#4

22 Kwietnia

Pociągnęła mnie za rękę.
-NIE DOTYKAJ MNIE! DO CHOLERY JASNEJ!!
Zaczęła nakładać mi kurtkę.
-Nie szarp się. To nie boli.
-ZOSTAW MNIE!
Wywaliła mnie i zaczęła nakładać mi buty siadając na mnie tak, ze nie mogłem jej zdjąć. Wiłem się jak mogłem.
-WARIATKA!! ZOSTAW MNIE NATYCHMIAST!!
Wstała. Nie ubierając się ciągnęła mnie do drzwi.
-PUSZCZAJ MNIE!!
Obwinęła mnie rękoma i podniosła.
-Co do... Rivalle!!
-Potem będziesz mi dziękować.
Odważyła drzwi nogą i wyszła ze mną na rękach na dwór.
-RIVALLE!! RIVA!! ZOSTAW! CHCE DO ŚRODKA! BĘDĘ CHORY!! PUSZCZAJ MJIE NATYCHMIAST!! -wstrzymałem oddech.
-Nie możesz nie oddychać bo się udusisz.
-...!
Niosła mnie tak do ogrodu. Po czym postawiła na ziemi.
-Weź głęboki oddech. Długo tak nie wytrzymasz wiesz? A ja puszczę Cię dopiero gdy będę wiedziała, że nie uciekniesz.
Wypuściłem powietrze z płuc i przycisnąłem się twarzą do jej klatki piersiowej.
-No i co Ty robisz Olivier?
-Jeżeli będę starać się oddychać w Ciebie to będzie dobrze...
-...Hm?
Pierwszy raz się tak bałem. Bałem się, że jeżeli tylko ją puszczę to zostanę sam i umrę. To powietrze jest nieczyste... odepchnęła mnie i odbiegła kawałek.
Zacząłem gonić za nią cały we łzach. To... upokarzające.
-RIVA!! Wracaj tu! Nieeee! Nie zostawiaj mnie!
-Hahahaha! No chodź! -śmiała się. Głupia... ale chwila...
-RIVA! Czekaj! Nie jest Ci zimno?! Wracaj tu ale już! -zatrzymała się.
-Martwisz się o mnie?...
-...E... CO?! Nie! To głupie! Ale jeżeli się rozchorujesz to mnie zarazisz i też będę chory!
-Hahaha! -znów zaczęła uciekać.
-RIVA! Riiiivaaaaaa!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top