BillDipp

Dobra. Czas spiąć dupę i zabrać się za zamówienia. Na życzenie AraseYuki-chan

Bill,

Nie rozumiem co się ze mną dzieje. Nienawidzę Cię i byłem strasznie zły kiedy wparowałeś do mojego życia, bo przez przypadek podpisałem ten cholerny pakt. Myślałem, że jeśli odejdziesz to moje życie wróci do normy i wszystko będzie jak dawniej, a tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Czasem przeklinam samego siebie za to, że przyjąłem "pomoc" Willa i pozwoliłem Ci odejść. Bez Ciebie wszystko się sypie... Will okazał się kłamcą, który dba tylko o swój interes, Mabel stwierdziła, że "Nie sposób ze mną wytrzymać" i wyprowadziła się do Pacyfiki, wujkowie wrócili ze swojej wyprawy i byli na mnie okropnie źli, kiedy dowiedzieli się od Wendy, że mieszkałeś w Mystery Shack (cud, że mnie nie wyrzucili). Nikt mnie nie rozumie i praktycznie jestem sam. Soos może by mnie zrozumiał, ale on ma Melody, więc... Nie mam się komu wygadać. Wiem co pewnie byś sobie pomyślał gdybyś to przeczytał... Że jestem żałosny i nie mam prawa Ci się żalić, prawda? Nie po tym co Ci zrobiłem. Sam doskonale zdaję sobie sprawę z tego jaki jestem głupi i żałosny. Na szczęście Ty nigdy tego nie przeczytasz (chyba...), więc nie mam się o co martwić. Zabawne. Przejmuję się Twoim zdaniem mimo tego, że robiłem dosłownie wszystko, żeby się Ciebie pozbyć. Tylko dlaczego teraz, gdy osiągnąłem swój cel i Ciebie już tu nie ma czuję dziwną pustkę w sercu? Żałosne. Cała moja osoba jest żałosna. Wiesz, Bill... Właśnie zdałem sobie sprawę, że wcale Cię nie nienawidzę i, że za Tobą tęsknię. Mało tego... zdałem sobie sprawę, że... że ja... ja... ja Cię kocham, Bill. Chciałbym móc Ci to wyznać, ale Ty pewnie byś mnie wyśmiał. W końcu jesteś Bill Cipher - demon, który chciał przeprowadzić w Gravity Falls Dziwnogeddon (i prawie mu się udało). Tęsknię za Tobą i chciałbym, żebyś wrócił i po prostu był przy mnie... Ale Ty już nie wrócisz, a więc żegnaj.

Twój na zawsze:

Dipper Pines

***

Blondwłosy młodzieniec ubrany w żółty płaszcz właśnie skończył czytać list napisany na pogiętej, pożółkłej, trochę naderwanej i lekko zmoczonej przez łzy kartce. Jego złote oko zabłyszczało delikatnie, gdy wkładał kartkę pod poduszkę śpiącego cichutko chłopaka. Pochylił się nad nim i popatrzył na spokojną, pogrążoną we śnie twarz, a potem pogłaskał brązowe włosy nastolatka. W końcu złożył na jego ustach czuły i delikatny jak muśnięcie motylich skrzydeł pocałunek. Wyprostował się, a jego twarz przyozdobił smutny uśmiech.

 - Wcale nie jesteś głupi, ani żałosny. I nie jesteś sam. Jestem przy Tobie, Sosenko. Też Cię kocham i dlatego właśnie nie mogę odejść - wyszeptał, po czym zmienił się w żółty trójkąt z jednym okiem i zniknął.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top