WillDip

Ja być deps! Tyle mam zamówień w komentarzach, a o nich zapomniałam. Przepraszam... W najbliższym czasie postaram się je zrealizować, choć niczego nie obiecuję... Dla AraseYuki-chan.

 - Wstawaj!!! Już!!! Jesteśmy głodni!!! - wydarł się nade mną nikt inny, jak Dipper Gleeful. Otworzyłem oczy, a moje kajdany zniknęły. Za to na szyi pojawiła się... obroża dla psa. Westchnąłem cicho.

 - D-dla... dla-a-cze-e-go-o? - wyłkałem szeptem. On posłał mi spojrzenie mówiące "Serio?!"

 - Psy i demony głosu nie mają. A teraz chodź, bo inaczej na obiad podam pieczeń z latającego trójkąta - zagroził nawet na mnie nie patrząc, a ja posłusznie i bez żadnych już komentarzy ruszyłem za nim. W kuchni byli już Mabel i pan Stanford. Dipper usiadł, a ja podszedłem do kuchenki.

 - Nie założyłeś fartuszka - Zarechotała Mabel rzucając czymś we mnie. Wziąłem materiał do rąk i okazało się, że trzymam różowy fartuszek z falbankami. O, nie...

 - Załóż go - rozkazał Dipper. Westchnąłem i zrobiłem to co kazał.

 - Dom ma lśnić czystością, gdy wrócimy. Radzę ci zabrać się szybko za sprzątanie - odezwał się pan Stanford, gdy podałem śniadanie. Skłoniłem się lekko i zacząłem pucować rezydencję Gleeful'ów. Już pół godziny później plecy zaczęły mi płonąć żywym ogniem, ale zacisnąłem zęby i sprzątałem dalej. Wolałem nie wiedzieć co ci psychopaci mi zrobią jeśli przerwę swoją robotę. Gdy "dom lśnił już czystością" zabrałem się za obiad. Skończyłem akurat w momencie, gdy państwo Gleeful wrócili do domu i nanieśli sporo błota, w które rzucili swoje płaszcze. I tym oto sposobem Will Cipher znienawidził deszcz. Z westchnieniem zabrałem się do mycia podłogi i prania tych płaszczy. I w sumie to cały dzień minął mi na gotowaniu i usługiwaniu Gleeful'om czyli tak, jak zawsze. Wieczorem byłem tak zmęczony, że nie miałem nawet siły słuchać uwag Dippera pod moim adresem. Gdy dotarłem do piwnicy, a obroża dla psa zmieniła się w kajdany Dipper odszedł. Patrząc na jego oddalającą się postać nawiedziła mnie irracjonalna myśl, że chciałbym, aby Dipper przy mnie został. Objął, przytulił, pocałował... Szkoda, że to nie pasuje do tego oschłego psychola.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top