Rozdział II Prezentacja w gabinecie Panicza
Z wyszczotkowanym, puchatym futerkiem i różową wstążką zawiązaną w kokardke na szyi siedziałam posłusznie na poduszce. Sebastian niósł mnie do gabinetu Ciela.
Demon zapukał do drzwi.
- Wejść.
Uchylił lekko drzwi i uśmiechnął się.
- Paniczu, mamy wyjątkowego gościa.
- Kogo niby?
- Panienkę Reader.
- Że niby kogo? - warknął nieco zirytowany.
Otworzył drzwi na oścież i wszedł do pokoju. Zatrzymał się przed biurkiem swojego pana, pokazując poduszkę.
- To Reader, kotka, która należy do rzadkiej rasy antyalergicznej. Mogę ją zatrzymać, paniczu?
Wachał się, spoglądając na mnie z kwaśną miną. Trzeba kupić sobie jego miłość!
Rozejrzałam się. Przede mną stała szachownica. Zapewne Phantomhive doskonalił swoje umiejętności gry, samotnie rozmyślając nad posunięciami. Podziękowałam w duchu senpai'owi za to, że nauczył mnie grać w szachy.
- Miau... - przesunęłam łapką jeden pionek.
Hrabia otworzył szerzej oczy.
- Niesamowite!
Obeszłam szachownicę i spojrzałam na papiery z boku. Propozycja współpracy z firmą "Słodkości pana Twinninga". Zrobiłam równie skwaszoną minę jak przedtem jednooki.
- Wrr! - podrapałam papierzyska zrzucając je na podłogę.
- Hej!
- Paniczu... Właśnie miałem zawiadomić, że właściciel tej firmy jest spryciarzem na skraju bankructwa. Robił różne wykręty, przez co pozbył się częściowo konkurencji.
Podeszłam bliżej. Oczy moje i Ciela znajdowały się na tej samej linii.
Niech będzie, odrobina uroku załatwi sprawę.
Moje kocie oczy zamigotały, tak samo jak to należące do Phantomhive'a.
Uśmiechnął się.
- Mądry kot.
- Miau! - zeskoczyłam na jego kolana. Wiedziałam, że nie będzie miał nic przeciwko.
Podrapał mnie za uchem. Mruczałam z zadowolenia. Mój mistrz miał rację, mam wyjątkowe zdolności manipulacji mężczyznami. Chociaż przy demonie mego serca nie były mi potrzebne.
- Sebastianie, wróć do swoich obowiązków. Jeśli się wyrobisz, odbierzesz kota.
- Yes, my lord - ukłonił się. - W takim razie zostawiam u ciebie panienkę Reader, paniczu.
Drzwi się za nim zatrzasnęły, a ja obawiałam się co dalej. Phantomhive pogładził moje futerko.
- Kocie? Skoro taki mądry z ciebie zwierz, to może zagrasz ze mną w szachy?
- Miau!
Dobra, panicz mnie kocha, przebieg misji bezproblemowy.
Godzinę później wrócił mój demon.
- Obiad podano.
- Lubię tego kota, ma więcej inteligencji niż cała moja służba razem wzięta.
- Czyli może zostać, paniczu?
- Pod jednym warunkiem: czas podwieczorku spędza ze mną. Muszę rozgryść jakim cudem ten puchaty zwierzak ogrywa mnie w szachy.
Sebastian uśmiechnął się... Zakochałam się w tym uśmiechu już dawno temu, ostatniego żywota.
- Jak sobie życzysz, my lord.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top