♦️17♦️Hisani

-Hej Tod! - odwróciłem się i zobaczyłem machającego w moim kierunku przyjaciela.

Nathan był wysokim blondynem , o zielonych oczach . Z reguły jest leniwy , ale jeśli się do czegoś przyłoży to nie ma lepszych od niego .

-Nathan! - Podszedłem do niego i przybiłem z nim piątkę , jak to mieliśmy w zwyczaju - Gotowy na zaliczenie ?

-Stary kuźwa ratuj przyjaciela - rzekł błagalnym tonem.

-Nathan serio? - Zaśmiałem się - Miałeś cały miesiąc żeby się przygotować .

-Stary, czy ty myślisz , że ta rzeźba sama się zrobi ? - zapytał , pokazując swój bicek.

-A myślisz , że egzamin sam się zda? - spojrzałem na niego znacząco - Wiesz , że to babsko ci nie odpuści . Jeśli teraz oblejesz , to możesz pomarzyć o stanowisku dyrektora w firmie ojca .

-Jebany zgred . Warunkiem zatrudnienia u niego musi być zaliczony egzamin końcowy - burknął - Własnemu synowi dał warunek!

-No wiesz , nie chciał bym mieć szefa , który ceny Netto od Brutto nie odróżnia - zaśmiałem się .

-A jaka to różnica ? - zapytał , krzyżując ręce na piersi .

Westchnąłem rozbawiony.

-Módl się do tego na górze o błogosławieństwo.

Zaśmiał się i wtedy w naszą stronę zaczęła biec Mindy , nasza przyjaciółka , a także moja skryta miłość .

-Chłopaki! - krzyknęła w naszą stronę , machając jakimś kawałkiem materiału .

Jak się później okazało była to gazeta .

-Co jest Mindy? - zapytał Nathan , kiedy dobiegła do nas.

Mindy jest drobną brunetką o kawowych oczach . Jest bardzo miła i pomocna , ale i dosyć bojaźliwa .

-Stary Jenkins został zamknięty w wariatkowie! - powiedziała podekscytowana i pokazała nam gazetę .

Stiv Jenkins został zamknięty w zakładzie psychiatrycznym . Biegli stwierdzili , że był niepoczytalny na umyśle , kiedy mordował swoją żonę, córkę , a także pięcioletnią wnuczkę.

-Od zawsze wiedziałem, że ma świra - rzekł Nathan .

-Wiadomo coś więcej ? - zapytałem dziewczynę.

-Podobno wypiera się , żeby miał to zrobić . Mówił , że odzyskał świadomość dopiero w szpitalnym łóżku - mówi przejęta - Ale bredził też coś o kobiecie bez oczu .

-Wiem o kim mowa ! - krzyknął Nathan .

-Oświeć nas - spojrzałem na przyjaciela .

-Hisani. Duch nieszczęścia. Podobno jest niebywale pieką kobietą, która nie posiada tęczówek. Czyste białko w oczodołach . Jej włosy falują w powietrzu niczym unoszone na wietrze . Pojawia się tam , gdzie są największe konflikty , ale podobno można ją wezwać - mówi swoim "Strasznym" tonem - Jednak jeśli to zrobisz , uczyni z twojego życia piekło ...

Nie mogłem się powstrzymać i wybuchłem śmiechem .

-Stary, jak ty czasami coś powiesz ... - powiedziałem między napadami śmiechu .

-Skoro mi nie wierzysz to spróbuj - położył palec na mojej klatce piersiowej - Tylko żeby nie było , że cię nie ostrzegałem .

-Nat , przestań - Mindy uderzyła go w ramię - to nie jest śmieszne .

-Ja nie żartuje . Stary Jenkins sam się o to prosił - odpowiedział naburmuszony.

-Stary Jenkins od początku miał coś z głową - odpowiadam - A teraz skończ pieprzyć , bo tylko niepotrzebnie straszysz Mindy.

-Przestańcie! Chcecie , żeby Hisani tu przyszła!? - Pisnęła Mindy .

Nathan wskazał na nią , patrząc na mnie wzrokiem typu 'A nie mówiłem' .

-Mindy to tylko głupia bajka i udowodnię to wam . Wezwę ją dzisiaj po egzaminie - mówię zły.

-Tod , daj spokój ...

-Świat należy do odważnych - Nathan przybił mi piątkę .

Wtedy przyszła kobieta , która ma nas egzaminować .

-Chłopcy , mam nadzieję , że obeznaliście się z materiałem tak samo , jak ze starymi bajkami - rzekła poważnym tonem.

-Oczywiście pani profesor ! - zasalutował Nathan .

Cały egzamin dłużył mi się jak nigdy przedtem . Zamiast skupić się na kartce przede mną , cały czas myślałem o tym , co opowiedział mi Nathan .

Hisani... Brzmi naprawdę głupio . Duch nieszczęścia grasujący po świecie ? Niedorzeczne. Nathan naprawdę potrafi wynaleźć różne bajki i w nie wierzyć , ale udowodnię mu, że to tylko zmyślona historyjka dla niegrzecznych dzieci.

Po tym jak skończył się egzamin, pożegnałem się z przyjaciółmi i ruszyłem w kierunku domu.

Mieszkam w bardzo spokojnej okolicy , w małym domku jednorodzinnym .

Wiodę normalne życie. Jeśli zdam ten egzamin to wyjadę do Londynu na wyższe studia. Zawsze chciałem zostać psychologiem. Rodzice nie robili mi nigdy problemów , przeciwnie , zawsze wspierali mnie w moim celu i pomogą mi sfinansować wyjazd .

-Wróciłem! - krzyknąłem w progu.

Zamknąłem za sobą drzwi i ściągnąłem buty. W domu unosił się zapach świeżo upieczonego ciasta .

Wszedłem do kuchni, gdzie czekała na mnie mama z obiadem.

-Hej mamo - przywitałem się i usiadłem przy stole.

-Witaj synku , jak w szkole ? - zapytała z uśmiechem .

Podała mi talerz gorącej zupy i kawałek świeżo upieczonego ciasta czekoladowego . Moje ulubione.

-Dzisiaj był ostatni egzamin. Wyniki będą za tydzień.

-Na pewno dobrze ci poszło . Mądry z ciebie chłopiec - Pogłaskała mnie po głowie .

-Mamo przestań! To obciach!

Na moje słowa zaśmiała się. Zjadłem zupę i ciasto bardzo szybko , ponieważ chciałem przygotować się to tego całego 'Rytułału' jakkolwiek to brzmi.

-Gdzie tata? - zapytałem rodzicielkę.

-W pracy . Ma dzisiaj bardzo ważne zebranie i wróci późno - rzekła, myjąc naczynia.

Posiedziałem jeszcze trochę z mamą, po czym wróciłem do swojego pokoju .

Nie był Bóg wie jak duży . Ściany miał koloru granatowego . Łóżko było pod ścianą po lewej stronie , a zaraz obok stało biurko , na którym był monitor i komputer. Po przeciwnej stronie łóżka stała garderoba , a na ścianach były powieszone różne wyróżnienia i nagrody z konkursów . Na środku pokoju leżał okrągły dywan z wzorem piłki do nogi.

Wieczorem usiadłem przy biurku i odpaliłem komputer. Po kilku minutach wyszukiwałem w internecie sposobu jak wezwać tego całego ducha i był tylko jeden, dosyć prosty. Wystarczyło powiedzieć kilka zdań , prawdopodobnie jakiś wiersz czy coś , który był napisany po łacinie .

-No to jedziemy - Powiedziałem do siebie .

Wziąłem głęboki wdech i zacząłem czytać:

-Sigeo veni, spiritus, miser. Vivit passio huius mundi. Consummatione: inebriatus est in anima peccatum mortale. Fiat voluntas tua, spiritum deducere de chao peccatorum.*

Kiedy skończyłem czytać , czekałem aż coś się stanie. Jakiś podmuch wiatru , czy coś , ale nic się nie stało . Wiedziałem , to zwykła ściema.

Po chwili jednak usłyszałem ciche echo kobiecego śmiechu , jednak pomyślałem , że to skutek zmęczenia , gdyż było już późno.

Wzruszyłem ramionami , wyłączyłem komputer , przebrałem się w piżamę i położyłem się do łóżka. Siedziałem jeszcze trochę w telefonie zanim usnąłem .

***
Następnego nie nie obudził mnie jak zwykle zapach naleśników robionych przez mamę , ale krzyki dochodzące z kuchni .

Wstałem powoli z łóżka i wyszedłem z pokoju . Idąc w stronę kuchni słyszałem jak mama kłóci się z ojcem.

-Jak my teraz powiąrzemy koniec z końcem ? - rzekła załamana mama.

-Nie wiem. Nie znajdę pracy z taką opinią, nawet jeśli ty pójdziesz do pracy , nie damy rady utrzymać domu ... - usłyszałem ojca .

-Do pracy? Dobrze wiesz, że lekarz zabronił mi się przemęczać po operacji serca, a z zasiłku nie damy rady utrzymać domu ...

Wszedłem do kuchni , a rodzice nagle zamilkli .

-Mamo , tato? Co się dzieje ? - zapytałem , siadając przy stole .

-Kochanie... Posłuchaj... - Mama usiadła na przeciwko mnie - obawiam się... Że nie będziesz mógł wyjechać do Londynu...

-Co? Dlaczego? - zapytałem zdziwiony .

-Straciłem pracę - rzekł ojciec - Klient nie był zadowolony z mojego projektu. Nie było by to problemem , gdyby nie to , że nakrzyczałam na niego i uderzyłem przez co zostałem dyscyplinarnie zwolniony .

Byłem w szoku . Ojciec prawie nigdy się nie denerwował , a przy spotkaniach z klientami był spokojny i opanowany , nie ważne jak bardzo agresywny się trafił.

-Szef wystawił tacie złą opinię przez co ciężko będzie mu znaleźć pracę ... - Kontynuowała mama - Przykro mi synku...

Złą opinię? Przecież ojciec zawsze żył ze wszystkimi pracownikami w zgodzie, z szefem też . Często przychodziłem do niego do pracy jak byłem młodszy i Pan Kerch zawsze chwalił ojca .

W ten sposób minęły dwa tygodnie.

Ojciec nadal szuka pracy , mama stara się jak może , abyśmy nie odczuli braku pieniędzy . Rodzice mieli odłożone pieniądze na czarną godzinę , ale nie wystarczą one na długo, a z zasiłku nie utrzymamy domu. Chciałbym im pomóc , ale gdzie bym nie poszedł starać się o pracę , wszędzie mi odmawiali .

Jakby tego było mało , pokłóciłem się z moim najlepszym przyjacielem. Z mojej winy . Naskoczyłem na niego zupełnie bez powodu . Jakby coś mną kierowało . Prawie doszło do bójki , ale na szczęście Mindy nas powstrzymała .

Do tego od jakiegoś czasu słyszę ten kobiecy śmiech, za każdym razem jak dzieje się coś złego wokół mnie . Czasami słyszę też szepty. Czy to możliwe , że to ta cała Hisani?

Kiedy wróciłem do domu po kolejnej nieudanej próbie szukania pracy , moi rodzice byli w salonie i kłócili się . Nie chciałem tego słyszeć. Kłócą się prawie codziennie o to samo . Pieniądze . Ale tym razem coś nad nimi było .

Spojrzałem uważnie na coś , co wisiało nad ich głowami. Zdawali się tego nie widzieć .

Była to kobieta . Piękna kobieta . Jej długie , czarne włosy falowały , jakby były niesione wiatrem . Oczy miała całe białe , bez tęczówek. Ubrana była w czerwoną suknie bez ramion. Nie miała nóg. Suknia była niczym obłok dymu poniżej talii. Zdawało się , że z każdym krzykiem rodziców , ona stawała się bardziej widzialna. Uśmiechała się patrząc jak się kłócą.

W końcu jej wzrok padł na mnie . Położyła palec na ustach , dając mi tym samym znak, abym był cicho i rozpłynęła się.

Szybko pobiegłem do pokoju i zatrzasnąłem za sobą drzwi .

To musiał być sen . To pewnie zmęczenie daje mi znaki . Nie śpię za dobrze od kilku dni .

-Czy to mi się przyśniło ? - zapytałem sam siebie .

Wtedy znowu usłyszałem ten śmiech .

-Witaj Tod - rozbrzmiał delikatny kobiecy głos .

Przede mną pojawiła się ta kobieta , którą widziałem na dole .

-Hisani...

Patrzyła na mnie , cały czas się uśmiechając .

-Muszę ci podziękować - rzekła - Gdyby nie ty , nadal umierała bym z nudów , przypominając wyglądem obłok dymu .

-Duch nieszczęścia ... - szepnąłem.

Czyli jednak Nathan mówił prawdę . Ona istnieje .

-Tutaj duch , gdzie indziej omen - odpowiedziała.

Podleciała do mnie i położyła dłoń na mojej twarzy . Przyszły mnie ciarki .

-Czytam w twojej duszy Tod. Wiedziesz wręcz idealne życie... Więc nic się nie stanie , jak troszkę namieszam - Trąciła mój nos palcem .

-To przez ciebie moi rodzice się kłócą - odparłem - Przez ciebie nie mogę znaleźć pracy! Przez ciebie wyrzucili mojego ojca z pracy !

-Na twoje życzenie Tod - Odpowiedziała spokojnie z uśmiechem - To ty mnie wezwałeś, a teraz poniesiesz tego konsekwencje .

Ponownie się zaśmiała i wyparowała .

Szybko wziąłem telefon do ręki i drżącą dłonią wystukałem numer do Nathan'a.

-Nathan? Spotkajmy się za 15 minut w parku , tam gdzie zawsze - powiedziałem do słuchawki i nie czekając na odpowiedź, rozłączyłem się .

Muszę mu o tym opowiedzieć. Razem na pewno coś wymyślimy, aby ją odesłać.

Po 15 minutach spotkałem się z Nathan'em w parku na ławce , przy starej studni .

-Co było tak ważnego , że wyrwałeś mnie z mojego letargu? - zapytał zły .

-Słuchaj , to Hisani! Ona istnieje ! Wezwałem ją! To przez nią się ciągle kłócimy!

Nathan patrzył na mnie jak na wariata . Wtedy nad jego głową pojawiła się właśnie ona ! Uśmiechała się pewna siebie i nachyliła się nad uchem Nathan'a.

- Plecie bzdury - Powiedziała - Przecież to bajka dla dzieci...

- Stary ty serio uwierzyłeś w tą bajkę dla dzieci? - zapytał rozdrażniony .

Niemożliwe...

-To ona każe ci wątpić ! Musisz się z tego ostrząsnąć! - złapałem go za ramiona i potrząsłem nim.

- Bzdury ... Przecież ona nie istnieje - szepnęła do niego - Masz dużo pracy i nie masz czasu na takie bzdury ...

- Stary , mam teraz dużo pracy, odkąd ojciec mnie zatrudnił , więc jeśli tylko to chciałeś mi powiedzieć , to ja spadam - odpowiedział i wstał , aby odejść.

Szybko podniosłem się z miejsca i zatrzymałem bo .

-Do cholery jasnej przejrzy wreszcie na oczy ! - krzyknąłem do niego .

Hisani uśmiechnęła się zwycięsko i szepnęła do Nathan'a:

-On zwariował , lepiej trzymaj się od niego z daleka ...

Przyjaciel odepchnął mnie .

-Ogarnij się , albo skończysz jak stary Jenkins ! - krzyknął do mnie i odszedł.

Patrzyłem w szoku za przyjacielem. Ona sprawiła , że myśli, że zwariowałem ... To nie może się dziać ...

-Dlaczego to robisz ? - zapytałem .

Zniżyła się , żeby być na równi ze mną .

-Dla zabawy - odpowiedziała - dopóki na świecie istnieje zło , ja będę żyć wiecznie - Uśmiechnęła się jeszcze szerzej .

-Udowodnię mu , że to ty za tym stoisz ! - krzyknąłem.

Zaśmiała się .

-Wiesz dlaczego uznano Jenkins'a za wariata ? - zapytała nagle - To nie on zabił swoją rodzinę - Zbliżyła się do mnie - Ja to zrobiłam .

Po tych słowach położyła palec na moim czole i po chwili zapanowała ciemność .

***
Nie wiem ile byłem nieprzytomny , ale kiedy się obudziłem , byłem w jakimś jasnym powieszeniu .

Mrugnąłem kilka razy i rozejrzałem się . Koło mnie była kroplówka. Białe ściany , niewygodne łóżko... Jestem w szpitalu .

Kiedy próbowałem wstać coś mi nie pozwoliło . Spojrzałem na swoje ręce .

Byłem przypięty do łóżka , zarówno ręce jak i nogi miałem unieruchomione .

-Co się dzieje ...?

Miałem krzyczeć , ale w tym momencie do pokoju wszedł lekarz wraz z jakimś mężczyzną.

-Tod , to detektyw George Nicol, chciałby cię przesłuchać - rzekł lekarz .

-Co to za miejsce ? Dlaczego jestem przykuty do łóżka ? Co się dzieje ? - zapytałem.

Mężczyźni spojrzeli na siebie .

-To może być wynik silnych leków na uspokojone - Tłumaczy lekarz .

Detektyw natomiast podszedł do mojego łóżka i nachylił się .

-Tod ... Jesteś oskarżony o zamordowanie swoich rodziców , a także dwójki przyjaciół , Nathan'a i Mindy .

Kiedy to powiedział byłem w szoku . Że niby ja ich zamordowałem!? Niemożliwe ! To NIEMOŻLIWE!

-Nie! To nie ja! To nie mogłem być ja! - krzyknąłem zdesperowany .

-Są świadkowie - odpowiedział detektyw - Na oczach rodziców zmarłego Nathan'a poderżnąłeś mu gardło. Mindy zadźgałeś na śmierć w kafejce, a rodziców spaliłeś żywcem wraz z domem w którym mieszkaliście .

Łzy gromadziły mi się w oczach.

-To nie ja! To naprawdę nie ja!! - krzyczałem i szarpałem się .

Wtedy ją zobaczyłem.

Unosiła się nad moim łóżkiem i śmiała się , jakby przed chwilą usłyszała dobry żart.

-To ona! To ona jest wszystkiemu winna!!

-Kto? - zapytał detektyw .

-Hisani!

Kiedy wypowiedziałem jej imię , detektyw spojrzał na lekarza .

-Nie zdiagnozowaliśmy jeszcze niczego , ale prawdopodobnie chłopak doznał urazu psychicznego , kiedy rodzice nie mogli mu opłacić wyjazdu do Londynu - rzekł lekarz .

-Nie! To absurd ! Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił ! Uwierzcie mi , to ona za tym stoi! Jest tutaj , patrzy na nas i się śmieje !!

Detektyw spojrzał w miejsce, gdzie unosiła się kobieta, ale ... Nie widział jej . Nie widział jej chociaż była taka wyraźna, taka ... Cielesna...

-Panie doktorze ? - spojrzał na lekarza .

-Podamy mu leki na uspokojenie przed procesem - odpowiedział .

Detektyw wstał .

-W najgorszym przypadku Tod... Skończysz na krześle elektrycznym za tak brutalne przestępstwo.

Po czym wyszedł z lekarzem. Krzyczałem . Krzyczałem za nim , żeby mi uwierzył , że ona istnieje i sprowadza za sobą zło .

-Dlaczego!? Dlaczego mi to robisz !? - krzyczałem wściekły -Zabiłaś ich !

Usłyszałem śmiech i chwilę później pojawiła się przede mną .

-Ah tak? - Zbliżyła swoją twarz do mojej - Udowodnij.

Nie mogłem . Nie wiedziałem jak. Tylko ja ją wiedzę , więc nie dziwię się , że biorą mnie za wariata. Ona manipuluje każdego , kogo próbuję przekonać !

-Wiesz Tod - zaczęła - Miło było widzieć strach i przerażenie w oczach twoich przyjaciół, kiedy ich mordowałeś , słyszeć słodkie krzyki bólu i cierpienia twoich rodziców , kiedy podpaliłeś dom.

-Ty to zrobiłaś !!

-Nie. TY to zrobiłeś - położyła palec na moim czole - Pamiętasz ?

Wtedy przed oczami pojawiły mi się obrazu moich przyjaciół i rodziców . Nathan , Mindy ... Oboje cali we krwi i ja... Trzymający nóż. Widziałem też jak wylewam benzynę wokół domu i go podpalam, ale to nie byłem ja !

-To ty mnie kontrolowałaś!! Ty ich zamordowałaś!!

Krzyczałem coraz głośniej , ale ona nic sobie z tego nie robiła . Była szczęśliwa . Co chwilę się śmiała jak dziecko , które dostało nową zabawkę .

Do sali wpadła pielęgniarka z lekarzem , słysząc mój głośny krzyk i napad szału .

- Puśćcie mnie ! Jestem niewinny ! NIEWINNY!!

-Siostro, morfina - powiedział lekarz .

Pielęgniarka wymieniła kroplówkę i już po chwili czułem , że odpływam .

-Do zobaczenia w piekle mój mały - rzekła po czym rozpłynęła się , a w tle słyszałem jej złowrogi śmiech .

W ten sposób skończyłem jak stary Jenkins ... On też ją spotkał ... Zrobiła z nim to samo co ze mną ... Leżę tutaj bez życia i czekam na wyrok...

Pamiętajcie. Nie próbujcie jej wezwać. Ona sprowadzi na was klątwę. Skończycie jak ja i stary Jenkins. Kiedy ją wezwiecie...

Już przed nią nie uciekniecie.

><><><><><><><><><><><><><><

*Przybądź Hisari , duchu Nieszczęścia. Żyw się cierpieniem tego świata. Pochłoń duszę śmiertelników skąpanych w grzechu. Niech twój duch sprowadzi chaos na grzeszników.

_________________________________
KONIEC

W ten oto sposób do naszej rodziny dołącza nowa postać :)

Jak wam się podoba jej historia? Dajcie znać w komentarzu i może macie jakieś pomysły w jakich okolicznościach mogła by się pojawić u naszych bohaterów (;

Piszcie śmiało i do zobaczenia niedługo , chyba :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top