♦7♦ Złe Samopoczucie

Matt:

-Sama chciałaś, abym przyniósł ci czekoladę.

-Ale już nie chcę.

-Szedłem po nią na drugi koniec miasta!

-Dawaj ją - Lili wyrwała mi czekoladę z rąk - Ale masz problem.

-Lili od kilku dni jesteś jak bomba zegarowa. Ja już boję się do ciebie odezwać.

Lili od kilku dni jest nie do zniesienia. Albo w środku nocy każe mi chodzić i przynosić coś do jedzenia, albo narzeka, że mało spędzamy razem czasu, później z kolei mówi, że ją osaczam, a innym razem, że za głośno oddycham!

Już nie wspomnę o jej zmiennych humorach. Raz się cieszy, a w jednej chwili jest wściekła, by po chwili popaść w depresję.

-Aha, czyli teraz nie chcesz ze mną rozmawiać? - skrzyżował ręce na piersi.

-Nie o to mi chodziło...

-Jesteś okropny - rzekła niemal płaczliwie.

-Kochanie, nie o to mi chodziło. Po prostu ostatnio zaczęłaś się zachowywać... Inaczej - podszedłem do niej.

-Czyli teraz jestem wariatką?! Idź się wypchać! - odepchnęła mnie i wyszła z domu trzaskając drzwiami.

Kobiety!

***
Lili:

-Liluś dlaczego nie jesz? Tym razem nie dodałam do Spaghetti kawałków wątroby - odezwała się Deaney.

Siedziałyśmy z Deaney w pokoju. Ostatnio obie byłyśmy zajęte, więc chciałyśmy ten wieczór spędzić we dwie. A raczej we trzy. Miała być z nami Nina, ale poleciała za Jeff'em.

-Wiesz, jakoś nie mam apetytu - odsunęłam talerz, czując jak żołądek podchodzi mi do gardła.

-Ty nie masz apetytu? Co się dzieje?

-Sama nie wiem. Od kilku dni czuje się dziwnie. A dzisiaj nawrzeszczałam ma Matt'a. Trochę za ostro zareagowałam. W dodatku mdli mnie jak pomyślę o jedzeniu - Westchnęłam, kładąc się na łóżku.

-Hm... Zmienne humorki, odruchy wymiotne... Lilusiu kiedy masz okres? - zapytała.

-W zasadzie to mi się spóźnia - kiedy to powiedziałam, Deaney o mało się nie zakrztusiła.

-Na moje paznokcie! Będę ciocią!

Jak tylko to usłyszałam, to niemal zerwałam się z łóżka.

-Odbiło ci?! Niby jakim cudem?!

-No wiesz, jeśli kobieta i mężczyzna... - zaczęła, ale jej przerwałam.

-Wiem o co chodzi! - złapałam się za głowę - A poza tym nie możesz stwierdzać takich rzeczy. W końcu to nic nie znaczy.

-Mhm. Tak sobie wmawiaj - wstała i z kieszeni wyjęła jakieś pudełko - Zmykaj do łazienki - podała mi je.

-Test ciążowy? Skąd ty je masz? I po co ci one? - spojrzałam na nią podejrzliwie.

-No przecież, że dla ciebie! Wiedziałam, że kiedyś to się stanie i trzymałam je na taką okazję! - krzyknęła radośnie.

-Ciii... Nie chcę aby chłopaki się dowiedzieli - ucieszyłam ją - Deaney. Jesteś dziwna. Ale i tak cię lubię.

-Poprawka. Ty mnie kochasz! - cmoknęła.

Wywróciłam oczami i weszłam do lustra.

Dajcie spokój. Deaney przesadza. Nie mogę być w ciąży. To niemożliwe.

5 minut później:

-Jednak to możliwe - powiedziałam i usiadłam na łóżku.

-Pokaż - Deaney wzięła ode mnie test - Dwie kreski! Dwie kreski oznaczające małe i słodkie szczęście! - krzyknęła.

Na szczęście zabrałam ją do lustra. Tutaj może sobie krzyczeć

-Chcę być chrzestną!

-Deaney, nie pomagasz! - wstałam z łóżka i zaczęłam przechadzać się po pokoju - Niby co ja mam teraz zrobić?

-Jak to co? Powiedz Matt'owi, że zostanie tatą! Oczywiście chłopaki go przechrzczą, a potem będą się dopiero cieszyć, no ale to wspaniała wiadomość! - Deaney rzuciła mi się na szyję.

-Żartujesz? Jak się dowie to mnie z domu nie wypuści. O ile wcześniej nie zwieje.

-Liluś daj spokój. Matti cię kocha i na pewno się ucieszy! Jutro mu o wszystkim powiesz!

Świetnie. Jakby moje życie nie było wystarczająco stresujące.

***

-Matthew Gregory! Natychmiast do mnie! - krzyknęła Deaney na cały dom.

Następnego dnia, moja przyjaciółka siłą wyciągnęła mnie z pokoju i kazała powiedzieć o wszystkim Matt'owi. Oczywiście wybrała sobie moment, w którym wszyscy byli w domu. Na samą myśl o powiedzeniu im o ciąży skręca mnie w żołądku.

-Mam doby słuch - odpowiada chłopak.

Wstał z kanapy, na której siedział i rozmawiał z Ian'em i podszedł do nas.

-Mów - Deaney lekko pchnęła mnie do przodu.

-Coś nie tak? - Matt spojrzał na mnie zmartwiony.

-Jstm w cnzy... - wymamrotałam.

-Co?

-Jestem w cnzy...

-Nic nie ro...

-Jestem w ciąży! - krzyknęłam i momentalnie zatkałam sobie usta ręką.

Zauważyłam szok i niedowierzanie na jego twarzy. Że nie wspomnę o minach reszty ekipy. Oczyścić oprócz Slendera, Seriny, Jack'a i Masky'ego. Też chciałabym nie mieć twarzy, albo mieć maskę w tym momencie.

-Ekstra, co nie?! - pisnęła Deaney.

-Czy ja dobrze usłyszałem? - wydukał Jeff.

-Tak deklu, dobrze słyszałeś - odpowiedziała za mnie Deaney.

Ja nadal wpatrywałam się w Matt'a, czekając na jakieś słowa z jego strony.

-Matt, powiesz coś? - zapytałam.

Ten nadal patrzył się na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy, jednak po chwili uśmiechnął się szeroko.

Nie zdążyłam nawet zareagować, kiedy podszedł do mnie i pocałował mnie z taką pasją i miłością, że aż nogi się pode mną ugięły.

-Czyli się cieszysz? - zapytałam, kiedy przerwał pocałunek.

-Jeszcze się pytasz? To wspaniała wiadomość - ręką dotknął delikatnie mojego brzucha, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Ja również nie mogłam powstrzymać uśmiechu i wtuliłam się w niego.

-Normalnie trzeba to uczcić! - Deaney klasnęła w ręce.

-Ja chcę być chrzestnym! - krzyknął Ben.

-To takie urocze - odezwała się Nina - Jeff! Zróbmy sobie dzidzie!

-O o - Jeff szybko wybiegł z domu, a Nina chwilę po nim.

-Jeff! Wracaj tu! - krzyczała za mim.

Wszyscy wybuchli śmiechem, a Jack podszedł do nas.

-Kto by pomyślał, że kiedyś zostanę wujkiem - zaśmiał się chłopak.

-Cuda się zdarzają - zaśmiałam się, a Jack objął mnie ramieniem.

-Grunt, żeby był chłopak.

-A jak będzie dziewczynka? - spojrzałam na niego.

-To Jeff tego nie przeżyje.

Po wszystkich gratulacjach i deklaracjach, Deaney zorganizowała imprezę. Oczywiście było bez alkoholu. Chłopaki już ustalali kto, będzie uczył dziecko zabijać i tak dalej. Szkoda, że nic z tego. Moje dziecko samo musi odkryć kim chce być.

Nie będę go zmuszać do czegoś, czego nie będzie chciało. W końcu tak było ze mną.

-Dopilnuje, abyście oboje byli bezpieczni - rzekł Matt, przytulając się do mojego brzucha.

Uśmiechnęłam się i zaczęłam bawić się jego włosami.

Cóż. Nie tak sobie wyobrażałam przyszłość, ale fakt, że noszę w sobie małą istotkę w niczym mi nie przeszkadza. Żałuję tylko, że moja mama nie może tu ze mną być.

Cóż. Trzeba iść do przodu i nie myśleć o przeszłości. Z pewnością powiem naszemu dziecku o tym, jaką cudowną miał babcie.

A dziadek?

Trzeba będzie go uświadomić i dopilnować, by nie zabił Matt'a.
___________________________________
Pomysłodawcą One Shot'a jest... W zasadzie to wszyscy XD

Zamęczyliście mnie prośbami, więc macie XD

Ale w pozostałych historiach nie będzie dziecka Lili i Matt'a. Chyba, że mi coś odwali xd

Nie będzie też 5 części CKM z dzieckiem naszych bohaterów, chyba, że będę miała pomysł, bądź po pijaku coś napiszę XD Nie chce wam robić nadziei. Po prostu jak wymyślę to będzie, a jak nie to nie :)

A kolejny One Shot pojawi się niedługo, bo mam już go prawie skończonego :)

Życzę miłego dnia. Bajo 🐻

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top