♦️19♦️ Szczęście w Nieszczęściu Cz.1

Lili:

- Piszą coś ciekawego w prasie ? - zapytał Ben .

Siedzieliśmy we dwójkę w rezydencji, bo zwyczajnie mieliśmy lenia , a ofiary farta . Reszta powinna niedługo wrócić .

-Nie - mówię znudzona , przeglądając gazetę - Włamanie , trudne sprawy, kolejna gwiazda w Top Model... - ziewnęłam - Nic konkretnego.

-Yea! Kolejna bramka! - krzyknął Ben.

Już od godziny gra w te swoje głupie gry . Dlaczego głupie ? Bo w każdej z nich potrafi oszukiwać tak, że ciężko mu cokolwiek udowodnić.

-Może w mediach coś mówią? - zapytałam , dając mu jasno do zrozumienia co mam na myśli .

-W wiadomościach pewnie to samo - Odpowiada, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.

Westchnęłam , rzucając gazetę na stół. Wtedy w oczy rzucił mi się jeden artykuł .

"Nastolatek morduje swoją rodzinę i dwójkę przyjaciół". Tak głosił nagłówek .

Wzięłam spowrotem gazetę do ręki i zaczęłam czytać artykuł .

-Hej Ben , chyba coś znalazłam.

-Grosik pod poduszką?

- "Niezrównoważony psychicznie nastolatek zamordował swoich rodziców i dwójkę przyjaciół. Oskarżony Tod A. Zaprzecza , żeby to zrobił i tłumaczy , że duch w postaci piękniej kobiety przejęła jego ciało" - czytam - "Biegli lekarze nie stwierdzili u chłopaka żadnej choroby na tle psychicznym , zatem co mogło pchnąć tak młodego człowieka do takiej zbrodni?" - Spojrzałam na zdjęcie chłopaka - Nie brzydki .

-Ty , a przypadkiem nie było podobnej sprawy miesiąc temu ? - zapytał Ben, tym razem patrząc na mnie .

-A wiesz jak możemy się o tym przekonać ? - uśmiechnęłam się .

Ben odwzajemnił uśmiech . Oboje myślimy o tym samym .

***
-Jason , Candy! - zawołałam .

Weszliśmy z Benem do pracowni Jason'a The Toymaker'a , gdzie oboje często przebywali .

-Lili, Ben! Co was sprowadza? - zapytał Candy.

Przechadzał się po pracowni żonglując piłeczkami , podczas gdy Jason był zajęty tworzeniem nowej lalki .

-A to - Ben położył gazetę na stole w ten sposób , że było widać artykuł, który niedawno czytałam - Już chyba był taki przypadek nie?

Candy nie przestając żonglować , spojrzał na gazetę .

-A! Stary Jenkins! - zawołał - To było chyba miesiąc temu nie ?

-Tak - odpowiedział Jason, nie odrywając wzroku od lalki - On również zarzekał się, że to wina ducha pięknej kobiety .

-Ducha? - zapytałam .

-Duch , omen, Bóstwo , zależy jaki kraj i jaka religia - odpowiedział Candy - W obu przypadkach padło to samo imię . Hisani .

-Hisani? Kim ona jest ? - zapytał Ben .

Candy zaprzestał żonglowania i zamiast tego nadmuchał balona i zaczął go skręcać , formując zwierzę.

-Stara historia. Duch Nieszczęścia - tłumaczy - pojawia się w miejscach , gdzie jest duży konflikt stron , ale w niektórych przypadkach można ją wezwać , wypowiadając specjalny wiersz.

-To brzmi jak bajka dla dzieci - mówi Ben .

-I za taką jest uważana - dodaje Jason - Ale tylko rzekomo jej ofiary wiedzą coś więcej na ten temat .

Spojrzałam na Ben'a.

-Co myślisz ? - zapytałam skrzata .

-O której kończy się czas odwiedzin?

***
Wśliźnięcie się do zakładu psychiatrycznego nie jest wcale trudne . O ile znasz odpowiednie przejście .

Wyjrzałam z lustra i rozejrzałam się . Łazienka na nasze szczęście była pusta . Było by łatwiej , gdyby lustro było w jakimś pokoju , ale kto w domu wariatów , gdzie jest pełno niepełnosprawnych ludzi daje lustro ?

-Czysto - mówię i wychodzę z Benem z lustra .

-Włamałem im się do systemu. Ten cały Tod leży w sali 289 na pierwszym piętrze - rzekł Ben .

Pierwsza akcja bez polecenia Slendera. Jakie to zajebiste uczucie!

-Slender się nie wkurzy ? - zapytał Ben , kiedy szliśmy przez pusty korytarz.

-I tak komuś by to zlecił , więc wyręczamy go tylko - uśmiechnęłam się.

Gdy dotarliśmy pod pokój , zobaczyłam przez szybkę w drzwiach , że chłopak siedział w kącie i mamrotał coś do siebie .

-Do reszty zwariował - stwierdziłam .

-Wyciągniemy coś od niego w ogóle ? - zapytał Ben .

-Jeszcze się pytasz ? - uśmiechnęłam się cwanie i on to odwzajemnił.

Chwyciłam za klamkę i chciałam otworzyć drzwi , ale były zamknięte.

-Pozwól - rzekł Ben i stanął przed mną.

Zaczął coś majstrować w zamku , a drzwi po chwili się otworzyły .

-Nieźle - pochwaliłam go .

-Gry też bywają edukacyjne - powiedział dumny .

Weszliśmy do środka i zamknęliśmy za sobą drzwi .

Spojrzałam na Tod'a.

Ubrany był w szpitalne łachy. Oczy miał czerwone i podkrążone co mogło świadczyć o tym , że nie sypia zbyt dobrze . Siedział skulony , jednak zauważyłam , że był dosyć chudy jak na chłopaka w jego wieku , więc pewnie odmawia też jedzenia . Cały czas mamrota pod nosem "Ona to zrobiła" , bujając się jakby dostał choroby sierocej.

-Nie wygląda na kogoś , kto jest zdolny do rozmowy - stwierdziłam .

Ben podszedł do niego i szturchnął go lekko.

-Ej ty.

Wtedy chłopak rzucił się na skrzata krzycząc .

-To nie ja ich zabiłem! Zabierzcie mnie stąd ! - krzyczał, szarpiąc Ben'a.

Podeszłam do nich i ich rozdzieliłam.

-Zamknij się , albo poderżnę ci gardło - Warknęłam - Mów jak tu trafiłeś .

Chłopak uspokoił się trochę i usiadł pod ścianą. Chyba nie zorientował się kim jesteśmy .

-Chciałem mu tylko udowodnić , że to bajka dla dzieci - zaczął - że ona nie istnieje ... Ale byłem w ogromnym błędzie .

-Mówisz o Hisani ? - zapytał Ben .

Chłopak kiwnął głową .

-Na początku powodowała tylko małe sprzeczki , które ją wzmacniały. Im więcej negatywnej aury było wokół, tym była wyraźniejsza ... - tłumaczył dalej - Tylko ja ją widziałem . A kiedy próbowałem wyjaśnić Nathan'owi co się dzieje , ona nastawiła go przeciw mnie .

-Jak?

-Szepcząc do niego - spojrzał na nas - Trafiła do jego podświadomości i wmówiła mu że zwariowałem , ale to nie prawda ! - podniósł głos , ale zaraz potem wziął głęboki wdech - później wniknęła jakoś w moje ciało i zamordowała ich...

-Wniknęła w ciało ? - zdziwił się Ben .

-Nie wiem jak , ale pokazała mi to . Widziałem jak z zimną krwią, moimi rękami morduje moich przyjaciół , a następnie podpala dom z moimi rodzicami w środku... To ona rozdawała karty...

Spojrzałam na Ben'a. Myśleliśmy o tym samym . Trzeba się temu dokładnie przyjrzeć .

-Wiemy już wystarczająco - stwierdziłam i podeszłam do drzwi.

-Czekajcie! Zabierzcie mnie stąd!

-Niech się zastanowię... Nie - Złapałam za klamkę i wtedy Tod zaczął krzyczeć.

-Nie zostawiajcie mnie tu! Jestem niewinny ! Muszę stąd wyjść!

Jego krzyki chyba usłyszeli lekarze ,bo usłyszałam kroki po drugiej stronie drzwi .

Szybko złapałam Ben'a za ramię i stanęliśmy plecami do ściany. Drzwi się otworzyły, zasłaniając nas.

-Siostro, środek uspokajający - powiedział lekarz .

Wykorzystaliśmy zamieszanie i szybko wyszliśmy z pokoju , a następnie z budynku .

-I co teraz ? - zapytał Ben .

-Teraz możemy iść do Slendera .

***
-Mieliście zostać w rezydencji - Rzekł Slender.

-Zachowujesz się jakbyśmy wyszli pierwszy raz z domu - wywracam oczami - Zebraliśmy cenne informacje w sprawie , którą i tak byś się zainteresował . Może jakieś dziękuję? I przepraszam?

-Przepraszam?

-Nie gniewam się! - krzyknął Ben , który zdążył już przejąć telewizor wraz z konsolą.

Slender westchnął .

-No dobrze . Skoro już mamy informacje na ten temat , trzeba zlokalizować Hisani - powiedział po chwili .

-Niby jak? - zapytał Jeff.

-Podzielę was na grupy i rozejrzycie się dyskretnie po okolicy - odpowiedział - Proxy będą pierwszą grupą, drugą grupą będzie Jeff , Nina i Deaney-

-Dlaczego mam być w grupie z dziewczynami?! - zaprotestował Jeff .

-Ktoś musi być mózgiem tej grupy - odpowiadam z uśmiechem .

Jeff prychnął i skrzyżował ręce .

-Trzecia grupa to Jack, Lili i Ben, a czwarta to Liu, Jane i L.J - gdy skończył mówić "Spojrzał" (o ile można to tak nazwać) na każdego z nas - Gdy znajdziecie coś podejrzanego dajcie znać .

-Przydało by się coś do komunikowania się - stwierdził L.J - Jak ktoś ją znajdzie poinformuje resztę .

-Do komunikacji mówisz... - Ben zastanowił się .

W mgnieniu oka zniknął nam z oczu dosłownie na parę minut , po czym wrócił z krótkofalówkami.

-Co powiecie na najnowsze krótkofalówki z jednostki C? - uśmiechnął się i dał każdej grupie po jednej .

-Nieźle młody - zaczął Jack .

-Skąd ty to masz? - zapytała Jane .

-Tak się składa, że nie gram całymi godzinami w "Głupie gry". Złamać system NATO, to jak odebranie dziecku lizaka - odwiedział z dumnym uśmiechem .

-Chyba znowu będę musiała poszperać w twoim pokoju - Uśmiechnęłam się .

-Chwila... Jak to znowu?

-Koniec pogaduszek - przerwał nam Slender - Do roboty .

-Tak jest!
_________________________________
C.D.N

Już nie pamiętam , kiedy tak dobrze pisało mi się rozdział 😅

Pomysł jest od MikoMarko Dziękuję za pomoc (;

A wy co sądzicie ? Piszcie w komentarzu i do zobaczenia niedługo (:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top