♦️19♦️ Szczęście w Nieszczęściu Cz.2
Lili:
- Halo halo ziemia? Jak mnie słychać ? - Usłyszeliśmy głos z krótkofalówki .
-Głośno i wyraźnie Jeff - odpowiedział Jack.
-Sokole oczy do czerwonego kucyka, ani śladu ducha. Odbiór .
-Oddawaj to Jeff !
Z urządzenia dobiegał jakiś szmer , aż w końcu usłyszeliśmy głos Deaney .
- My nic na razie nie mamy , a wy? - zapytała.
-Też nic - odpowiedziałam - a siedzimy tu dobrą godzinę .
Każdy z nas poszedł w miejsce , gdzie często występują jakieś konflikty . Jeff i dziewczyny poszli obserwować jakiś podrzędny klub . Ja i chłopcy obserwujemy szkołę. Liu, Jane i L.J obserwują więzienie , a Proxy patrolują las. Nie raz zdarzały się spacery czy kempingi i dochodziło do jakości sprzeczek.
-Hej Jeff , jak to jest być pantoflem ? - zapytał Ben, śmiejąc się .
-Stul twarz skrzacie - warknął Jeff .
-Bardzo chętnie się zamienię z którąś z dziewczyn - odezwała się Jane .
-Hej! Złaź z linii!
-Bo co?
-Hej hej! - powiedział Jack do urządzenia - Skupcie się na obserwacji. Można tego ducha łatwo przeoczyć .
-Ludzie, u was się chociaż coś dzieje - odezwał się Masky - Toby! okruchy twoich ochydnych gofrów spadają mi na głowę !
-Poza dyskusjami Toby'ego i Masky'ego w lesie jest cisza i spokój - Rzekł Hoodie .
-W więzieniu trochę się dzieje , ale chyba nie na tyle , żeby miała się tym zainteresować - Odezwał się L.J.
Westchnęłam, patrząc na dziedziniec szkoły wypełniony uczniami. Poza głównymi rozmowami , grami i śmiechami , nie dzieje się nic niezwykłego...
Chociaż?
Podniosłam się z pozycji siedzącej i zbliżyłam się.
-Co jest mała? - zapytał Jack .
-Przyjrzyjcie się - wskazałam na grupę chłopców - Nad nimi .
Jack schował krótkofalówkę do kieszeni i razem z Ben'em podeszli do mnie .
-Gdzie? - zapytał Ben .
-Nad tamtym brunetem - pokazałam mu - Coś jakby dym?
Ben przyjrzał się uważniej i po chwili przyznał mi rację .
Jack wyjął z kieszeni urządzenie do komunikacji i zaczął mówić .
-Ludzie, chyba ją mamy , wracajcie do rezydencji. Jesteśmy w kontakcie - rzekł i schował ją do kieszeni .
Nagle chłopak nad którym był ten obłok uderzył od tak kolegę . Rozpętała się bójka , a ten obłok stał się wyraźniejszy i dostrzegliśmy kobietę .
-To ona - odezwał się Ben.
-Zdałoby się podejść bliżej - dodał Jack .
Poczekaliśmy kilka minut, dopóki nie przyszedł nauczyciel i nie rozdzielił chłopców. Zadzwonił dzwonek i podczas gdy wszyscy uczniowie się rozchodzili, obydwaj kawalerowie poszli z nauczycielem, natomiast Hisani unosiła się nad ziemią śmiejąc się .
-Mamy okazję , chodźcie .
Upewniliśmy się , że nikogo nie ma w okolicy i podeszliśmy do zjawy .
-Musimy pogadać - zwróciłam się do niej, kiedy byliśmy na miejscu .
Spojrzała na nas . Nie było widać po niej zdziwienia czy szoku , po prostu była zadowolona.
-A to ciekawostka - powiedziała - Musicie być wyjątkowi , skoro jesteście w stanie mnie dostrzec.
-Coś w tym rodzaju - Uśmiechnęłam się - Ktoś chciałby z tobą pomówić .
-Ah tak? To nie ma na co czekać - zaśmiała się .
-Od tak pójdziesz z nami ? - zdziwił się Jack.
-Dziecinne sprzeczki szkolne nie są interesujące dla takiej zjawy jak ja - wzruszyła ramionami - Poza tym zadaliście sobie tyle trudu żeby mnie znaleźć , więc niegrzecznie było by odmówić , prawda?
Cóż za pełen elegancji i kultury duch.
-W takim razie w drogę .
***
Jack:
-Slenderman - Hisani podleciała do niego - Ile to już lat?
-Raczej wieków - odpowiedział .
-Zaraz , to wy się znacie ? - zapytał Jeff.
-Długa historia - odpowiedział .
-Mamy czas - Rzekła Lili , krzyżując ręce na piersi.
Slender westchnął , a Hisani zachichotała.
-Poznałem ją jeszcze zanim Proxy się pojawiły i zanim wziąłem was pod swoją opiekę - zaczął.
-To było w czasach, gdy wojny trwały dniami i nocami - dodała Hisani - To były czasy pełne nienawiści i nieszczęść.
-Hisani była kiedyś istotą pokojową, tam gdzie pojawiały się konflikty, ona je łagodziła - Kontynuował opowieść - Ale było tak dużo wojen i nienawiści , że z czasem nauczyła się czerpać z tego korzyści .
-I tak stałam się duchem, istotą, bóstwem , które sprowadza nieszczęście - Westchnęła zadowolona - jest przy tym więcej zabawy niż się spodziewałam.
Kto by pomyślał. Nie wygląda na istotę, która wprowadzała pokój.
-Ale nie przyszliśmy tu rozmawiać o przeszłości - Spojrzała na Slendera - o co chodzi tak naprawdę ?
-Ostatnio głośno się o tobie zrobiło - Rzekł Slender .
-Ah tak? - uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Wpakowałaś dwie osoby do psychiatryka - zauważył Ben.
-O jejku - zmartwiła się - Gdybym ich zabiła , nie było by już tak zabawnie - na powrót się uśmiechnęła - Oni cierpią, ja przybieram na sile.
-Jak to zrobiłaś ? - zapytałem.
-Pokażę ci .
Spojrzała na Jane , która stała na uboczu . Podleciała do niej i zza jej pleców , zaczęła jej mówić do ucha .
-Nie uważasz , że Jeff na za dużo sobie ostatnio pozwala ? - zapytała , a Jane zacisnęła ręce w pięści - Próbuje gawędzić z tobą po tym wszystkim co ci zrobił - kontynuowała - Nie sądzisz , że należy mu się kara ?
Po jej słowach , Jane rzuciła się na Jeff'a z nożem .
-A tobie co odwaliło!? - krzyknął Jeff.
Podczas gdy Jane atakowała Jeff'a, Hisani podleciała do Niny.
-Ona próbuje zabić twojego ukochanego - powiedziała jej do ucha - Śmie go atakować na twoich oczach. A co jeśli to tylko przykrywka? - Na jej słowa Nina szeroko otworzyła oczy - Jeśli tak naprawdę iskrzy między nimi coś innego niż nienawiść ? Pokaż jej , że on jest tylko twój ...
-Ej! Zostaw mojego pączusia! - krzyknęła Nina i dołączyła się do szamotaniny .
Obie dziewczyny zachowywały się , jakby Hisani tutaj nie było, a przecież wszyscy ją widzieli .
-Tak łatwo manipulować ludźmi - zaśmiała się.
-Hisani - zwrócił jej uwagę Slender.
Wzruszyła tylko ramionami i zachichotała. Slender rozdzielił tarzające się po ziemi dziewczyny i Jeff'a.
-On jest mój ty manipulatorko! - krzyczy Nina .
-Zabiję cię Jeff ! - krzyknęła Jane .
-Dom wariatów ! - krzyknął Jeff.
Nie był daleko od prawdy.
Gdy po kilku minutach Slender w końcu uspokoił tą trójkę , zaczął dość istotny temat .
-Hisani, chciałbym ...
-Nie mów - przerwała mu - Sama zgadnę. Chcesz żebym do was dołączyła.
-Nic się nie zmieniłaś - stwierdził Slender - Zgadzasz się ?
-Oczywiście! - odpowiedziała uradowana - Przy was będę miała cierpienia i nienawiści pod dostatkiem .
-Obczajcie to - odezwał się Toby i wskazał na telewizor.
Wziąłem pilot do ręki i dałem głośniej dźwięk.
-Z ostatniej chwili. Z zakładu psychiatrycznego uciekł zamknięty niedawno Tod A. Chłopak może być niebezpieczny, jeśli go zobaczycie lub będziecie mieli informacje o miejscu jego pobytu , proszę się natychmiast zgłosić na policję - mówi reporterka.
-No, mamy dla niej pierwsze zadanie - mówię , wyłączając telewizor .
-Oh, zajmę się nim - uśmiechnęła się szeroko - polubiłam go .
-A ty Jack pójdziesz z nią - odezwał się Slender .
-Dlaczego!? - równocześnie zapytaliśmy ja, Lili i Ben .
-To my ją zamierzaliśmy ! - protestuje Lili .
-Jack jest bardziej odpowiedzialny od waszej dwójki.
Lili i Ben strzelili focha , a ja byłem skazany na pozbycie się tego chłopaka wraz z dziewczyną, której praktycznie nikt nie widzi poza nami .
-Bardzo troskliwie się nim zajmę - powiedziała zjawa , znikąd pojawiając się za mną .
Mam złe przeczucia
***
-Jesteś bardzo wyjątkowy Jack - odezwała się Hisani .
Kiedy tylko zapadł zmrok, zaczęliśmy patrolować miasto.
-Skąd to stwierdzenie?
Nie odpowiedziała , tylko pojawiła się przede mną , przez co gwałtownie się zatrzymałem. Wyciągnęła dłoń i delikatnie podniosła moją maskę.
-Mimo braku oczu jesteś w stanie dostrzec więcej niż osoby, które je posiadają - położyła mi rękę na twarzy - Dużo ci odebrano, ale jeszcze więcej zyskałeś .
Patrzyłem na nią uważnie.
Mam wrażenie , że wie więcej niż ktokolwiek inny, nawet ja. Przeszłość jest przeszłością i nie ma sensu nią żyć .
-Dawno i nieprawda - zabrałem jej rękę - lepiej powiedz, co masz zamiar zrobić z tym chłopakiem .
Udawała, że się zastanawia .
-Hm... Może pożre jego duszę? Co o tym myślisz ? - zapytała z uśmiechem .
-Oryginalne - skwitowałem - Tylko postaraj się nie uszkodzić...
-Nerek - przerwała mi - Spokojnie Jack, przy mnie nic ci nie grozi - puknęła delikatnie palcem mój nos.
Jest piękną, pełną gracji, elegancji ale też podstępną kobietą. I mimo, że jest duchem , który ewidentnie nie posiada jakichkolwiek uczuć to lubię ją.
-Też cię lubię Jack - puściła mi oczko - Ale to co czujesz teraz to tylko moja druga zdolność. Z czasem przestanie na ciebie działać .
-Skąd wiesz co czuje ? - zapytałem .
-Ich możesz oszukać Jack , ale nie mnie - zbliżyła swoją twarz do mojej - Mnie nie da się oszukać .
Przez chwilę stałem bez ruchu. Jednak ostrząsnąłem się i założyłem maskę .
-Lepiej znajdźmy tego chłopaka.
Na moje słowa Czarnowłosa się zaśmiała .
Wtedy zza rogu ktoś wyszedł.
Był to Tod. A raczej domyślałem się, że to on z tej racji, że raczej nikt nie chodzi w szpitalnych łachach, w środku nocy po ulicach.
-Znalazła się zguba - wyjąłem skalpel z kieszeni .
Chłopak spojrzał na nas. Wygląda na to, że dostrzegł również Hisani .
-Ty... - wskazał drżącą ręką na dziewczynę - To... To twoja wina...
-Witaj Tod - przywitała się - Jak ci się podoba nowy dom ?
-Zabiję cię! - krzyknął .
Zaczął biec w naszą stronę i chciał się rzucić na Hisani, jednak przez napad szału zapomniał, że ona jest duchem i zamiast tego wpadł na mnie.
-Cześć - zdiołem maskę i uśmiechnąłem się .
Mój widok go chyba przeraził , bo cofnął się jak poparzony .
-K-kim jesteś ? - zapytał .
-Ja wiem kim ty jesteś - Hisani z nikąd pojawiła się przed twarzą chłopaka - Naszą kolacją.
Chłopak zaczął machać rękami z przerażeniem , ale nie był w stanie jej dotknąć , przez co Hisani wybuchła śmiechem .
-Wiem jak się ciebie pozbyć - Rzekł i wyjął coś z kieszeni .
-Krzyż? - zapytałem .
-Co ty...
-Rozkazuję ci odejść duszo nieczysta - zaczął - Opuść ten świat. Niech twoje pożądanie nienawiści nie plugawi więcej tego świata !
Spojrzałem na zjawę . Stała w bezruchu, jendak po chwili zaczęła lekko się trząść . Włosy, które dotychczas falowały jakby unoszone na wietrze teraz zasłaniają jej twarz .
-Bez jaj...
-Odejdź w odmęty piekła i zostań tam ma wieki! - krzyczał , a ręka w której trzymał krzyż drżała .
Przez chwilę panowała grobowa cisza, jednak po chwili przerwał ją głośny... Śmiech .
Hisani zaczęła się głośno śmiać , a echo jej śmiechu odbijało się od ścian budynków. Śmiała się tak, jakby przed chwilą usłyszała dobry kawał.
Tod był wyraźnie w szoku , ja natomiast nie wiedziałem co się tu właśnie stało .
-Naprawdę myślałeś, że coś takiego mnie pokona ? - zapytała między napadami śmiechu.
Rozłożyła ramiona i rozpłynęła się , by po chwili pojawić się na Tod'em .
-Od tej całej zabawy zgłodniałam - stwierdziła i nachyliła się nad jego uchem - Pora na kolację Tod.
***
-To było niezłe - stwierdziłem po całej akcji.
Ciało wywaliliśmy do rzeki po tym , jak Hisani pożarła małą świecącą kulę, którą wydobyła z ciała tego wariata, a ja zabrałem nerki .
-Dusze zazwyczaj smakują lepiej po takiej dawce cierpienia - westchnęła - Chyba się starzeje .
-Ty mówisz serio? - spojrzałem na nią .
Patrzyła na mnie przez chwilę , a później się zaśmiała.
-Zgrany z nas duet - stwierdziła - pogadam ze Slenderem o przydziale - puściła mi oczko .
-Nic z tego. Mała cię zabije. Twoja bezcielesność na niewiele ci się zda - zaśmiałem się .
-Chętnie się przekonam co potrafi - puściła mi oczko.
Mam wrażenie, że Hisani zrobi z Rezydencji prawdziwy dom wariatów.
__________________________________
Mamy kolejny rozdział :D
Jeszcze raz dziękuję MikoMarko za podesłanie pomysłu ;)
Póki co to na tyle, pomysłów brak, ale mam nadzieję , że niedługo wrócą ;)
Z góry przepraszam za błędy , wszystko będę poprawiać w trakcie urlopu, a póki co piszcie co myślicie i do zobaczenia niedługo mam nadzieję (;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top