♦2♦ Walentynki (Wale W Tynki)

Jack:

-Matthew Gregory! Zachowujesz się jak Dupek! Ja się ciebie nie czepiam! - Krzyczy Lili.

-Może dlatego, że ja nie spotykam się z innymi dziewczynami! - Krzyczy Matt.

-Nie będziesz mówił z kim mogę się spotykać!

-Mogłaś chociaż powiedzieć, że idziesz się z nim spotkać! Może masz coś do ukrycia?!

-Ile razy mam ci powtarzać, że Max to tylko przyjaciel!

-On chyba tego tak nie widzi.

Matt i Lili kłócą się już od kilkunastu minut.

Pewnie się domyślacie o co chodzi. To prawda, że Max podrywa Lili, ale Matt powinien mieć do niej trochę więcej zaufania, a mała powinna w końcu dostrzec, co kombinuje Max.

-Jak długo to jeszcze potrwa? - pyta Liu.

-Aż ktoś odpuści - mówi Ben.

-Czyli nie za szybko - stwierdza Toby.

Podczas gdy Lili i Matt wymieniali się argumentami, ktoś wszedł do domu. O wilku kłótnia. To był Max.

-No proszę, kogo tu wiatr przywiał - prycha Matt.

-Nie rób scen - warczy Lili.

-Chyba przyszedłem nie w porę... - mówi Max.

-Ja już skończyłam rozmawiać z tym panem - mówi Lili.

Podeszła do Max'a, chwyciła go za rękę i skierowała się w stronę drzwi.

-A ty dokąd! Nie skończyliśmy rozmawiać! - woła Matt.

-Ja już skończyłam! - warczy i wychodzi ze zdezorientowanym Max'em.

-Tak trzymaj Romeo - wstałem i klepnąłem go po ramieniu.

-Najgorsze co mogłeś zrobić to nie zaufać jej - mówi Jeff.

-Ufam jej. Nie ufam Max'owi - warczy Matt.

-Nawet jeśli Max spróbuje to Lili go spławi. Ona nie jest głupia Romeo.

-No to co mam zrobić? - pyta zrezygnowany.

-Coś co ją zaskoczy. Tylko miej na uwadze, że ona nie jest zwykłą nastolatką - mówię spokojnie.

Przez chwilę wyglądał, jakby się zastanawiał, ale po chwili chyba go olśniło.

-Wiem co zrobię.

***
Max:

-No to może mam jeszcze się ubrać jak zakonnica, bo jaśnie zazdrośnikowi się coś nie podoba!

-Aha.

-Max słuchasz mnie?

-Jasne - mówię, siedząc na ławce w parku.

-Ogole się na łyso, ubiore dresy, wezmę kij Baseball'owy i będę kibole.

-Jasne - odpowiadam.

Cały czas myślałem nad tym, jak jej powiedzieć o wszystkim. Normalnie nie było by problemu, ale Matt stoi mi na drodze. Chociaż patrząc na ich kłótnie to ten związek nie potrwa długo.

-Nie słuchasz mnie! - Uderzyła mnie w tył głowy.

-Ała! Za co?! - pytam, masując się w podrażnionym miejscy.

-Właśnie ci powiedziałam, że zostanę kibolem! - mówi, wywracając oczami.

-Że niby co?! - wstałem z miejsca.

-No właśnie! Gdybyś mnie słuchał to byś wiedział!

-Sory - usiadłem spowrotem na ławce - A wracając do tematu, to mówiłem ci, że nic z tego nie będzie. Potrzebujesz kogoś, kto będzie miał do ciebie więcej zaufania.

-Jeszcze gdyby to było takie proste - Westchnęła - Może mi powiesz, o co tobie chodzi? Od kilku dni chodzisz zamyślony - Usiadła obok mnie.

-W sobotę są Walentynki... - mówię zmieszany.

-Wale w tynki? - Zaśmiałam się ma jej słowa.

-A możemy być poważni?

-Cały czas jestem - mówi teatralnie - no dobra. Co kombinujesz.

-No więc... Planuje w ten dzień wyznać co czuje pewniej dziewczynie... - podrapałem się po karku.

-No to życzę powodzenia. Szczęściara z niej - mówi, puszczają mi oczko.

Chciałbym w to wierzyć.

Jak byliśmy dziećmi to nie czułem tego, co teraz. Kiedy zobaczyłem ją po tylu latach, wtedy w lesie... Poczułem, że nie mogę się z nią tylko przyjaźnić. Była piękna, silna, bystra... Ideał.

Ale oczywiście wszystko musiało pójść nie w tą stronę co trzeba. Matt stanął mi na drodze. Najchętniej bym się go pozbył, ale wtedy stracę Lili.

Walentynki to będzie idealny moment na powiedzenie jej wszystkiego. Ale będę musiał spławić tego zazdrośnika.

-Co to było - pytam, słysząc szelest.

-Znak, że muszę już wracać - Wstała z ławki - Do zobaczenia - pomachała mi i po chwili zniknęła.

Już niedługo Matt będzie należał do przeszłości.

***
Lili:

Walentynki. Dzień, którego szczerze nie znoszę.

Mdli mnie na widok par, które liżą się co 5 metrów. Jakby w domu nie mogli tego robić.

Siedziałam właśnie w salonie z Jack'iem, Jeff'em i Matt'em bo reszta szlaufów poszła na "Polowanie".

W pewnym momencie usłyszeliśmy drapanie i do domu wszedł Smile. Trzymał w pysku jakąś kartkę.

-Co tam Smile - pytam, siedząc na kanapie.

Smile podszedł do Matt'a i dał mu karteczkę. Coś tu śmierdzi.

-Co to? - pytam, zerkając na mojego obecnego, niedoszłego, czasami wkurzającego.

Matt zerknął na kartkę, a między jego brwiami pojawiła się zmarszczka.

-Muszę na chwilę wyjść - mówi szybko i nim zdążyłam coś powiedzieć, wybiegł z domu.

-Co to było? - pyta Jeff.

-Coś tu śmierdzi - zmróżyłam oczy - Smile. Kto dał ci tą kartkę?

Szczeknął dwa razy.

-Będzie wojna - stwierdza Jack.

-Chyba, że ja coś zrobię - wstałam z kanapy - Prowadź Smile - mówię na wybiegu.

Mówiłam, że nie znoszę Walentynek. A jak ich zobaczę to oboje będą mieli przesrane.

Matt:

-Czego Ty ode mnie chcesz?

-Powinieneś się domyślić. Zdajesz sobie sprawę, że Ty i Lili to przeszłość? - mówi Max.

Oczywiście kto inny chciałby się ze mną spotkać w ustronnym miejscu jak nie Max. Do niego nie dociera, że nie ma szans u Lili.

-Masz chyba nie świeże informacje - warcze - Lepiej gadaj po co mnie tu ściągnąłeś.

Po moich słowach uśmiechnął się i wyciągnął z kieszeni nóż.

-Pójdę drogą eliminacji. Jeśli ty znikniesz, to będę miał otwartą furtkę u Lili.

-Nie rozśmieszaj mnie. Nie masz ze mną szans - wywracam oczami.

-Jeszcze zobaczymy - warczy i rzuca się na mnie.

Powalił mnie na ziemię i próbował wbić nóż prosto w moją czaszkę, jednak ja chwyciłem jego nadgarstek i wykręciłem mu rękę, przez co upuścił nóż. Szybkim ruchem powaliłem go na ziemię i wykręciłem rękę, żeby nie mógł się ruszyć.

-I co? Nadal taki pewny siebie? - pytam, uśmiechając się zwycięzko.

-Mam jeszcze parę sztuczek w zanadrzu - warczy.

Drugą ręką sięgnął do kieszeni i wyjął jakąś kulkę. Nagle wstrzymał oddech, a kulka w tym momencie wybuchła, ulatniając dym.

Zacząłem kaszleć i się odsunąłem. Co do cholery?

-Nie tylko ty masz znajomych - usłyszałem jego głos i po chwili leżałem na ziemi.

Kiedy dym trochę opadł, zobaczyłem jak sięga po nóż i robi zamach.

-Nie tym razem - warcze i zatrzymuje jego rękę, kilka centymetrów przed moim okiem.

Odepchnąłem go nogami i nim zdołał coś zrobić szybko wstałem i przyszpiliłem go do ziemi.

Szarpaliśmy się tak przez kilka minut, dopóki nie przeszkodził nam czyjś głos. I... Szczek?

-Dobra! Macie 5 sekund, aby wyjaśnić co się tutaj dzieje! - Krzyczy zła Lili.

Lili:

-To on zaczął! - krzyknęli równocześnie.

Co za dzieci. Chcę sprawdzi, gdzie idzie Matt, a widzę dwoje dzieci, tarzających się po ziemi. Przedszkole!

-O co wam znowu poszło?! - pytam zła.

Jak to jest, że tylko oni nie potrafią się dogadać?

-No bo... - Zaczął Max.

-Max zabrał mi prezent dla ciebie i trochę przesadziłem z nerwami - odpowiada szybko Matt.

-Prezent?

Matt:

No co? Musiałem to powiedzieć. Widziałem minę Max'a, a nie chce aby Lili straciła przyjaciela, więc wymyśliłem coś na szybko. W sumie z tym prezentem to nie była ściema, bo mam go w kieszeni.

-Jaki prezent? - pyta zdziwiona Lili.

Wyjąłem z kieszeni pudełeczko i podszedłem do niej. Od razu uprzedzam: Nie. Nie oświadcze się jej. Mam co do tego inne plany.

-Kupiłem to dla ciebie. Głupio mi za te kłótnie - mówię zmieszany i daje jej pudełeczko.

Wzięła je, kierując na mnie podejrzane spojrzenie.

Po chwili spojrzała na pudełko i otworzyła je. W środku był wisiorek. Nie byle jaki. Łańcuszek był ze srebra, a wisiorek był w kształcie litery "L". Wzdłuż litery było napisane "Kocham cię".

Uśmiechnęła się lekko widząc to.

-To... Wybaczysz mi te kłótnie? - pytam, robiąc słodkie oczka.

-Pod warunkiem, że zaczniesz mi bardziej ufać - mówi biało włosa.

-Obiecuje - przytuliłem ją, a one objęła mnie w pasie i również się przytuliła - Kocham cię.

-Ja ciebie też idioto - mruknęła, a ja się Zaśmiałem.

Spojrzałem na Max'a. Był zły, bo jego plan spalił na panewce, a ja nie mogłem się powstrzymać i Uśmiechnąłem się zwycięsko

Lili jest moja i nic tego nie zmieni.
___________________________________
Mamy kolejny One Shot :)

Pomysł został podsunięty przez Anonimowa_com. Uznałam, że będzie to dobry pomysł na Walentynki :) Oczywiście troszeczkę go zmodyfikowałam, ale chyba fajnie wyszło.

Zostawiam to waszej ocenie, a ja zaczynam prace nad kolejnym One Shot'em. Ale jeśli macie pomysły to piszcie :)

Bajo 🐻

PS. Za błędy przepraszam. Poprawie jutro.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top