Rozdział III Raport
Minął miesiąc odkąd wprowadziłam się do rezydencji Phantomhive. Nie licząc spalonej kuchni, tłuczonego szkła, wrzasków i napadów to bardzo spokojne miejsce.
Sebastian słabł, a tylko ja wiedziałam czemu.
Niegdyś silny demon nie potrzebujący snu, teraz co noc padał na łóżko, cierpiąc. Nie wiedział o tym, że go usypiałam za każdym razem, gdy atak się zaczynał.
Kiedy już usnął, zmieniałam postać. Pogładziłam jego chłodny policzek ludzką dłonią. Westchnęłam i pocałowałam go w czoło.
- Mam nadzieję, że nie będziesz już długo cierpieć, ukochany...
Usłyszałam jak coś lub ktoś stuka w okno pokoju. Odwróciłam się i z uśmiechem otworzyłam je okularnikowi.
- Nareszcie jesteś-
- Cii... Żadnych imion, znam twoje sztuczki, ale to chyba mogłoby obudzić demona. Miałem już z tym konkretnym do czynienia. Raczej nie przepada za mną.
- Rozumiem.
- Jak się sprawy mają?
- On cierpi... Nie umiem stwierdzić, ile czasu mu zostało.
- Nie martw się, dzięki twojej pracy będzie szczęśliwy. Zapytam... informatora, może on coś będzie wiedzieć.
- Podobno ma wraz z paniczem jechać do tego zakładu jutro, więc wróć za dwa dni. Dziękuję, że mnie wspierasz...
Pogładził mnie po włosach.
- To dla mnie przyjemność i obowiązek. Nie licząc tego, że większość czasu spędzasz w swojej prawdziwej postaci... Jesteś dla mnie jak młodsza siostra, której nigdy nie miałem.
- A ty dla mnie jak starszy brat, którego zawsze chciałam mieć. - Pocałowałam okularnika w policzek. - Wiesz... To życie po śmierci nie jest w cale takie złe...
- Niedługo będziesz najszczęśliwsza, wraz ze swoim... tym czymś... - spojrzał krzywo na Sebastiana. - No... Wybacz, że nie zostaję, ale robota wzywa. Proszę - podał mi małe zawiniątko i zeskoczył z parapetu.
Przyjrzałam się fiolce w mojej dłoni. Był to eliksir od mojego mistrza. Znieczuli ból Sebastiana, ale... Zostanie mu przez to mniej czasu... I tak niewiele go zostało.
Z lekkim wachaniem podałam mu specyfik doustnie.
______________
Arisa! Dzień twoich urodzin to dobry dzień! Dostałam wyniki z zadań otwartych na próbnym egzaminie z polskiego - 11/12 - *taniec szczęścia*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top