Część 13 - Jak marionetka

A więc jest kolejny rozdział. Ciężko mi było, bo w myślach biłam się z tym, jak poprowadzić dalsze losy naszej syrenki i w końcu trafiłam na dobrą drogę - dla mnie, nie dla niego xD Mam nadzieję, że się Wam spodoba, poleją się łzy ( ja łezkę uroniłam :") ) i będziecie czekać z niecierpliwością na kolejny rozdział. Już mogę zapowiedzieć, iż "Only you, my love" chyli się delikatnie ku końcowi, ale jeszcze wiele się wydarzy ;D Tak więc miłej lektury i czekam na Wasze komentarze :)
_________________________________________________________________


Następny dzień był dla mnie koszmarem. Kiedy obudziłem się, nie mogłem do końca zrozumieć, że to, co się wydarzyło, nie było jednak tylko głupim koszmarem. Po raz kolejny zostałem okłamany, po raz kolejny czułem się beznadziejnie. Ale jeśli dzięki temu choć przez pewien czas będę się czuł potrzebny... to warto spróbować. Nieważne, jakie będą tego skutki. 

- Jestem beznadziejny... - okryłem się kołdrą i postanowiłem tego dnia nie wstawać w ogóle z łóżka. Już od dłuższego czasu marzyłem, aby choć raz słodko poleniuchować, nie przejmując się otaczającym światem. Oczywiste było, że ktoś mi przeszkodzi w tym. Już o 11 musiałem się zwlec z łóżka i pójść otworzyć drzwi Nathanielowi, który wparował do środka z masą zakupów. Przywitał mnie szybkim buziakiem i zaszył się w kuchni. Dopiero po zanalizowaniu wszystkich faktów wszedłem do okupowanego przez Natha pomieszczenia, by sprawdzić, co szykuje. Zdziwiłem się, kiedy chłopak zaczął szykować dla nas obiad. Jego zachowanie było dla mnie... dziwne. Ja bardzo się przejmowałem wczorajszym dniem, a on wydawał się... no, jakby miał to wszystko gdzieś, jakby tej rozmowy nie było.

- Nie przeszkadza ci to? - zapytałem nagle, gdy zaczął kroić wołowinę na cienkie plasterki.
- Hmm? Ale co? - mruknął wesoło, sięgając po sól i zerknął na mnie przez ramię.
- No... na przykład to, że zdradzasz swoją dziewczynę. I to z chłopakiem...
- Oh, oh... Słonko, to nie tak. - odłożył na bok nóż oraz pojemniczek z przyprawą i podszedł do mnie z uśmiechem - Ja po prostu zyskuję nowe doświadczenia. A to, w jaki sposób, to już może zostać między nami. Prawda? No właśnie, prawda. Więc, Ariel, proszę... Nie myśl o niej, a będzie nam lepiej.
- Nam czy tobie?

Nie odpowiedział już na to. Wrócił do gotowania, a ja mogłem stwierdzić jedno. Nathaniel nie okłamuje mnie, czy tej Lily... Okłamuje siebie. Nie wiem o czym myśli, nie wiem co nim kieruje. Ale żeby tylko tego nie żałował później... Nie chcę, żeby cierpiał. Nie chcę, żeby przeze mnie się źle czuł! Powinienem go jakoś odsunąć od tego pomysłu, ale nie umiem. Nie umiem, bo jest teraz, po części, mój...

- Nath... - objąłem go mocno w pasie i wtuliłem twarz w jego szyję. Zmienił perfumy na nieco mocniejsze... Ale i tak cudownie pachnie. Chciałbym, żeby to trwało jak najdłużej, żeby kłamał do końca naszych dni, żeby tylko był ze mną...


Grunt, to się nie zakochać znowu...


- ŻE CO?! - po moim domu rozniósł się bardzo głośny krzyk blondyna, kiedy przyszedł do mnie wieczorem z notatkami z lekcji, których nie miałem - Ma dziewczynę? I sypiacie razem?! Przecież tak nie można!
- No i co ja mogę... - burknąłem cicho, przewracając w zeszycie stronę i położyłem go znów na skanerze, a Alex złapał mnie mocno za ramię i odwrócił do siebie.
- No właśnie dużo możesz! Słuchaj... Lepiej, żebyś się nie wmieszał w to za bardzo, bo i tobie się oberwie. Nie wiem, co Nathaniel chce tym osiągnąć, ale na pewno nie będzie to miało dobrego zakończenia... Takie historie nigdy nie mają na końcu napisu happy end

Mimo, że był u mnie nieco od ponad godziny, opowiedziałem mu o sobie chyba wszystko. Brakowało mi tego, a wiedziałem, że jemu mogę zaufać. Musiałem się komuś wygadać. Poczułem dużą ulgę, kiedy wszystko z siebie wyrzuciłem. 

- Chcę tylko poczuć się w końcu szczęśliwy... - szepnąłem po chwili, zaciskając pięści - Chcę się w końcu uśmiechać, a nie płakać! Nathaniel... spodobał mi się. I to bardzo. Jeżeli jemu nie przeszkadza to, że ma dziewczynę, to mnie tym bardziej nie będzie! Chcę z nim być jak najdłużej się da! Nie obchodzi mnie to, jakie mogą być później konsekwencje. Może... może coś dobrego się wydarzy! Chcę choć raz myśleć optymistycznie... Ten jeden, pierdolony raz...
- Tylko nie zejdź z drogi rozsądku, dobrze? - poprosił, uśmiechając się miło i poklepał mnie po ramieniu, co dodało mi sił i pewności. Tego potrzebowałem od lat.
- O! Właśnie! I nie zapomnij o jednym, Ari... Dowiedz się, czego chce Nathaniel. Jesteś fajny. Nie chcę, żeby mój najlepszy przyjaciel stał się marionetką.


Miłość jest dziwna. Czasem po kilku latach pojawia się to szczególne uczucie, a czasem wystarczy nawet kilka dni i nie można bez tej jednej osoby żyć... 


Ile to już czasu minęło od tamtych wydarzeń, które zmieniły moje życie? Dużo. Naprawdę dużo. Zrobiło się zimno, coraz szybciej słońce zachodziło, z nieba zaczęły spadać piękne, białe płatki. Nadeszła zima. Kolejna. Tak - minął nieco ponad rok. Chyba wszystko się zmieniło. I to na lepsze. Straciłem powody do okaleczania się, częściej się uśmiechałem i mogłem przyznać otwarcie, że jestem szczęśliwy dzięki przyjaciołom. Zack nie chciał dla mnie źle, dlatego pozwoliłem mu się spotykać razem ze mną, Nathanem i Alexem. W końcu poznałem, jak to jest mieć paczkę przyjaciół. Dodatkowo moje stosunki z rodzicami się znacznie poprawiły, kiedy pokazałem im, że przestałem się krzywdzić. To sprawiło, że zaczęli mi bardziej ufać i nie grozili, że się wprowadzą do mnie. Odzyskałem dawną swobodę, bo już nie miałem dziennych wizyt rodziców, którzy dostawali świra, gdy nie było mnie w domu. Moje stopnie również się nieco poprawiły, choć sam nie wiem czemu. Może przez dobre wydarzenia więcej zapamiętuję... Blizny zostały. Nic z tym nie zrobię. Jedynie mogę zakrywać te na rękach zegarkiem, bransoletami, rzemykami czy różnymi innymi akcesoriami, żeby nie wzbudzać podejrzeń innych, gdy zakładam ubranie z krótszym rękawem.

Ale pewne rzeczy pozostały niezmienione, na przykład powód zachowania Zacka sprzed lat. Nie miałem odwagi pytać. W sumie chyba nie chciałem znać tej prawdy. Bo w końcu coś, co zmusza człowieka do takiego zachowania, nie jest czymś miłym a strasznym. Może kiedyś moja ciekawość wygra ze strachem i poznam tą tajemnicę...

A Nathaniel? Spotykaliśmy się często przez ten rok. Prawie że codziennie! Chodziliśmy wszędzie jako przyjaciele, ale gdy tylko nikt nie patrzył, Nath obejmował mnie, całował... Wiedziałem, że to tylko kwestia czasu... ale muszę przyznać - zakochałem się w nim. Zawsze czułem niemiłe ukłucie w sercu, kiedy musiał w połowie naszego spotkania iść do Lily. Bardzo chciałem, żeby zakończył z nią związek i wybrał mnie, ale nigdy nie zebrałem w sobie wystarczająco dużo odwagi, by powiedzieć mu to wprost. Było to dla mnie zbyt trudne... Chyba najbardziej bałem się odmowy, zaprzeczenia. Że to nie ze mną chce być. Że ja jestem tylko dodatkiem do jego życia. Nie chciałem w to wierzyć, dlatego pewne rzeczy tłumiłem w sobie, jak tylko się dało.

Przerwa świąteczna w szkole oznaczała więcej czasu wolnego. Niestety musiałem się podzielić czasem z Nathanielem z Lily, żeby nie miał awantury, że podczas dni wolnych od szkoły nie spotyka się z nią... Cudem stało się, że dwa dni przed świętami zarezerwował tylko dla mnie.
- Lily wyjechała do rodziny, więc jestem. - oznajmił z uśmiechem, rzucając się na kanapę w salonie i od razu dorwał się do ciastek, które ledwo co otworzyłem. Bardzo chciałem spędzić całe święta tylko z nim, ale wiedziałem, że nie jest to w ogóle możliwe. Ma rodzinę, Lily... Na mnie jeszcze w święta przyjdzie czas. Muszę tylko być cierpliwym i poczekać trochę. Na pewno będzie się opłacało.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę z tego. - usiadłem obok i od razu wtuliłem się w jego bok, zerkając na niego - Wolałbym cię mieć cały czas, ale szkoda, że nie mogę...
- Taa, szkoda... - mruknął dość oschle, co mnie zmieszało. Jego ton głosu nie był zbyt miły, a to zawsze oznaczało, że coś jest nie tak. Wiele razy kłóciliśmy się, ale zawsze dzień kończył się zgodą. Nie chciałem się z nim sprzeczać znów o coś, dlatego nie powiedziałem nic, gryząc się w język. Zawsze to ja zaczynałem te kłótnie...

- Ariel... - szepnął, łapiąc mnie za szczękę i spojrzał mi w oczy tak, jak robił to zawsze - Nie smuć się. Jak tylko będę miał chwilę, to przyjdę do ciebie.
- Obiecujesz?
- Tak... Obiecuję... - pocałował mnie delikatnie i zaraz przytulił mocno. Kolejny dzień mogłem się rozkoszować jego obecnością. Kiedyś nadejdzie tego koniec, więc muszę korzystać ile tylko się da...

- Ale wiesz co? Nie kochaliśmy się ponad tydzień... Moje ciało stęskniło się za twoim... - wymruczał uwodzicielsko, wsuwając dłonie pod moją koszulę, którą specjalnie jeszcze przed jego przyjściem prasowałem. Wystarczyło, że ledwo musnął swoimi palcami moją skórę i już rozpływałem się w jego ramionach. Działał na mnie jak narkotyk. Uwielbiałem, kiedy mnie dotykał. Byłem uzależniony od Natha... Bo jak to inaczej nazwać? Byłem zakochany, uzależniony. I chciałem, żeby tak było już na zawsze.

Nathaniel wyszedł ode mnie dość późno, na co wcale nie narzekałem. Mógł nawet zostać na noc u mnie, ale wolał nie ryzykować kłótni z rodzicami. I tak im obiecał, że wróci przed 22, a powoli dochodziła 23... Trochę się zasiedzieliśmy i straciliśmy poczucie czasu. Jak zawsze pożegnał mnie, całując w usta i wyszedł. Następnego dnia planowaliśmy mały świąteczny obiad z racji tego, że święta spędzamy osobno. Z samego rana posprzątałem cały dom i zająłem się przygotowywaniem obiadu. Nathan nie przepada za tradycyjnymi potrawami, więc prosił o coś specjalnego, dlatego przyszykowałem smażone warzywa z ryżem i mięsem, do tego na deser w lodówce czekały już porcje lodów z owocami, sosem czekoladowym i posypką. Oczywiście wszystko było gotowe dużo przed czasem, przez co miałem wiele czasu dla siebie. Upewniłem się, że prezent, jaki mu kupiłem, jest odpowiednio zapakowany. Od kilku miesięcy marudził ciągle o zegarku firmy Casio, a dokładniej z serii G-SHOCK, ale najnowsze modele były dla niego o wiele za drogie. Dla niego - nie dla mnie. Model, w którym był tak zakochany, miał mieć swoją premierę dopiero na początku następnego roku, ale mnie udało się zdobyć go jeszcze nim weszły do sprzedaży. Mam nadzieję, że się z tego ucieszy! Pieniądze nie są ważne, a jego uśmiech zapamiętam na długo. Odłożyłem zapakowane pudełeczko na szafkę w korytarzu, żeby od razu mu wręczyć, kiedy tylko przyjdzie, zrobiłem sobie herbatę i usiadłem w salonie, cierpliwie czekając. Gdy zbliżała się godzina 15, poszedłem do pokoju się przebrać - czarna koszula, której rękawy nieco podwinąłem, czarne jeansy, do tego biały krawat, szeroka pieszczocha z małymi kolcami, mój ulubiony zegarek. Na szybko poprawiłem rozczochrane włosy i czekałem. Długo czekałem... 


"Oczywiste jest, że wszystkie piękne rzeczy, przepełniające ten świat, mają drugie dno."


Nawet, gdy napisałem mu kilka wiadomości i próbowałem zadzwonić, Nath nie odpowiadał. Siedziałem w kuchni przy oknie, wpatrując się w białe płatki, które spadały z nieba. Słońce zaszło, a ja ciągle czekałem. Gdy czas mijał, a na zegarku wybiła 20, zacząłem się martwić, że Nathanielowi coś się stało. Nie lubię ciągle do kogoś wydzwaniać, ale w tym wypadku nie miałem innego wyjścia. Nie wiedziałem, gdzie jest, więc szukanie go byłoby bezsensowne. Miasto jest duże, a on jeden... 

W końcu usłyszałem pukanie do drzwi. Szybko zerknąłem na zegarek, który pokazywał 21:03 i poszedłem otworzyć. Nath bez słowa wszedł do środka, wcześniej strzepując z szarej kurtki śnieg, zamknął za sobą drzwi i zdjął z głowy kaptur, z którego biały puszek opadł na wycieraczkę.
- Wesołych świąt. - powiedział cicho, wręczając mi malutkie pudełeczko. Nie było wesoło. Widziałem na jego twarzy smutek. Coś się musiało stać.
- Dla ciebie chyba nie są wesołe... - stwierdziłem, podając mu zapakowany zegarek, a on otworzył go, jakby bez uczucia, bez tej ciekawości, jaka zawsze jest przy otwieraniu prezentów. Gdy zobaczył czarny zegarek z czerwonymi wstawkami, zauważyłem, że lekko się uśmiechnął.
- Dzięki... Tak coś czułem, że mi go kupisz. - odparł, wkładając prezent do swojej czarnej torby - No, Ariel, otwórz...

Gdy tak mnie poganiał, musiałem otworzyć eleganckie pudełko, które mi dał. Byłem zaskoczony, widząc bransoletkę z rzemyka, na którym była metalowa blaszka z napisem "Uśmiechnij się - życie jest piękne". Od razu na mojej twarzy zawitał uśmiech.
- Nie spodziewałem się tego, Natha...
- Wielu rzeczy się nie spodziewasz. - przerwał mi, zimną dłoń opierając na moim rozgrzanym policzku. Wpatrywał się w moje oczy, milcząc, jakby miał coś ważnego do powiedzenia. To trudne do wyjaśnienia, ale... czułem się tak samo i w środku wiedziałem, że ta chwila odmieni nasze życia.

Jego wzrok zadziałał na mnie, na krótką chwilę zyskałem więcej odwagi, zebrałem w myślach wszystkie słowa. Więcej może nie być takiej okazji, nie zbiorę się w sobie tak, jak teraz, dzięki niemu. W końcu i tak musi wiedzieć, co czuję... Musi! Widziałem, że szykuje się do powiedzenia czegoś, więc musiałem go wyprzedzić!

Słowa opuściły nasze usta prawie że równocześnie.

- Nathan, kocham cię.
- Ariel, z nami koniec.

Świat zatrzymał się. Razem z jego słowami, które odbijały się w mojej duszy jak echo i wbijały się w nią jak rozbite szkło...




Cytat: "Oczywiste jest, że wszystkie piękne rzeczy, przepełniające ten świat, mają drugie dno." pochodzi z piosenki Yuzuki Yukari - The End (wolę zapisać to, niż gdyby ktoś się doczepiał później o cytat^^)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top