35

Wiatr wiał naprawdę bardzo mocno i nie mogłem powstrzymać śmiechu kiedy oglądałem moją dziewczynę. Postanowiła dzisiaj rozpuścić swoje długie, kręcone włosy. Więc teraz musiała się nieźle natrudzić, aby utrzymać je w jednym miejscu. I niestety nie wychodziło jej to zbyt dobrze, bo cały czas latały jej one dookoła głowy.

- Pierdolone kłaki - warknęła. Poddała się opuszczając swoje dłonie i założyła na głowę kaptur.

Zacząłem się jeszcze bardziej śmiać i podszedłem do niej, składając pocałunek na jej czole.

- Dlaczego ich po prostu nie zwiążesz w kucyka lub warkocza? - spytałem, patrząc jej prosto w oczy.

Brunetka prychnęła i odsunęła się lekko ode mnie.

- Kucyka? Kucyka, serio? Wiesz jak ja okropnie wyglądam w kucyku, Justin. A tutaj jest pełno ludzi. Wyglądałabym jak chodząca katastrofa. A warkocz? Nie po to kręciłam te włosy przez godzinę, żeby teraz je wiązać w warkocza. Jak chcę być piękna to muszę cierpieć - westchnęła.

Ponownie się zaśmiałem i przytuliłem ją do swojego boku.

 - Wiesz... Dla mnie jesteś piękna w takich, latających dookoła włosach. W prostych jak kołki lub kręconych jak baranek. W kucyku również jesteś bardzo piękna. I jesteś piękna w warkoczu, który jest spleciony z włosów, które kręciłaś godzinę. Dla mnie zawsze jesteś piękna, w każdej fryzurze i wiesz co?

- Co? - zapytała.

- Wcale nie musisz cierpieć - odpowiedziałem, a ona uśmiechnęła się szeroko i pocałowała mnie z całych sił.

A ja... Odwzajemniłem pocałunek i zaczęłam się śmiać (znowu) kiedy jej włosy zaczęły nam przeszkadzać.

- Dobra. Zwiąże je w kucyka. Ale jak ktoś się będzie na mnie dziwnie patrzeć lub śmiać to masz przesrane - powiedziała, wiążąc swoje włosy.

- Nie odważą się tego zrobić. Zabiję każdego kto sprawi ci przykrość.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top