♦️13♦️ Rodzina Deaney Cz.2
Lili:
-A jeśli mnie nie poznają? A jak już mnie nie kochają? A jak czeka na nas już tam Lucy z policją? Co jeśli spanikują na mój widok ?!
Po wizycie u Jason'a , wróciłyśmy do chaty , aby obmyślić jakiś plan . Już od dobrych dwóch godzin zasypuje się pytaniami , na które nikt nie zna odpowiedzi . Rozumiem, że przeżywa spotkanie z rodzicami , ale pesymizm to moja specjalność .
-Deaney spokojnie. Latasz w te i we w te jakbyś miała robaki w dupie - mówię , wędrując za nią wzrokiem .
Byłyśmy w moim pokoju aby uniknąć ciekawskich spojrzeń reszty ekipy . To dosyć prywatna i delikatna sprawa , więc Deaney nie chce na razie nikogo wtajemniczać .
-Nie mogę ! To czekanie mnie dobija ! - krzyczy , łapiąc się za głowę .
-Pomyśl może jak ty chcesz się z nimi skonfrontować . Wpadniesz tam i powiesz: 'Cześć mamo , cześć tato to ja , wasza córka , która zniknęła 18 lat temu . Porwała mnie Lucy , wasza druga córka , a ja jestem seryjnym mordercą gustującym w kobietach' - Parodiowałam z głupim uśmiechem .
Deaney:
Lilcia ma rację . Od tak nie mogę się tam pojawić. Ma pewno nie mogę tam wpaść , kiedy Lucy u nich będzie . Jak to zrobić ?
-Mam genialny pomysł ! - krzyknęłam .
Lili spojrzała na mnie.
-Każdy domownik ma jakieś lustro ! Zobaczysz co się u nich dzieje i czy nie ma z nimi Lucy , a później ja wkraczam do akcji !
-Niech będzie - Westchnęła - Im szybciej tym lepiej .
Po tych słowach weszła do lustra .
Ale , że to już ?
***
Szłyśmy ciemnymi uliczkami , tym samym nie rzucając się w oczy . Liluś mówi , że nie ma z nimi Lucy , a oni ogólnie to wyglądają gorzej niż źle , ale wiodą spokojne życie .
Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Mam się z kimś skonfrontować , nie zabijając go? Trochę mi z tym dziwnie .
-Deaney , jesteś urodzonym mordercą, a boisz się głupiego spotkania? - odezwała się Lili .
-To nie jest zwykłe spotkanie ! A pozatym nigdy nie sądziłam , że mam kogoś jeszcze poza wami ... - mówię trochę ciszej .
Lili stanęła przede mną , tym samym zmuszając mnie abym się zatrzymała .
-Deaney - uśmiechnęła się - Może jestem zimną suką i każdy o tym wie , ale chciałabym , aby to spotkanie poszło jak najlepiej. Żeby zaakceptowali cię taką jaka jesteś . Nawet jeśli coś nie wyjdzie to masz nas . Pamiętaj o tym .
-Liluś... - przytuliłam ją.
Dobrze mieć taką przyjaciółkę.
-Wzruszające - rozbrzmiał czyjś głos - Aż mi się chce rzygać .
Zaczęłyśmy się rozglądać . Ktoś stał w mroku lampy w jednej z uliczek .
-Znajdź sobie jakieś hobby w końcu - powiedziała Lili , stając przede mną .
-Zanudziła byś się beze mnie .
Z cienia wyłonił się nie kto inny jak uśmiechnęły Jonathan Miller.
-Nie masz już dosyć po ostatnim ? - uśmiechnęła się Lili .
Zrzedła mu mina na samo wspomnienie jego ostatniej porażki .
Normalnie to unikam tego człowieka jak ognia , ale w tym momencie stoi mi na drodze!
-Masz szczęście , że tym razem nie ty jesteś moim celem - uśmiechnął się i spojrzał na mnie - Bardzo ciekawa sytuacja . Deaney ma wroga .
Wroga ? Ktoś wynajął Jonathan'a aby mnie zabić ?
-Mam nadzieję , że chociaż dobrze się cenisz - uśmiechała się Lili znacząco .
-Wykonam zlecenie i później zajmę się tobą - zza pleców wyjął nóż - Odsuń się .
-Zmuś mnie - warknęła.
Nie zdążyłam zareagować . Lili rzuciła się na niego , po drodze wyjmując sztylety .
Zablokował atak Lili i podciął ją, przez co się przewróciła . Nóż wycelował prosto w nią , ale ta w ostatniej chwili go zablokowała .
-Mam cię - uśmiechnął się .
Lili zdziwiła , z resztą ja też .
W jednej chwili , drugą wolną ręką uderzył ją w brzuch , przez co dziewczyna zaczęła kaszleć i upuściła broń . Złapał ją za kołnierz i rzucił , przez co z impetem uderzyła o murek .
Podszedł do białowłosej, złapał ją za włosy i się uśmiechnął .
-Dokończymy zabawę później - po czym ją uderzył , a dziewczyna straciła przytomność.
-Liluś! - krzyknęłam .
Spojrzał na mnie .
-No to teraz danie główne - rzekł .
Zaczęłam się cofać .
Wiem kto go wynajął. Lucy! Tak bardzo chce się mnie pozbyć , że postanowiła poprosić o pomoc Miller'a Juniora.
Dlaczego ona tak bardzo mnie nienawidzi , przecież to nie moja wina , że taka się urodziłam. Czy to takie dziwnie że chciałabym poznać osobę która mnie urodziła i otoczyła matczyną opieką?
Najpierw odebrała mi rodzinę , a teraz naraziła na niebezpieczeństwo Lili , moją pierwszą i zarazem najlepszą przyjaciółkę .
Zacisnęłam ręce w pięści .
-Dosyć tego - warknęłam cicho.
Spojrzałam na chłopaka oczami pełnymi nienawiści i wściekłość. Moje paznokcie wydłużyły się.
-Ślepo wierzyłam , że może uda mi się przekonać do siebie Lucy - mówię cicho - Ale w tym momencie moim celem jest tylko jedno - stanęłam w gotowości do ataku - Zabić.
Rzuciłam się na Jonathan'a z pazurami . Zwinnie unikał każdego mojego ataku, a niektóre nawet blokował , lecz nie bez powodu z moich ofiar robię miazgę .
Kiedy zablokował jeden z moich ataków nożem , drugą wolną ręką zamachnęłam się nieco niżej, jednak odskoczył, a mi udało się rozciąć tylko jego koszule .
-Nie wiem co Lucy da ci w zamian za zabicie mnie , ale wiedz jedno - przejechałam pazurami po tynku - Moja natura nie wzięła się znikąd.
-Pokaż co potrafisz - uśmiechnął się prowokująco.
Również się uśmiechnęłam .
Wyciągnęłam do niego rękę . Dzieliły nas trzy metry . Moje paznokcie wydłużyły się do tego stopnia , że rozcięły mu skórę na policzku . Na jego twarz mogłam dostrzec szok .
-Mam parę asów w rękawie - mówię pewnie .
Wystarczy jeden ruch, aby Miller był martwy.
-Mam tego dosyć, niech Lucy sama się z tobą rozprawi - warknął i uciekł .
Westchnęłam i wróciłam do normalnego stanu . Lucy chyba nie wie z kim zadarła .
Spojrzałam na Lili i podbiegłam do niej .
-Liluś , umarłaś?! - poklepałam ją lekko po twarzy.
-Chciałabyś... - odpowiedziała .
Syknęła i złapała się za głowę .
-Gdzie jest Junior? Zaraz sprawię, że wróci do pieluch - Warknęła , a ja pomogłam jej wstać .
-Dałam mu nauczkę - puściłam jej oczko - Wracajmy .
-A twoi rodzice? - zapytała.
Uśmiechnęłam się i przytuliłam ją.
-To wy jesteście moją rodziną i to mi wystarczy .
Lili odwzajemniła uścisk .
Jednak uważam , że Lili i reszta w zupełności mi wystarczą. W przeciwieństwie do Lucy , zaakceptowali mnie taką jaka jestem . A rodzice? Nie będę burzyć ich życia . Niech zostanie tak jak jest .
-A co z Lucy ? - zapytała nagle Liluś.
Odsunęłam się od niej .
-Zapomnij - machnęłam ręką - Jak jeszcze raz wejdzie mi w drogę to zrobię z niej szaszłyk!
-Myślałam , że mordujesz mężczyzn .
-Są pewne wyjątki - Puściłam jej oczko .
Lili Westchnęła i uśmiechnęła się .
-A tak w ogóle ... - Zaczęłam .
Zaszłam ją od tyłu i złapałam za piersi .
-Coś ci urosło. Czy ja o czymś nie wiem ? - zapytałam podejrzliwie .
Liluś zrobiła się cała czerwona.
-Deaney! - krzyknęła wściekła.
Zaczęłam uciekać , a białowłosa ruszyła biegiem za mną .
-Jak cię dorwę to ci nogi z dupy powyrywam !
-Też cię kocham Liluś!
Czy można sobie wymarzyć lepszą rodzinę?
______________________________
Jeeeej , koniec 😂
Za wszelkie błędy przepraszam , ale wolę nie czekać z publikacją , jak coś znajdziecie to mi pokażcie a ja poprawie w najbliższym czasie ;)
Mam jeszcze jeden pomysł na One Shot , ale urywki z głowy muszę złożyć w całość , so... 😌
Dajcie znać w komentarzu co myślicie i do zobaczenia niedługo mam nadzieję ;)
Ps. Mam wrażenie, że się trochę wypaliłam 🤔
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top