♦️18♦️ Halloween.
Lili:
-Słuchajcie!! - Krzyknęła Deaney.
Wpadła do rezydencji jak torpeda .
-Co jest Deaney? - zapytałam , pomagając jej wstać bo oczywiście przewróciła się w progu.
-Dzięki - uśmiechnęła się - Dzisiaj Halloween !
-No i? - Zapytał Jack.
-No i!? - Deaney złapała go za bluzę i zaczęła potrząsać - Rusz tą swoją galaretą w czaszce Jack! DZISIAJ HALLOWEEN!!
-Co to za krzyki ?
Nagle na środku pokoju pojawił się Slenderman.
-Papciu!! - Deaney podbiegła do niebo i rzuciła mu się na szyję - Dzisiaj Halloween ! Powiedz , że możemy wyjść na miasto !
-Serio? - zapytała Jane - O to tyle krzyku ?
-Deaney uwielbia Halloween - tłumaczę - Ekscytuje się zazwyczaj strojami.
-A dzisiaj nikt nie będzie zwracał na nas uwagi ! Proooooszę - Zrobiła oczka zbitego pieska.
W tym momencie do domu wpadła Nina z Jeff'em.
-Idziemy na Bal ! - Krzyknęła podekscytowana.
-Ale dzisiaj głośno ... - Mruknęłam .
Nic nie mam do tego święta , przeciwnie, dzisiejszy dzień jest dla nas idealny bo możemy wtopić się w tłum .
-Che jachi Bal? - zapytał Toby z pełną buzią.
-Ten ! - Nina pokazała nam plakat , reklamujący bal Halloween'owy - Jeff powiedział , że moglibyśmy się na niego wybrać !
-Serio? - zapytaliśmy chórem .
-No co? - wzruszył ramionami - Ile można siedzieć w tej ruderze i chować się w cieniu?
-Jeff zaskoczyłeś mnie - powiedział zdziwiony Jack - Ty jednak przejawiasz inteligencją.
-Wal się - warknął .
-Wyobrażacie to sobie ? Ja będę księżniczką, a Jeff moim księciem - mówi rozmarzona Nina , tuląc się do ramienia Jeff'a.
-Tsa... Chyba zmienię zdanie ... - odpowiada Jeff.
-Za późno! - Krzyknęła Deaney - Pierwsze słowo do pamiętnika , drugie do grobu ! Idziemy na bal!
-To nie jest zły pomysł - rzekł Slender - Ale nie wychylajcie się bez potrzeby - ostrzegł.
-Ja coś muszę jeść - powiedział w swojej obronie Jack .
-Przeżyjesz jedną noc bez jedzenia - Uśmiechnęłam się złośliwe.
-Zatem ustalone !! - Pisnęła Deaney - Zapnijcie pasy bo to będzie impreza roku !!
***
Wyszliśmy na miasto, kiedy tylko zapadł zmrok.
Z tej racji , że jest Halloween to ulice nie były puste jak zazwyczaj. Dzisiaj było pełno dzieci i dorosłych w różnych przebraniach . Zdarzały się nawet nasze kopie.
-Łoł , ale odjazd ! - odezwał się dzieciak w stroju Batmana, patrząc na Slendera - Jesteś na szczudłach? A może są dwie osoby ? Ile pracowaliście nad kostiumem ? - Zadawał mnóstwo pytań.
-Dzieciaki w tym wieku są wkurzające - Westchnęła Jane .
-Spadaj młody bo wydłubie ci oczy i zrobię z nich kolczyki - powiedziałam , patrząc na niego z góry .
Dzieciak krzyknął i uciekł .
-Mówiłem coś - odezwał się Slender .
Wzruszyłam tylko ramionami .
-A tak w ogóle to Matt i Liam gdzie są ? - zapytał Ben .
-W Agencji. Pilnują aby nas nie przyłapano.
-Słuchajcie! Jesteśmy na miejscu ! - krzyknęła Deaney.
Zatrzymaliśmy się przed wejściem do dość sporej sali . Wszędzie były powieszone jakieś kościotrupy, rysunki , duchy , dynie , lampki. Wyglądało to nawet nieźle , chociaż takie rzeczy nie są dla nas straszne.
-Dekoracje dupy nie urywają - odezwała się Jane.
-Chodź misiu! To będzie noc idealna! - Krzyknęła Nina .
Wparowała do środka z Jeff'em , który zdążył tylko bezgłośnie powiedzieć 'Pomocy'.
Zaśmialiśmy się i ruszyliśmy za nimi .
W środku było podobnie jak na zewnątrz . Pełno mrocznych świateł i dekoracji . Ludzie byli w przeróżnych kostiumach . Od postaci z bajek po księżniczki i postacie z horrorów. Zdarzyły się też nasze niedbałe kopie.
-Łooo , ale tu odjazdowo! - mówi Deaney.
-Patrzcie! - krzyknął Ben - Mają tutaj PS4!
Nie minęła chwila , jak Ben dołączył do chłopców siedzących przy telewizorze z padami.
-Zdaje się , że Ben znalazł już sobie rozrywkę - zaśmiał się Jack .
-Jeff i Nina też - wskazałam na nich palcem .
Nina oczywiście wyciągnęła go na środek parkietu. Z tej racji że leciała teraz muzyka idealna do tańca wolnego , to oplotła go i zaczęli się kołysać w rytm muzyki . Jeff wyraźne cierpiał .
-Jaki to piękny widok - zaśmiałam się .
-Mów za siebie - odpowiedziała Jane - Poderżnęła bym mu gardło . Jest tu tyle sztucznej krwi , że nikt by się prawdziwej nie dopatrzył - Warknęła .
-Jane! Przyszliśmy się bawić ! - krzyknęła Deaney i dosłownie pchnęła ją w ramiona Liu.
Chłopak się zarumienił , Jane pewnie też , ale maska na jej twarzy skutecznie to zasłaniała .
-Deaney ma rację - Zaczął Jack - Wyluzujmy się dzisiaj , a jutro wrócimy do normalnego trybu życia .
-Spoko - odpowiedziałam - Założysz się , że wypije więcej ponczu od ciebie ? - uśmiechnęła się złośliwe.
-Dobrze wiesz cwaniaro , że nie mogę pić ani jeść zwykłego pożywienia - odpowiedział .
-Kto powiedział , że muszę grać fair - puściłam mu oczko i weszłam w tłum ludzi .
-Niech ja tylko cię znajdę - zaśmiał się Jack i ruszył za mną.
Impreza toczyła się nawet fajnie i spokojnie . Każdy z nas znalazł sobie jakieś zajęcie. Oczywiście nie uniknęliśmy pytań o nasze "Stroje" ale to nie był problem z tej racji , że dzisiaj dużo osób miało na ubraniach "Krew".
-Serio Jack ? - zapytałam , widząc jego bluzę we krwi .
-Zgłodniałem - wzruszył ramionami , jedząc nerkę.
Maskę miał na boku głowy , ale było na tyle ciemno , że trzeba się przyjrzeć , żeby zobaczyć co je .
-Wyluzuj mała - dodał, widząc moje spojrzenie - Ciała nikt nie znajdzie , jest tu tyle osób , że nie doliczą się jednej .
Podkręciłam głową.
Wtedy w mojej głowie usłyszałam głos Slendera, który kazał nam się zbierać z tej racji , że zbliża się północ .
Rozdzieliłam się z Jack'iem. On poszedł po Ninę i Jeff'a, a ja po Ben'a i Deaney.
Kiedy siłą oderwałem Bena od telewizora i Deaney od jakiejś laski , udaliśmy się do Slendera , który stał niedaleko wyjścia.
-Powinniśmy już iść . Większość ludzi jest już pijana, a to może sprowadzić kłopoty - rzekł.
-Proszę wszystkich o uwagę !
Spojrzeliśmy na dziewczynę w stroju czarownicy , która trzymała mikrofon .
-Za kilka chwil wybije północ! A to oznacza , że każdy ma ściągnąć swój Halloween'owy strój ! - krzyknęła radosna .
Ściągnąć strój!?
-Jeff!? - warknęła Jane.
-Nie było o tym nic na plakacie ! - krzyknął w swojej obronie .
-Musimy się stąd zmywać - dodałam .
-Nie możemy - odparł Jack - W trakcie imprezy zauważyłem kilku policjantów i agentów , na nasze nieszczęście tych prawdziwych .
-Gdzie Proxy? - zapytał Jeff
-Uwaga , zaczynamy odliczanie! - krzyknęła dziewczyna - Trzy... Dwa... Jeden... Teraz!
Dziewczyna ściągnęła kapelusz czarownicy wraz z peruką, a reszta zgromadzonych zrobiła to samo . Mamy problem.
-Wygląda na to , że mamy tu spóźnialskich! - powiedziała dziewczyna - No już , ściągnijcie przebrania !
Dziewczyna , która zaczęła tą całą farsę , podeszła do Jack'a i zdjęła mu maskę , którą zdążył założyć wcześniej.
-Łoł, zadbałeś o szczegóły ! - powiedziała .
-Tak tak, ale na nas już pora - wzięłam Jack'a za ramię i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
-Chwileczkę - zatrzymał nas jeden z policjantów - Nie ładnie tak wychodzić w środku imprezy .
Sięgałam ręką po sztylet, który miałam w pasku , ale czyjaś ręka mnie zatrzymała . Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Jane , która minimalnie machnęła głową na znak , żebym nie robiła nic głupiego .
Może ma rację , jeszcze nas nie nakryli, a w bajerowaniu nie mam sobie równych .
Ale pisk jednej z dziewczyn zniweczył moje plany . Zbiegła na dół jak poparzona .
-Na górze jest martwy chłopak ! - krzyknęła przerażona .
-Ciała nikt nie znajdzie tak!? - szepnęłam przez zaciśnięte zęby patrząc na Jack'a.
Wtedy pięciu mężczyzn , wyciągnęło bronie i wycelowali w nas. Chcąc nie chcąc , podnieśliśmy powoli ręce .
-Niech nikt się stąd nie rusza - odparł policjant stojący przed nami - Mamy nieproszonych gości.
-No i co teraz ? - spojrzałam na Slendera .
Ten tylko jedną ze swoich macek wskazał dyskretnie na okno .
Spojrzałam w tamtym kierunku kątem oka i zobaczyłam Proxy w towarzystwie Matt'a i Liam'a. Za chwilę będzie zabawnie .
***
Matt:
- Mamy lekkie spóźnienie - odparł Hoodie , patrząc przez okno .
W środku było dokładnie trzech policjantów i dwóch agentów , wszyscy uzbrojeni i gotowi do strzału.
-Toby, mówiłem żebyś nie żarł tylu gofrów ! - rzekł Masky .
-Jak człowiek musi to musi! - odpowiedział w swojej obronie chłopak .
-Uspokujcie się! - stanąłem między nimi - Trzeba ich stamtąd wyciągnąć. Bez niepotrzebnych ofiar .
Przez chwilę się zastanawialiśmy , aż w końcu Liam wpadł na pomysł , patrząc na pomocników Slendiego.
Wyjaśnił nam go w skrócie, ale każdy wiedział co robić .
Toby, Masky i Hoodie ustawili się koło drzwi wejściowych , a Liam po głębokim wdechu wpadł do środka .
-Trójka zabójców uciekła z budynku! - krzyknął.
Wtedy do środka wparowali Proxy . Toby "Uderzył" , Liam'a w tył głowy , a ten upadł na ziemię. Nie minęła chwila jak wybuchła panika, a uzbrojeni mężczyźni nie widzieli na czym się skupić .
Większość ludzi wybiegła na zewnątrz tylnymi drzwiami .
-Spróbujcie nas złapać ofiary!
Masky i Hoodie pokazali policjantom środkowe palce , a oni jak dzieci dali się sprowokować i pobiegli za nimi .
Moja kolej .
Wbiegłem do domu, gdzie reszta ekipy stała zdezorientowana .
-Trzeci jest na tyłach domu - powiedziałem do dwójki agentów - Idźcie go zdjąć , ja się zajmę resztą - mówiąc to , pokazałem im granat dymny.
Kiwnęli głowami i pobiegli w kierunku spanikowanych ludzi na tyłach domu.
-W samą porę - powiedziała Lili .
-Twój książę przybył na ratunek - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją.
-Poradzilibyśmy sobie sami - powiedziała Jane , krzyżując ręce na piersi.
-Ale wtedy musielibyśmy zabić policjantów i kilka przypadkowych osób - odparł Liu - pogorszyło by to tylko sytuację .
-Dla tamtej piątki to był ostatni bal - rzekł Slenderman .
Nie wątpię , że proxy pozbędą się problemu , ale nadal jest jeden zasadniczy problem:
Jak ja mam to wpisać w raport .
_________________________________
Koniec :)
Pomysł na akcje w noc Halloween jest od AgusiaaK , dziękuję za podesłanie (;
Tak średnio wyszedł mi ten one shot :/ ale ocena należy do was ;)
Piszcie komentarze, a ja biorę się za pisanie kolejnego One Shota ;)
Do zobaczenia niedługo ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top