Napastnik

Tak się składa, że dostałam lekkiego przypływu weny o 23:30, więc wyleje się na papier (tę książkę możecie uznać za tzw oneshoty, choć myślę, że taka okazja już raczej się nie powtórzy, albo zmienie nazwę z "oneshot" na "oneshoty" jak coś jednak się okaże).

*

Znajduję się w szkole, na korytarzu, jest lekcja, więc pomieszczenie przelewa pustka.

Scena zaczyna sie od tego, że chłopak z mojej klasy (albo nie koniecznie z mojej klasy, chociaż najbardziej nie lubię tych z mojej klasy) powala mnie na ziemie i przytrzymujac mi odnóża swoim cielskiem, próbuje mnie pocałować (pff, molestować, albo cu innego, ale z resztą). On zbliżając twarz do mojej, ja uświadamiam sobie, w jakiej sytuacji się znajduję, oraz, że należy jakoś zareagować.

Wykorzystuję sytuację, że do dyspozycji mam tylko głowę i wale nią z całej bańki w czoło napastnika (ewentualnie przenoszę całą siłę na szczękę, gryząc go mocno w nos).

Czerpie czas z tej danej chwili i szybko uwalniam sie spod skowyczącego jelenia (chodzi o napastnika - tak go w tamtej chwili nazywam, ponieważ jestem nieźle wkurzona, i nawet nie wiem, że to psy mogą skowyczeć, a nie jelenie), potem kopie leżącego w brzuch, magicznie wytrzaskuje skądś marker i pisze mu na czole "NERD".

Jeżeli natomiast napastnikowi uda się złapać moją ręke, którą wykorzystuję do napisania mu na czole wymarzonego w tej chwili słowa, on pewnie w jakiś sposób znów powala mnie na ziemię, więc korzystam z obmyślanego wcześniej ciosu na czarną godzine, czyli biorę zamach kolanem (chyba nie da się wziąć zamachu kolanem, ale co ja tam wiem) w krocze napastnika - o ile się da. Sprawca znów leży na glebie, a ja dokańczam napis.

Temu udaje się nagle złapać za moją noge, ale że mogłam to przewidzieć, sznurówki moich botów rozwiązany się wówczas same i udało mi się wyciągnąć buta. W przypływie jeszcze większej fali adrenaliny wykorzystuję drugą nogę w bucie i depcze nią jego twarz. Potem dla zemsty wciskam mu swoją oh, jakże namiętnie smierdzącą stopę bez buta, a że mam skarpetki to daje mu do powachania depcząc jego twarzoczaszkę. Szybko przechodzę przez leżącego i udaję się do szatni, gdzie szybko się ubieram.

Ku mojemu zdziwieniu (a raczej się tego mogłam spodziewać, bo to tutaj pisze) napastnik wraca na stanowisko. Ja wykorzystuję jedne z drzwi z kratki (takie jak są np. w szatni w serialu "szkoła") i z hukiem otwieram drzwi, waląc tym czasem napastnika znowu w nos (bo pewnie tam właśnie trafią drzwi). Szybko ulatniam się do wyjścia i biegnę jak najszybciej w strone domu. Do domu ze szkoły mam z kilka kilometrów, więc pewnie po drodze nieźle się męczę biegnąc te kilka kilometrów.

*

Dalsza część, jeśli to możliwe.

Dobiegam wreszcie do domu, pewnie bardzo zmęczona, bo w końcu to kilka kilometrów, rutynowo sprawdzam skrzynkę, bo czekam na taką fajną biżuterię z internetu (pff, pozdro dla kumatych), a potrzebne potwierdzenie, oczywiście jak zwykle nic tam nie znajduję - co też wlicza się w rutynę codziennego sprawdzania skrzynki pocztowej. Wbiegam do domu, a ku mojemu wielkiemu przerażeniu/zdziwieniu (niepotrzebne skreślić) tam stoi napastnik.

Ale ta część jest już nie realna, bo nikt nie biega szybciej ode mnie B)
W każdym razie piszę dalej.

Ja ulatniam się do pokoju, gdzie z łatwością można zaskoczyć i zamknąć napastnika bez drogi ucieczki (no chyba, że chce mu się wyłazić przez okna na dachu), dzwonię na policję, a moja wypowiedź do policjanta w telefonie jest tak beznadziejna, że on uznaje to za głupi żart, albo nie.

Potem budzę się i przypominam sobie, że ze ide dziś do koleżanek, ariwederczi.

(niee, to zakonczenie jest zbyt nie realne, wiem, ale właśnie skończyła mi sie wena)

Dziękuję za uwage.

A teraz na serio muszę iść spać, bo piszę to o 12 w nocy (wena zawsze wie, kiedy przyjść).

''''tak serio, to w połowie był to mój sen, a szczególnie ze sprawdzaniem skrzynki pocztowej. XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: