♦10♦ Czyżby Zdrada? Cz. 2
Matt:
Następnego dnia, razem z Liam'em udaliśmy się do Akademii.
Naszą pierwszą podejrzaną jest Carly Palemo.
Odkąd zacząłem uczyć w akademii cały czas mnie podrywa. Doskonale wie, że jestem zajęty, ale nic sobie z tego nie robi. Pasuje do profilu dziewczyny ze zdjęcia.
Bez zbędnych słów złapałem dziewczynę za ramię i odciągnąłem na bok.
-Hej, co robisz? - zapytała oburzona.
-Wybacz, że przerwałem ci pogawędkę z dziewczynami, ale musimy pogadać - mówię z powagą.
Uśmiechnęła się i położyła mi rękę na klatce piersiowej.
-W końcu przejrzałeś na oczy, że jestem dla ciebie idealną dziewczyną? - zabrałem jej rękę i odsunąłem ją od siebie.
-Nie. Wyjaśnij mi, co to jest? - pokazałem jej zdjęcie.
-Wyglądamy razem lepiej niż myślałam - przegryzła wargę.
-Przestań się wygłupiać Palemo. Właśnie się przyznałaś, że to ty jesteś na zdjęciu. Po co ten cały cyrk z Photoshop'em?
-Słuchaj. Nie wiem kto to zrobił, ale ja nie potrzebuje jakiegoś sklepu ze zdjęciami, żeby ci zaimponować - objęła mnie w pasie.
Dobra. To na pewno nie ona. Chyba, że udaje głupszą niż jest. Sklep ze zdjęciami? Zastanawiam się, co ona robi podczas zajęć. Albo nie, nie chcę wiedzieć.
-Daruj sobie - odsunąłem ją od siebie - Mam już dziewczynę.
-Którą zawsze można zmienić - powiedziała ściszonym głosem.
-Prędzej Polsat usunie reklamy.
-To nie ma sensu.
-Podobnie jak dalsza rozmowa z tobą.
Minąłem ją i wyszedłem na zewnątrz.
To wszytko nie ma sensu. Carly przyznała, że to ona jest na zdjęciu, ale jest zbyt głupia aby zrobić tak profesjonalny Photoshop. Są dwa wyjścia. Albo zrobił to ktoś inny i wmieszał w to brunetkę, albo ktoś jej pomógł.
Muszę dowiedzieć się jak najszybciej, o co tu chodzi.
***
Lili:
-No i po co tu przyszłyśmy?
-Nina mówiłam ci. Chcę wyjaśnić wszytko jeszcze raz na spokojnie.
-Ale w Akademii? Jak nas zobaczą to od razu nas zabiją - jęknęła. Spojrzałam na nią znacząco - A racja. Będzie raczej na odwrót.
Wywróciłam oczami.
Nadal jestem wściekła na Matt'a, ale chcę to wszytko ostatecznie wyjaśnić i ewentualnie zabić dziewczynę, której zachciało się kraść chłopaków.
Z drugiej strony jeśli jest tak, jak Jack powiedział to Matt jest niewinny. Chcę, aby wyjaśnił mi to tu i teraz.
-Ja wiem, że masz teraz rządzę mordu, ale...
-Nina. Zajmie nam to pięć minut. Później będziesz dalej będziesz mogła próbować być z Jeff'em - złapałam ją za nadgarstek i weszłyśmy do środka.
-Ale my jesteśmy razem! Kocham go, a on kocha mnie! Po prostu nie umie okazywać uczuć - mówi rozmarzona.
Pokręciłam głową. Nina nie była by sobą gdyby nagle przestała uganiać się za Jeff'em. Na swój sposób jest to zabawne.
Nie ominęły nas spojrzenia uczniów, kiedy przechodziłyśmy korytarzem. To raczej nie jest normalnie, kiedy dwóch morderców przechodzi korytarzem Akademii, szkolącej nowych członków NATO. Ironia losu, prawda?
-Widzisz go? - zapytałam, zatrzymując się na chwilę.
-Aha - rzekła.
Spojrzałam na nią. Wpatrywała się w coś za oknem. Podeszłam do niego i zobaczyłam Matt'a, rozmawiającego z dziewczyną. Wyglądała dokładnie jak ta, która była na zdjęciu. Pewnie nie oceniałabym tego zbyt pochopnie, gdyby nie pewien dość istotny szczegół.
Brunetka rzuciła mu się na szyję, namiętnie go całując! Tego było już za wiele.
Wyszłam z budynku zupełnie zapominając o Ninie i przetrwałam czułości tej dwójki.
Matt:
-Widzę, że szybko znalazłeś sobie pocieszenie - Tego głosu nie chciałem słyszeć w tej chwili.
Odepchnąłem od siebie Carly i spojrzałem na białowłosą, która patrzyła na nad z mordem w oczach.
-Nie, Lili, to nie tak jak... - zacząłem.
-Czyli jednak to nie był Photoshop - Lili skrzyżowała ręce na piersi.
-A ty kim jesteś? - zapytała brunetka.
-Ostatnim, co zobaczysz przed swoją śmiercią - warknęła.
Carly nie wzięła tego na poważnie i zaśmiała się.
-Kim niby jesteś, żeby mi grozić?
-Byłą dziewczyną, tego oto mężczyzny - Lili odwróciła się i chciała odejść.
Szybko podszedłem do niej i złapałem ją za ramię. Ta jednak szybko zreflektowała. Odepchnęła mnie i w ułamku sekundy wymierzyła we mnie sztyletem.
-Tylko dlatego, że jesteśmy w miejscu publicznym daruje ci życie. Ale jeśli jeszcze raz pojawisz się w moim życiu, to twoje się zakończy - jej głos drżał ze złości i nie tylko.
-Lili, proszę cię... - powiedziałem błagalnym tonem.
Nie mogę jej stracić. Dlaczego musiała się pojawić w momencie, kiedy Carly rzuciła się na mnie?! To nie mógł być przypadek.
-Nie będę wam dłużej przeszkadzać - dziewczyna schowała broń i szybko odeszła.
Chciałem za nią iść, ale w tym momencie poczułem ostry ból brzucha. Złapałem się za niego. Nawet nie zauważyłem, kiedy Nina znalazła się przede mną.
-Następnym razem to nie będzie noga - warknęła i pobiegła za kobietą mojego życia.
Nic nie idzie jak trzeba! Muszę wyciągnąć od Carly prawdę, ale tak, aby Lili też to usłyszała. Muszę ją odzyskać za wszelką cenę.
***
-Jest gorzej niż było - podsumował Liam.
Po zajęciach spotkaliśmy się u mnie. Odpowiedziałem mu o całym zajściu.
-Mam już dosyć tej całej szopki stary. Trzeba to w końcu zakończyć. Muszę odzyskać Lili, bo inaczej zwariuje!
-Luz. Mam pomysł.
-Jaki? - zapytałem, prostując się.
-Spotkasz się z Carly jutro po zajęciach. Wmówisz jej, że niby się w niej zakochałeś i takie tam. Tylko musisz tak to zrobić, aby Palemo puściła parę z ust.
-Chcesz to nagrać?
-Lepiej. Lili usłyszy to od niej osobiście - uśmiechnął się przebiegle.
-Jak chcesz to zrobić? Lili jest wściekła. W życiu nie zgodzi się z nami pójść - usiadłem zrezygnowany na kanapie.
-Właśnie dlatego potrzebujemy pomocy kogoś trzeciego. Kogoś, komu Lili ufa bezgranicznie i zrobi wszytko o co ta osoba poprosi, bez jęknięcia.
Oboje przez chwilę się zastanowiliśmy, aż w końcu krzyknęliśmy równocześnie:
-Jack!
***
Jack:
-Nie chcę iść... - jęknęła Lili.
-Nie możesz siedzieć całymi dniami w pokoju. Depresji dostaniesz - Rzekłem, niemal ciągnąc ją na miejsce spotkania.
Pomijając scenę, w której Matt prawie stracił życie z mojej ręki, to wysłuchałem go i lepiej, żeby ten plan nie okazał się skuchą, bo w przeciwnym razie zabije ich oboje na miejscu.
-Nie mam depresji! Po prostu sugestywnie unikam kontaktu ze światem zewnętrznym - wzruszyła ramionami - A właściwe to gdzie idziemy?
-Gdzieś, gdzie wszytko ostatecznie się wyjaśni - powiedziałem, a Lili gwałtownie się zatrzymała.
-Nie! Ja wracam - odwróciła się, a kiedy miała już odejść, ja złapałem ją w talii i przerzuciłem ją sobie przez ramię - Ej! To porwanie!
-To nie porwanie, tylko prowadzenie do nieznajomego ci miejsca wbrew twojej woli - odpowiadam.
-Nienawidzę cię!
-Nie kłam bo ci nos urośnie.
Po piętnastu minutach szarpania się, w końcu dotarliśmy na miejsce. Był to dobrze nam wszystkim znany park, w którym czekał już na nas Liam.
-On też? Wszyscy mężczyźni są siebie warci! - krzyknęła Lili, a ja postawiłem ją na ziemi.
-Za chwilę zmienisz zdanie - Liam spojrzał za siebie - Już idą. Chodźcie.
Dyskretnie schowaliśmy się w krzakach. Musiałem trzymać Lili, bo inaczej albo by ich pozabijała w tym momencie, albo... Nie, jednak by ich pozabijała.
Lili:
-Cieszę się, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać - Rzekł Matt.
-Dla ciebie zawsze mam czas przystojniaku - rzekła obrzydliwie słodko brunetka - O czym chciałeś porozmawiać? - Zapytała i oboje usiedli na ławce.
-Wiesz... Wczoraj, kiedy mnie pocałowałaś... Zdałem sobie sprawę, że naprawdę mnie kręcisz - powiedział i zbliżył się do niej.
-Długo mam patrzeć na ten cyrk? - szepnęłam.
-Siedź cicho i patrz - powiedział stanowczo Liam.
-Uważaj do kogo mówisz ty...
-Oboje się zamknijcie i patrzcie - wtrącił się Jack.
Z niechęcią zamilkłam obserwując tą całą żenującą sytuację.
-A co z tamtą dziewczyną - Zapytała kładąc mu ręce na klatce piersiowej.
-Jaką dziewczyną? - uśmiechnął się - Szczerze ci powiem, że ta cała sytuacja z tym zdjęciem w pewnym sensie wyszła mi na dobre.
-Dlaczego? - zapytała, pożerając go wzrokiem.
Jack objął mnie ramieniem, bo miałam ochotę wstać i poderżnąć im gardła.
-Bo przejrzałem na oczy... Że tak naprawdę to ty mi się od początku podobałaś, a Lili była tylko przykrywką.
-Zabije, zabije, zabije - szepnęłam, a Jack już niemal siłą trzymał mnie, abym nie rzuciła się na nich.
-Uspokój się. Jeśli to co mówi to prawda, to osobiście się z nim rozprawie, okej? - zapytał Jack.
Skinęłam głową. Nie mam wątpliwości co do tego, że Matt pożałuje tych słów.
-Szczerze to nie wiem kto podrobił to zdjęcie, ale chciałbym temu komuś podziękować - Powiedział z uśmiechem.
-Hmm... No to masz ku temu okazję - zarówno ja jak i Matt byliśmy zdziwieni.
-Jak to? - zapytał czarnowłosy.
-To nie ja przerobiłam to zdjęcie, bo się na tym nie znam, ale zleciłam to komuś - powiedziała szczerze.
-Dlaczego?
-Żeby ta twoja durna dziewczyna z tobą zerwała i przejrzała na oczy, że jesteś tylko mój - Usiadła na nim okrakiem.
-Ale skąd wiedziałaś, gdzie mieszka? - zapytał zdziwiony.
Też jestem ciekawa.
-Któregoś dnia poszłam za tobą. Swoją drogą jak mogłeś umawiać się z taką biedaczką. Nie stać jej nawet na dom i mieszka w jakiejś spelunie - skrzywiła się.
-Mogę? - szepnęłam.
-Czekaj... - Rzekł Liam.
-Czyli to zdjęcie i cała scena z wczorajszym pocałunkiem były ustawione, aby Lili ze mną zerwała?
-Bingo tygrysie - uśmiechnęła się.
-Możesz - powiedział Jack i mnie puścił.
-Ty wstrętna, brzydka, głupia, podstępna manipulatorko z pustym łbem! - krzyknęłam na cały głos i wyszłam z ukrycia.
Oboje gwałtownie wstali.
-Co ty tu robisz?! - krzyknęła Carly.
-Nie zaprzątaj sobie tym swojej pustej główki! Słyszałam wszytko! - chciałam się na nią rzucić, ale Matt mnie zatrzymał.
Matt:
-To zdjęcie i pocałunek, wszytko ustawiłaś, aby odebrać mi faceta! - krzyczała Lili.
-To spotkanie było ustawione. Matt udawał, że się w tobie zakochał, abyś przyznała się do winy - dodał Liam.
Dziewczyna na początku była w szoku I nie wiedziała co ze sobą zrobić, ale po chwili zrobiła się czerwona ze złości.
-Matt powinien być ze mną! ZE MNĄ! Bezczelnie mi go ukradłaś szmato! - pisnęła Carly.
-Nie wiesz z kim zadałaś pustaku! Przysięgam, że będę ostatnim co zobaczysz przed śmiercią!
-Te groźby, to sobie możesz wsadzić - warknęła i spojrzała na mnie - A ty?! Jak mogłeś?!
-Jeśli myślałaś, że na serio z tobą będę, to jesteś głupsza niż myślałem. Kocham Lili i to się nigdy nie zmieni - powiedziałem spokojnie.
-Oboje jesteście siebie warci - powiedziała brunetka, odwróciła się na pięcie i odeszła.
-Nareszcie koniec - Liam zmęczony usiadł na ławce, a Jack wyszedł z krzaków.
-Masz farta - powiedział Jack.
Odetchnąłem z ulgą, kiedy wszytko się wyjaśniło i spojrzałem na Lili.
-Lili, kocham cię i nigdy bym cię nie zdradził. Jesteś kobietą mojego życia. Przepraszam, że przeze mnie tyle wycierpiałaś - Objąłem ją w talii i przyciągnąłem do siebie - Przysięgam, że już nikt między nami nie stanie.
Przez chwilę wpatrywała się we mnie. W jej oczach mogłem dostrzec uczucia, których nigdy otwarcie nie ukazywała. Widziałem ulgę wymieszaną ze złością i tęsknotą.
-Te ostatnie dni bez ciebie były koszmarem. Proszę, wróć do mnie - oparłem swoje czoło o jej czoło, cały czas patrząc jej w oczy.
-Nie mówisz tak tylko dlatego, że czujesz się zagrożony z powodu Jack'a? - zapytała, a ja się uśmiechnąłem.
-Nie. Kocham cię i to się nigdy nie zmieni - powiedziałem cicho - To jak? Wrócisz do mnie?
Lili przyglądała mi się w milczeniu.
-Jesteś idiotą - skwitowała - ale i tak cię kocham - uśmiechnęła się.
Bez słowa wziąłem jej twarz w dłonie i pocałowałem.
Dobrze jest mieć ją w końcu przy sobie. W dupie mam przeciwności losu. Choćby nie wiem jak się starał i tak nic nas nie rozdzieli. Dopilnuje tego.
-Zakochani - odezwał się Liam - Wszystko pięknie, ładnie i piko belo, ale zaczynają się tu zbierać ludzie, a nie są przyzwyczajeni do oglądania seryjnych morderców w miejscu publicznym.
-Wracajmy do domu - splotłem nasze ręce.
-Idźcie sami. Ja... Muszę coś załatwić. Widzimy się w domu - dała mi szybkiego całus i pobiegła w przeciwną stronę.
-Co ona znowu kombinuje?
-Dowiesz się jak wróci - Jack klepnął mnie po ramieniu i we trójkę skierowaliśmy się w stronę opuszczonego szpitala.
***
-No ten... Ale nie miej mi za złe tego kopa co? - zapytała Nina - To było w dobrym celu.
-Spoko. Być może zasłużyłem - machnąłem ręką.
Musiałem im wszystko wytłumaczyć, bo inaczej skończyłbym jako lampka nocna u Deaney lub jeszcze gorzej.
-No i z mojej lampki nocnej nici - burknęła Deaney - Ale cieszę się, że wszytko się wyjaśniło - powiedziała szybko.
Mówiłem? Ale nie mam nikomu nic za złe. Cieszę się, że Lili ma przy sobie osoby, które się o nią troszczą. W tym oczywiście mnie.
-A właśnie. Gdzie Lili? - zapytał Ben i wtedy do pomieszczenia robiącego za salon weszła Lili, cała we krwi.
-Stało się coś? - zapytał Toby.
-Nie - odpowiedziała, wzruszając ramionami - Trochę się ubrudziłam. Tyle.
-Iii nie ma to nic wspólnego z sytuacją w parku? - upewniłem się.
-Ależ skąd. O co ty mnie oskarżasz? - zapytała, teatralne łapiąc się za serce.
-Mhm. A to co teraz mówią, to czysty przypadek - Liu podgłośnił radio.
-Dzisiaj, dokładnie trzydzieści minut temu, odnaleziono ciało młodej dziewczyny. Nie jakiej Carly Palemo. Dziewczyna została znaleziona w swoim pokoju martwa. Policja ustaliła, że bezpośrednią przyczyną zgonu była duża utrata krwi, spowodowana licznymi nacięciami i pchnięciami nożem. Dziewczyna nie posiada także oczu ani paznokci. Ustalono, że dziewczyna podczas tych tortur była świadoma. Na miejscu zdarzenia nie znaleziono broni ani odcisków palców. W okolicy nie było nikogo podejrzanego i nikt nie może potwierdzić, aby ktokolwiek wchodził do domu ofiary. Po zbadaniu miejsca zbrodni policja zajmie się poszukiwaniem sprawcy. Jeśli ktoś ma informacje na temat ofiary proszony jest o stawienie się na posterunku i złożenie zeznań - dobiegł nas głos kobiety w radiu.
-Przypadek. Zwykły przypadek - wzruszyła ramionami.
Podszedłem do niej i objąłem ją w talii.
-Musiałaś prawda? - uśmiechnąłem się - Przez ciebie tracę uczniów.
-Ale to nie moja wina... Przypadkiem nabiła mi się na nóż, to wszytko - powiedziała niewinnym głośnikiem.
Przytuliłem ją, a ona objęła mnie w pasie i wtuliła we mnie.
Ta dziewczyna nie ma żadnych skrupułów. Ale nie da się ukryć, że właśnie to w niej kocham.
__________________________________
No co za przypadki się zdarzają.
W ten sposób nastąpił koniec kolejnego One Shot'a i jak na razie moich pomysłów :(
Jeśli macie jakiś pomysł na kolejny one shot to piszcie komentarz lub na priv, a ja na pewno postaram się zrealizować wasz pomysł (Wiecie jak to z czasem i weną bywa) :)
A więc do zobaczenia 🐻
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top