Alois x Reader

Kolejne zamówienie CieloBlack. Mam nadzieję, że się spodoba. Ostrzegam, że na początku będzie to dziwne i nawiązujące do innej, mojej książki pt. "Dobra czy zła?", ale później się w miarę unormuje. W miarę...

- (Imię)? Czy zechciałabyś zwiedzić moją rezydencję? Masz możliwość BARDZO DOKŁADNIE ją poznać, bo ja z chęcią cię opro... - powiedział Alois poruszając sugestywnie brwiami i uśmiechając się (w jego mniemaniu) zalotnie.

 - Wyglądasz jak jakiś pedofil - przerwała mu (kolor)włosa dziewczyna w (kolor) sukni wykończonej (kolor) koronką i rozkloszowanej lekko ku dołowi, a wszyscy zaczęli się śmiać.

 - Aleś mu pocisnęła, (imię)! - Ciel poklepał koleżankę po ramieniu, a ta uśmiechnęła się.

 - CIĘCIE! - krzyknęła Lili-san1243 i wstała z zajmowanego miejsca. Wszyscy spojrzeli poważnie na reżyserkę, której mina nie wróżyła nic dobrego. - (Imię)! Do mnie!

 - Tak, pani reżyser? - Wywołana stanęła przed szefową.

 - Czy możesz mi wytłumaczyć dlaczego ciągle jest to samo?! Jeśli nie zrobimy tej sceny poprawnie nie ruszymy dalej, a nie możemy ciągle stać w miejscu! Ja nie mam do napisania tylko tej historii! Mam jeszcze inne! Więc wytłumacz mi proszę dlaczego ciągle robisz problemy? Co ci się nie podoba?

 - Bo to wszystko wina Aloisa, pani reżyser. Kiedy wypowiada swoją kwestię to ma taką minę, jakby chciał mnie zgwałcić - wyjaśniła (imię).

 - Skąd wiedziałaś? - Alois udał zdziwienie i tylko Lili-san1243 się nie roześmiała.

 - Ja was, ludzie, nie ogarniam! To już praca na planie "Exitus Letalis - czy to jest miłość?" wychodzi lepiej mimo Beriala, który ciągle próbuje na zmianę zaciągnąć mnie i Evkę do łóżka, albo udaje, że zmienił się w Ciuciusia, żeby przytulić się do piersi pierwszej, lepszej dziewczyny, jaka mu się nawinie. Nie wspominając o pracy na planie "Dobra czy zła?", gdzie wszystko idzie wręcz idealnie. Tylko wy musicie sprawiać mi problemy! - Wkurzona dziewczyna omiotła wszystkich wściekłym wzrokiem i ruchem ręki odprawiła (imię) na miejsce.

 - Może herbatki, pani reżyser? - spytała blondwłosa dwudziestolatka o czarnych oczach, w białej sukience przed kolano, z dużymi, białymi skrzydłami na plecach. Wszyscy patrzyli zdziwieni na przybyłą, ale ta nic sobie z tego nie robiła.

 - Dziękuję, Lilio. Z chęcią. Tylko schowaj skrzydła, bo z tego co wiem to na razie nie są ci potrzebne i wyjaśnij mi co tu robisz. Przecież "Dobrą czy złą?" będziemy kręcić za godzinę.

 - Wiem, pani reżyser. Po prostu mi się nudziło... Bracia ciągle utrwalają swoje role, Pan poszedł na spacer, mama z tatą coś tam omawiają w scenariuszu, a Luna, Luka i Nataniel się kłócą już dobre pół godziny - Lilia wzruszyła ramionami, a jej skrzydła zniknęły. - Ach. I spotkałam Lizbeth Cipher. Miałam pani przekazać, że Bill znowu odmawia współpracy w "Siostrze" i, że znowu powiedział, iż idzie do lasu rąbać sosenkę, bo jest drwalem (pozdro dla kumatych - dop.aut.).

 - No, ja nie mogę! Rozumiem, że jeszcze nie opublikowałam "Siostry", ale mam zamiar to zrobić w niedalekiej przyszłości! Normalnie zabiję tego blond gogusia! I nie obchodzi mnie, że demony są nieśmiertelne! Bill Cipher będzie martwy! Już ja tego dopilnuję! 

 - Herbata, szefowo.

 - Dziękuję, Lilio. Jak ci się bardzo nudzi to możesz ze mną posiedzieć - Reżyserka uśmiechnęła się do blondynki i wzięła do ręki megafon. - A teraz do roboty! Scena ósma, ujęcie dwudzieste! I... AKCJA!

Time skip (godzinę później):

Po zakończeniu pracy wszyscy ruszyli do wyjścia, a reżyserka odetchnęła z ulgą. Miała dość. Alois ciągle odwalał różne cyrki, a ty i Ciel docinaliście mu, jak tylko mogliście. Ech... Szkoda gadać. Dzieci specjalnej troski, normalnie.

 - (Imię)? Poszłabyś ze mną na spacer? - zapytał Alois stając tuż przed tobą.

 - Nie! - warknęłaś i wyminęłaś go. Z jednej strony nienawidziłaś blondyna z przerośniętym ego, ale z drugiej... zawsze się o niego martwiłaś, gdy był chory lub chodziłaś smutna, kiedy nie miał nic do roboty na planie i go nie było. Nie wiedziałaś jak nazwać uczucia, które tobą targają za każdym razem, gdy blondyn był w pobliżu.

 - Proszę! (Imię) nie bądź taka! - Trancy nie zamierzał zrezygnować.

 - Alois... Nie to znaczy nie! - krzyknęłaś znowu go wymijając, ale blondyn obrał sobie za cel zniszczenie ci humoru. 

 - (Imię). Chodź na spacer... - marudził. Westchnęłaś ciężko. Wyznawałaś zasadę, że dwa razy można odmówić, ale jak ktoś dalej będzie się naprzykrzać to trzeba się zgodzić dla świętego spokoju. Tak powiedziała ci kiedyś starsza siostra.

 - Dobra, ale pod warunkiem, że później dasz mi spokój - mruknęłaś.

 - Obiecuję! - krzyknął gorliwie. Złapał cię za rękę i pociągnął w sobie tylko znanym kierunku.

Time skip:

Spacer z Aloisem był nad wyraz udany. Nigdy byś nie przypuszczała, że możesz tak świetnie się bawić w jego towarzystwie. Chłopak odprowadził cię pod dom i patrzył jak otwierasz drzwi.

 - Może wejdziesz na herbatę? - zaproponowałaś mimo późnej pory.

 - Chętnie - Alois uśmiechnął się do ciebie, a ty (nie wiedzieć czemu) spaliłaś buraka. Dobrze, że było ciemno! Przepuściłaś go w drzwiach i nastawiłaś wodę. Po wypiciu napoju rozmawialiście sobie mówiąc jak bardzo się cieszycie, że jutro macie wolne. Czułaś się bardzo swobodnie, a odpowiedzialność za to ponosiło czerwone wino, które razem z blondasem piliście. Trzeba przyznać, że zawsze miałaś słabą głowę do alkoholu.

 - Wiesz, (imię). Jesteś taka piękna, że nie sposób cię nie kochać - Usłyszałaś w pewnej chwili.

 - Czy ty mi właśnie wyznałeś miłość? - Zachichotałaś.

 - Tak - przytaknął chłopak, który też był już nieźle wstawiony.

 - Też cię kocham, bucu - powiedziałaś. Wstałaś z miejsca, usiadłaś okrakiem na kolanach Aloisa i namiętnie go pocałowałaś. Blondyn nie oponował. Przeszedł z tobą do twej sypialni i przejął inicjatywę, a ty pozwoliłaś swemu ciału topić się pod jego dotykiem. O konsekwencjach tej nocy pomyślicie rano...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top