#8

9 Czerwca

Siedzieliśmy na pomoście i oglądaliśmy zachód słońca.
-Pięknie tu. Nie dziwię się rodzicom, ze tutaj przyjeżdżali.
-...
Spojrzałem na Rivę. Patrzyła na taflę wody odbijającą nasze twarze i czerwone słońce.
-Rivalle?
Nie zareagowała. Patrzyła w taflę wody rozmarzona.
-Riva?
-...Ah! Tak?
-Nad czym się zamyśliłaś?
-Zamyśliłam?... Tak. Myślałam o Twojej mamie. Zawsze kiedy tutaj siedziałyśmy opowiadała mi jedną i tę samą historie. Kochałam tę historię.
-Jaką historię?...
-Jak Twoi rodzice się poznali. Hahah. Śmieszny wypadek... Więc tak...
Miałam 20 lat kiedy spotkałam George'a. Łowił ryby dokładnie na tym pomoście a ja biegłam za piłka, która podczas zabawy wypadła mi z rąk. Piłka wpadła do wody, a ja przeskakując nad jego rzeczami poślizgnęłam się uderzając go. Oboje wpadliśmy do wody. Gdy wyszliśmy z wody skrzyczał mnie strasznie, po czym zaczął się śmiać i mnie przytulił. Powiedział, że nie chciał mnie nastraszyć i tylko żartował. Ja byłam przerażona ale też zaczęłam się śmiać. Wymieniliśmy się numerami telefonów i zaczęliśmy się spotykać.
-Poznali się tutaj?
-Tak. Byłam jeszcze młoda ale wiedziałam, że ich miłość jest na całe życie... Oh! Wstań! -podniosła mnie szybko. -Spójrz na niebo. Ten cudowny pomarańcz!
-Mama miała taki kolor włosów.
-Dokładnie. -spojrzałem na Rivę. Uśmiechała się szeroko.
-Zbieramy się?
-Tak. Przecież masz pracę.
-PRACA! PAPIERY! CHOLERA! -szybko wsiadłem na rower. -JEDZIEMY!
-Już już! -szybko spakowała jedzenie i pojechaliśmy.
Podczas drogi rozmyślałem trochę o mamie.
-Riva.
-Tak?
-Tamten pomarańcz.
-Tak? Co z nim? Nie podobał Ci się?
-Tak tylko myślałem... dobrze by Ci było w tym kolorze.
-T-Tak myślisz? Może kiedyś się zafarbuję skoro tak sądzisz.
-Wyglądałabyś ślicznie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top