15

W sumie sama nie wiedziałam co mnie bardziej cieszy to, że idę na bal z chłopakiem, który bardzo mi się podoba, czy to, że po prostu jestem szczęśliwa w jego towarzystwie.

Siedzimy wszyscy razem przy ognisku, nagle widzimy jakąś postać, która szybkim krokiem do nas podchodzi. Od razu poznaję sylwetkę chłopaka. To Aaron. Pomimo tego, że mnie przeprosił wciąż czuję do niego uraze. Nadal mu nie wybaczyłam. Chociaż on myśli, że wszystko już jest dobrze. Przynajmniej tak mi się wydaje.

-Amelia!- krzyczy.
Stoję jak wryta. Po co on tutaj przychodzi i jeszcze wykrzykuje moje imię.
-Co chcesz?-odpowiadam.
-Myślałem, że mamy zamiar do siebie wrócić, skoro mi wybaczyłaś.-odpowiada wkurzony. Widzę to w jego oczach. Jest mocno wkurzony.
-To jednak coś Ci się pomyliło. Nie chcę mieć już z tobą nic wspólnego jebany chuju.-odpowiadam dumna z siebie.
Wszyscy otwierają szeroko oczy, bo pamiętają jak im zwierzałam, że nie potrafię się my przeciwstawić. A jednak. Jego złość wzrasta.
-Jak Ty kurwa do mnie powiedziałaś?
- Tak jak słyszałeś. Nie mam zamiaru się powtarzać.-odpowiadam i uśmiecham się.
-Zaraz pożałujesz szmato.-odpowiada i wyciąga reke, żeby mnie uderzyć.
David szybko wstaje i chwyta jego rękę.
- A ty co kurwa? Ochroniarzem jesteś? Wypierdalaj stąd cwelu.-mówi.
-Jeszcze raz tak kurwa powiesz, to pożałujesz. Obojętnie czy to na Ami. Rozumiesz? To ty wypierdalaj. Widzisz tu kogoś, kto chciałby z tobą spędzić ten wieczór? Bo ja nie. Zbieraj się stąd.
-Nara, wszyscy jesteście siebie warci. -odpowiada i odchodzi.
A my wszyscy wybuchamy śmiechem.
Dawno się tak nie śmiałam. To jest chyba najlepsza chwila o jakiej kiedykolwiek marzyłam.

Budzę się rozkojarzona, wibracjami mojego telefonu. Na ekranie widzę nieznany numer. Odbieram. Słyszę jak ktoś mówi, że mam uciekać jak najszybciej bo David jest kimś, kogo boję się najbardziej. Że on wcale nic do mnie nie czuję. Że chcę mnie wykorzystać. I od razu się rozłącza. Cały świat staję w miejscu. Czy tajemnicza osoba może mówić prawdę? Czy David faktycznie chcę mnie w jakiś sposób wykorzystać? Czy to wszystko może okazać się prawdą? Nie, nie napewno David by mi tego nie zrobił. Dzwonię do niego.
Odbiera po drugim sygnale.

-Dav? Jesteś tam?- pytam, i słyszę jakąś muzykę i odgłosy w tle.

-Taaaaa, coś się stało?-pyta.

-Możesz rozmawiać?-pytam.

-Średnio. Nie ma mnie w domu.-odpowiada.

-Okay, to...- nie kończąc widzę, że zakończył rozmowę.

Pewnie jest zajęty, myślę. Ale czy naprawdę mógłby być tak zajęty, żeby tak mnie potraktować. To niby nic takiego, a jednak mnie uraziło. Ten telefon... on... coś się dzieję.

Jestem w drodze do szkoły, kiedy zauważam auto. Czarny Mercedes. Za każdym razem kiedy się odwracam on jest gdzieś w pobliżu mnie. Nie mogę zauważyć, kierowcy siedzącego za nim, bo jest za daleko. Postanawiam iść w stronę auta. Co z tego jak w aucie będzie jakiś pedofil i będzie chciał mnie zgwałcił. A najgorsze dramaty właśnie tak się kończą. Zaczynam iść coraz szybszym krokiem, ale nagle widzę, że auto się wycofuje i odjeżdża z piskiem opon. Dziwne. Z pewnością ktoś mnie śledził. Ale kto to do choley był?! Może ten sam człowiek, co wczoraj w nocy do mnie dzwonił.

Jest lekcja biologi. Piszemy test. Kompletnie o tym zapomniałam. Znowu zawale.

-Pssssyt....-woła ktoś za drzwi. Siedzę w ostatniej ławce więc z łatwością mogę zauważyć kto to. To David. Co on tutaj robi?
Odwracam się a on podaję mi kartkę i odchodzi. Okej? Co to ma znaczyć? Postanawiam nie czekać i od razu otwieram kartkę.

O 22 na plaży. Masz przyjść.

Hejo hejo! Sorki ze rozdział się tak długo nie pokazywał, mam nadzieję że będzie lepiej :/

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top