Loki ff | niewolnik

Po tym jak Wszechojciec ukarał mnie za zniszczenie połowy Nowego Jorku, skazując mnie na wygnanie spadłem w przepaść i trafiłem do królestwa alfheim moje życie się skończyło. Zostałem niewolnikiem. Po paru latach w niewoli u boki królowej elfów moja psychika dość boleśnie ucierpiała.
Gdy klęczałem u boku mojej pani siedzącej na tronie do sali tronowej niespodziewanie przez wrota wpadł... Thor. Władczyni, aż wstała, podeszła w jego stronę i zaczęła się rozmowa. Usłyszałem tylko tyle, że mój braciszek mnie wykupił za sporą sumę 924.000.000.000 złota. No tak, w Asgardzie to jak grosze. Związała mi ręce grubym snurem i pociągnęła w stronę Gromowładnego. Będąc w jego objęciach, wychodząc z sali usłyszałem zdanie, które zmroziło mi krew w żyłach - "Teraz już będzie tylko gorzej..." - wyszeptał mi do ucha.
W królestwie Asów Odinson wytłumaczył mi kilka zasad - "Twoje łoże to podłoga, nie masz prawa wychodzić z mojej komnaty bez mnie. Posiłki dostajesz raz na 10 dni, wodę raz na 5. Robisz co ci każe, a za każdą niesubordynację dostajesz baty. Rozumiesz?" Skinąłem głową, bo niewolnikowi bez zgody nie wolno mówić.

Za każdym dniem Thor robił się coraz surowszy. Za dotknięcie, przez przypadek, jego rzeczy dostawałem baty. Kiedy miał zły humor i chciał odreagować rzucał się na mnie z pięściami, gdy leżałem na ziemi kopał mnie. Często lądowałem na balkonie za kare. Najgorzej było w zimę przy -10 stopniach, gdzie za piżamę miałem krótkie spodenki i koszulkę na ramiączka. Jedzenie dostawałem, tylko, że zatrute. Najeść się, najadem lecz za każdym razem dostawałem strasznych boleści żołądka utrzymujących się do 3 dni. Myć się mogłem raz na kilka dni. Ranił mnie psychicznie niemiłosiernie, a w nocy gdy przez płacz chciałem odreagować i byłem za głośno zncał się fizycznie.
Pewnego dnia chciał zabrać sie na Midgard do swoich przyjaciół ale musiał mnie pilnować. Z braku lepszych pomysłów z jego strony, wyruszyłem z nim. Czysty z ubraniami typowymi dla ludzi wszedłem z bratem do Stark Tower. Miałem opuszczoną głowę, wszystkie mięśnie spięte ze wzrokiem wbitym w podłogę. Od razu zaczęły się pytania - "Co on tutaj robi!? Przyprowadzasz go po tym co się stało!?" - itp. Mój pan wytłumaczył im, że jestem teraz kim jestem. Wszyscy się jednak tego nie spodziewali po tak wzorowym synu Odyna. Zwrócił się potem do mnie i powiedział, że zostaniemy kilka dni.
Wanda Maximoff poprowadziła mnie do pokoju - "Proszę oto on" - odparła popychając drzwi do pomieszczenia użądonego w czarny i biały odcień. Od razy zająłem miejsce na podłodze koło dwuosobowego łóżka - "Ej, co ty robisz? - podeszła do mnie i pomogła wstać - "To pościel mojego pana. Nie mogę na nim siedzieć, a co dopiero spać" - "To jest twój pokój, twoje łóżko i twoje wszystko co tu jest. Zrozumiałeś? Thor na sypialnie obok."' - Skinąłem niepewnie głową i usiadłem na materacu - "Nareszczie coś tylko mojego" - cieszyłem się jak dziecko.

***
"Muszę się na czymś wyrzyć" - mówiłem do siebie chodząc w kółko po pokoju. Nagle naszła mnie myśl. Loki.
Wszedłem do niego i od razu rzuciłem się z pięściami na brata. Nie czułem troski o niego. Nie było mi go szkoda. Po wszystkim spojrzałem jeszcze raz na Kłamce kulącego się z bólu na podłodze pod ścianą i wyszedłem. To mnie odrobinę uspokoiło.

***
Po Gromowładnym weszła do pokoju Wanda. Zobaczywszy mnie podbiegła i pomogła wstać - "Co on ci zrobił" - zapytała sadzając mnie na materacu, po czym też to zrobiła - "Nic szczególnego. Nic mi nie jest." - opdarłem. "Loki. To on ci to zrobił?". Milczałem. Wiedziałem, że jak potwierdze to zrobi to znowu i znowu, i znowu. Z każdą sekundą do moich oczu zbierały sie łzy, aż zaczeły mi ciec po policzkach. "Boisz się go?" Przez to pyatanie wybuchłem gorzkim płaczem. Maximoff oparła moją głowę o jej ramię i glaskała uspokajająco. "Tak. Za każdym razem jest coraz gorzej. Przychodzi tak poprostu i zaczyna mnie bić o byle co, zostawia na balkonie w trakcie zimy na noc za karę. Dostaje podtrute jedzenie co 10 dzień. Niszczy mnie psychicznie. Codziennie dostaje baty. Boję się go niemiłosiernie" - odparłem cicho. Kobiete wmurowało.

***
Siedziałem w pustym salonie na kanapie, byłem mega usatysfakcjonowany z czynu sprzed kilku minut. Bardzo mnie to rozluźniło. Nagle przez drzwi wpadła Wanda i zaczęła na mnie wrzeszczeć, że pobiłem Lokiego. Pokazała mi nagranie z rozmowy jej z Psotnikiem poczym wyszła ze słowami "Braci się tak nie traktuje. Nawet adoptowanych." Znów byłem na niego wściekły, powiedział coś co miało zostać pomiędzy nami. Cały w furi ruszyłem do jego pokoju. Ze względu na późną godzinę kazałem mu przebrać się w piżamę poczym wypchnąłem na balkon. Trząsł się ze względu na temperaturę -18°. Z szyderczym uśmieszkiem wskoczyłem do jego łóżka i próbowałem zasnąć. Po kilku godzinach nieudanych prób postanowiłem przejść się do kuchni. Nalałem sobie szklankę wody i ją wypiłem. Kątem oka zobaczyłem włączony monitor w salonie (salon i kuchnia są połączone). Podszedłem i z braku lepszych zajęć włączyłem jeszcze raz nagranie z rozmowy Zielonookiego. Po piątym zapętleniu zdałem sobie sprawę, że źle robię. Miałem być dla niego oparciem, miałem go chronić, mojego młodszego braciszka. Wyłaczyłem filmik i szybkim krokiem udałem się do pokoju Laufeysona. Z fotela ściągnąłem koc i otworzyłem balkon. Okrywając go zabranym nakryciem spostrzegłem, że ma całe policzki mokre od łez. Zwiąłem go na ręce w stylu panny młodej i ułożyłem pod kołdrę, a sam wyszedłem.

***

Minęło kilka dni od ostatniego incydentu. Gromowładny traktuje mnie teraz jak prawdziwego barata. Lecz ostatnimi czasy chodził poddenerwowany. Pewnego dnia nie mógł się poestrzymać i postawił mnie pod ścianą. Kazał oprzeć się rękami o ścianę i odwrócić tyłem do niego. Gdy poczułem pieczenie po pierwszym zadanym ciosie batem zwróciłem się twarzą do niego jak oparzony. "Odwróć się, bo nie ręcze za siebie!" - Ryknął a mi poleciały łzy. Myślałem, że już się zmienił ale byłem w błędzie. Po 30 batach wyszedł, a ja opadłem na posadzkę. Musiałem z tym skończyć. Wszedłem do kuchni i wyjąłem z szafki nóż. Schowałem pod strzępki bluzy i podreptałem do mojej łazienki. Zamknąłem się na klucz i usiadłem w kącie. Przyłożyłem ostrze do nadgarstka i pociągnąłem 10 razy, z drugim zrobiłem tak samo. Opuściłem narzędzie. Z każdą sekundą uśmiechałem się coraz bardziej. Wreszcie to się skończy. Ostatnie co widziałem i słyszałem to krzyk Wandy wołającej o pomoc i ciemność.

***
"Czemu to zrobił!?" - biłem się z myślami w głowie siedząc w piczekalni skrzydła szpitalnego. Po chwili wyszedł lekarz ze smutną miną, a mi pociekły łzy. Z jego ust usłyszałem tylko:

GODZINA ZGONU:
18.56





Jamby ktoś nie zacził pogrubione litery to myśli Thora, a normalne Lokiego. Nie pytajcie czemu to napisałam, bo nie wiem. Tak jakoś z bliżej nieokreślonych czynników. Wgl piszcie czy chcecie takie one-shoty. Jak tak to też na jaki temat. Jestem zła..papa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top