36
- Tak? No to świetnie - krzyknęłam do swojej komórki. - Idź się zabaw z tą głupią i pustą blondynką, a ja poradzę sobie sama. I żeby było jasne... Teraz jesteś dla mnie tylko nic nie wartym gównem. Z nami koniec i żegnam cię raz na zawsze - warknęłam, a po chwili się rozłączyłam. Wrzuciłam swój telefon do kieszeni, aby przypadkiem nim nie rzucić w złości. Zaczęłam się rozglądać dookoła siebie, aby zobaczyć czy ktokolwiek słyszał moją rozmowę. I na moje nieszczęście pod drzewem stał jakiś chłopak i palił papierosa. Uważnie mi się przyglądał, a jego usta były uformowane w mały uśmieszek. - Czego się gapisz? - warknęłam.
- Spokojnie, spokojnie. Wyszedłem tylko na papierosa i przypadkiem na ciebie trafiłem. Koleś ma przejebane, prawda? Nie zostawisz tak tego - zaśmiał się i podszedł do mnie.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo. Po dwóch pieprzonych latach związku on postanowił pójść się pieprzyć z jakąś blondynką. Pierdolony kutas.
- Nie jest ci przykro? - spytał, zaciągając się papierosem.
- Przykro? Przykro to by mi było gdyby podszedł do mnie i powiedział, że mu się znudziłam lub coś podobnego. Gdyby normalnie ze mną zerwał. A teraz? Teraz jestem wkurwiona na maksa i jedyne czego chcę to przyłożyć mu z całej siły pięścią w twarz - odpowiedziałam.
- Facet najwidoczniej na ciebie nie zasługuję. Zwykły dupek z niego - rzucił chłopak. - Justin jestem. Kilka metrów dalej jest niezła impreza i brakuje nam tam takiej super laski jak ty. Dołączysz się?
- A czy mam coś lepszego do roboty? - zapytałam.
- Mam nadzieję, że nie. Wyskoczyłem tylko na papierosa, a znalazłem super dziewczynę. Mam dzisiaj szczęście. Chodź. Napijesz się. Zapalisz i zabawisz się. I obiecuję, że zrobię wszystko, żebyś zapomniała dzisiaj o tym dupku. Będziesz miała w głowie tylko mnie - zaśmiał się i podszedł w moją stronę.
- Takiej propozycji nie mogłabym odrzucić - odpowiedziałam z uśmiechem i razem ruszyliśmy w kierunku imprezy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top