cz.III {11} ,,Zastąpić"

Justin's POV
Całą noc nie spałem.
Nie chcę narzekać, bo wszystkie moje czyny wpływają na małą. Od samego początku, kiedy dowiedziałem się, że Alex dostała to zlecenie pracy... byłem nastawiony sceptycznie. Ja wiem, że praca nie wybiera. Cieszę się, że spełnia się zawodowo i robi to co kocha. Jednak nie za wszelką cenę. Powiedziałem jej tuż przed wyjazdem, że my sobie poradzimy w domu bez niej. Może obiady nie będą tak dobre, a moje łóżko takie gorące i pełne namiętności, ale damy radę. Myliłem się. Przeniesienie walizek z ubraniami, kosmetykami i innymi rzeczami do samochodu przyprawiało mnie o ogromny smutek. Lecz dopiero w tedy, gdy odjechała poczułem pustkę. Minęło może 15 minut, a ja siedziałem przy kuchennym blacie i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Na samą myśl, że czeka mnie jeszcze dobre kilka tygodni bycia samym. Mógłbym powiedzieć, że nie byłem sam. Przecież miałem przy sobie córkę. Tak, to prawda. Jednak ona nie pomoże mi przy wstawianiu prania, czy rozwieszaniu go. Nie ugotuje mi obiadu, kiedy będę tego potrzebował. To ja muszę zaopiekować się nią.
Nie mogłem zrezygnować z pracy na tak długi okres czasu. Przecież nawet szef musi pokazywać się w biurze choć raz w tygodniu. Postanowiłem na ten okres poprosić Arianę o zaopiekowanie się Kate. Mieliśmy dobry kontakt bardzo długo, przeczuwałem zgodę.
Ariana zgodziła się bez dłuższego namysłu, lubiła Kate, a co ważniejsze ta darzyła ją tym samym. Mogłem być spokojny, że nic nie stanie się żadnej z nich podczas mojej nieobecności. Umówiłem się z nią, że wynajmę jej u nas pokój. Stał i tak pusty, a lepiej będzie opiekować się na codzień dzieckiem, jeśli nie będzie musiała pokonywać długiej drogi każdego ranka.
Mieszkało nam się razem naprawdę dobrze. Powiedziałbym, że nawet się dogadywaliśmy. Wczuła się w role niani, uruchomiła instynkty. Jestem pewien, że byłaby dobrą matką.
Spędziliśmy wspólnie wiele cudownych chwil, boję się stwierdzenia, że mogłaby mi zastąpić matkę Kate. Choć czasami odnosiłem takie wrażenie.
Dzień, w którym Alex miała samolot powrotny wszyscy byliśmy podekscytowani. Nie widzieliśmy się tak długo. Brakowało mi już historyjek do opowiadania Kate na swoje usprawiedliwienie, gdy zadawała pytanie ,, gdzie jest mama". Tego dnia miałem wolne od pracy, musiałem je wziąć choćbym musiał stanąć na głowie. Przygotowałem dom do powrotu mojej żony. Pewnie nie byłaby zadowolona, gdyby zobaczyła akurat panujący tutaj nieład. Robiłem malutką imprezę dla najbliższych znajomych z pracy. Pełna kulturka. Jednak jak to bywa, podłoga błyszczała nie będzie.
Po ogarnięciu mieszkania siedziałem jak na szczudłach przy telefonie, zerkając co chwilę na niego, aby sprawdzić czy przypadkiem właśnie nie dzwoni Alex, a ja tego nie słyszę. Ariana wiele razy śmiała się ze mnie, gdy miałem potrzebę skorzystania z toalety i kazałem jej pilnować mojej komórki.
Zadzwonił telefon, z którego wiele nie zrozumiałem. Potem zadzwonił kolejny, czułem, że coś się dzieje. Najgorsze było to, że niczego się nie domyślałem. Miałem wyjść przed dom z Kate i stanąć jak parasol, gdy pada deszcz? Na pewno nie kazałaby mi robić tego z własnej woli, znam ją najlepiej.
Powiedziałem Arianie, że z własnego doświadczenia wiem. Takie rzeczy nie zdarzają się bez powodu. Pomimo tego, że dawno nie miałem odczynienia z policją i tym całym gównem, które otaczało mnie kiedyś pewnych schematów postępowania się nie zapomina, aż do śmierci.
Zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i udaliśmy się przed siebie. Wcześniej zostawiajac Alex kartkę z informacją nie ma się udać, w razie gdybyśmy nie mięli kontaktu telefonicznego.
Nie mieliśmy, siedzimy tutaj już bardzo zestresowani nadal nic nie wiedząc. Nawet nie wiem, czy moja żona, a matka Kate żyje. Nic nie wiem. Boję się o nią i mam nadzieje, że nie zrobiła żadnego głupstwa. To mądra dziewczyna. Jest zbyt piękna by płakać.
******

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top