłem się i ostrożnie podniosłem głowę z kolan mojego narzeczonego. Popatrzałem na kominek, który się już wypalał, ostrożnie Wstałem i dołożyłem trochę drewna do kominka. Gdy się odwracałem, ujrzałem coś za oknem, jakby czarną ludzką postać patrzącą się na nas. Gdy jeszcze raz tam spojrzałem kompletnie nikogo tam nie było. Bałem się, bo wiedziałem, że to może był włamywacz. Obudziłem szybko Sana.

- San, san obudź się - trząsłem lekko jego ramieniem, aż ten otworzył oczy.

- Co się dzieje Dia? - powiedział cichym zachrypniętym głosem.

- Ktoś, ktoś stał za oknem i patrzał na nas. Co jeśli to jakiś włamywacz? Zamknąłeś drzwi? - zadawałem pytania bez opanowania przeraziłem się, bo znów śnił mi się ten koszmar.

- Dia spokojnie - przytulił mnie mocno i głaskał uspakajają o po plecach. - Kochanie znów śnił ci się koszmar?

- Tak, ale San on on był tu naprawdę - z oczu zaczęły mi spływać łzy. A Włoch je tylko wycierał.

- ci iii jestem tu i nikt Ci nie zrobi krzywdy spokojnie. - rozległo się nagle dzwonienie telefonu Sana.
Wziął telefon i odebrał. - Halo? - zero odpowiedzi - Halooo? - znów zapytał. - Ktoś tam jest?

- Historia lubi toczyć koła - coś nagle na zewnątrz strzeliło. - Tym razem was zabije. - głośny szyderczy śmiech się rozniósł po pokoju, a San szybko rozłączył połączenie.

- Dia historia toczy koło...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top