Wincest.
Obaj bracia jechali samochodem, do następnego motelu mieli jeszcze kawał drogi. Choć Dean kierował i musiał skupić się na drodze zwłaszcza dlatego że była ograniczona widoczność przez deszcz to czasami zerkał w stronę śpiącego już Sama. Chłopak siedział na miejscu pasażera i zasnoł dobre 15 minut temu. Jednak od paru minut co chwila mruczał coś pod nosem i czasami marszczył czoło. Co trochę niepokoiło Deana, zwłaszcza że wiedział że Sam ma koszmary dość często i nie chciałby aby chłopak chodził niewyspany przez cały następny dzień przez to cholerstwo, które robi mu Lucyfer.
Sam gwałtownie się obudził, nerwowo rozglądając się po bokach i na wszystkie strony.
-W porządku Sammy? Zapytał zmartwiony Dean okrywając wzrok od szosy.
-Tak....... To tylko..... Koszmar. Powiedział młodszy Winchester.
-Widzę, ale czemu kolejny? Zapytał
-Nie mam pojęcia. Odparł.
-Jak dojedziemy do motelu to obowiązkowo idziesz się położyć.
-Jasne,.
Potem chłopak przeciągle ziewnoł i ułożył głowę na oparciu a następnie zamknoł oczy i próbował spowrotem zasnąć, choć na chwilę. Niestety gdy już prawie udało mu się odpłynąć w objęcia Morfeusza, usłyszał znowu ten sam głos który dręczył go od kilku tygodni.
Nie śpij Sammi, ja jeszcze chce się pobawić z Tobą.
Pokręcił głową i zatkał uszy rękoma jakby to miało złagodzić sytuację.
Nim się zoriemtował Dean zaparkował impalę pod motelem. Następnie starszy wysiadł, przeszedł z drugiej strony dżwi i wzioł brata pod ramię. Sam czuł jakby był na wpół świadomy tego co się wokół dzieje. Dean skończył gadać z recepcjonistką i poszli obaj do pokoju. Rozpakowali rzeczy i Dean włączył telewizor. Sam usiadł koło niego lecz w połowie filmu zaczoł przysypiać. Widząc to Dean pomógł mu dojść do łóżka i przykrył go.
-Dobranoc Sammy. Powiedział i ucałował go w czoło.
-Dobranoc Dean.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top