cz.II {8} ,,To ja decyduję''
Alex's POV
Justin od ostatnich dni jest okropny, nie skłamałabym gdybym powiedziała.. że się go boję. Jestem przekonana, że wraca ta jego zła postać.
Justina obecnie nie było w domu. Wyszedł parę godzin temu mówiąc, że ma coś ważnego do załatwienia. Rozczesałam swoje włosy, a następnie złapałam za suszarkę. Ciepłe powietrze uderzyło w moją skórę wywołując u mnie lekki dreszcz. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 21:54. Dziwił mnie fakt, że Justina nie było w dalszym ciągu. Przełknęłam głośno ślinę, po czym wyciągnęłam nogi na stół i chwyciłam na pilota. Przerzucałam z kanału na kanał, aż w końcu trafiłam na MTV.
Zmieniając pozycję na leżącą, oparłam swoją głowę o poduszki i wlepiłam wzrok w telewizor. Wzięłam dużego łyka wody, którą moje oczy dostrzegły niedaleko kanapy. Ubolewając nad moim malutkim pęcherzem, bo paru minutach zerwałam się z potrzebą skorzystania z łazienki.
Moja lewa ręka chwytała delikatnie za klamkę, kiedy o moje uszy odbił się dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Spodziewając się Justina, nie zważałam na jego powrót i zamknęłam się w łazience. Odetchnęłam z ulgą, kiedy mój pęcherz na nowo stał się pusty.
Wystarczyło, że przekroczyłam prób framugi drzwi, a mój czujny nos wyczuł swąd alkoholowy. Dokładnie ten sam zapach, który towarzyszył Justinowi tego dnia,od którego wszystko się zmieniło. Skrzywiłam lekko brwi na jego bezmyślność i zrobiłam kilka kroków w kierunku wyraźnie pijanego chłopaka.
- Witaj piękna - powiedział, a mój nos ponownie wyczuł od niego zapach wódki zmieszanej z dymem tytoniowym jak parę dni temu. Nic nie odpowiadając, wróciłam na poprzednie miejsce i zaczęłam udawać zainteresowanie jakimś durnym programem, który MTV akurat emitował.
Szatyn wyraźnie zdziwił się na moją obojętność. Chwiejnym ruchem ściągnął z nóg swoje buty, przy czym z wiadomych przyczyn upadł na podłogę. Zaśmiałam się pod nosem na jego bezradność, po czym ponownie wyciągnęłam nogi na stół.
- Alex, pomogłabyś mi? - usłyszałam głos, na który moja głowa automatycznie odwróciła się. Parsknęłam głośnym śmiechem, kiedy moje oczy dostrzegły ciało leżące w poprzek, które ma problemy ze zdjęciem wierzchniego ubrania.
Kręcąc głową z niedowierzania, wstałam powolnym ruchem i skierowałam się w stronę drzwi. Ukucnęłam nad Justinem i dogłębnie popatrzyłam w jego oczy. Brązowooki zmierzył mnie od góry do dołu, po czym jego głowa ponownie upadła.
- Nie - rzuciłam oschle, wstając i idąc do kuchni po szklankę wody. Cichy jęk opuścił usta chłopaka, kiedy został sam ze swoim problemem.
- Alex, proszę - moje uszy dobiegło skomlenie chłopaka na co przewróciłam oczami. Biorąc ze sobą szklankę, na nowo pofatygowałam się w stronę drzwi.
- Czego chcesz? - warknęłam, będąc jeszcze bardziej zdenerwowana jego zachowaniem.
- Twojej pomocy? - rzucił w moją stronę tak samo oschle jak ja. Nie myśląc nad konsekwencjami, wylałam całą zawartość swojej szklanki na twarz chłopaka.
Jego ciało przeszedł dreszcz połączony z szokiem i zimną wodą, która automatycznie sprawiła, że chłopak wstał na nogi. Wzrok szatyna uległ zmianie, kiedy spojrzał na koszulkę przylegająca do swojej klatki.
- Widzisz? Od razu podziałało - uśmiechnęłam się, na co chłopak złapał mój nadgarstek i pchnął w kierunku ściany.
- Puść mnie, to boli! - krzyknęłam, kiedy jego uścisk zacieśnił się na mojej drobnej ręce. W rezultacie moich słów, Justin jeszcze raz odchylił mnie od ściany, by ponownie na nią pchnąć. - Co się opętało? - spytałam, będąc w szoku na jego naglą zmianą zachowania.
Ponownie nie odpowiadając na moje pytanie, przerzucił mnie przez swoje ramię i skierował do łazienki. Uderzałam swoimi drobnymi pięściami o jego plecy, krzycząc przy tym na tyle głośno, na ile mogłam. Nie minęła dosłownie minuta, kiedy poczułam, że moje ciało zostaje rzucone pod prysznic. Jęknęłam głośno z bólu czując, jak moja kość ogonowa uderza z ogromną siłą w zimne płytki.
- Nadal cię to bawi? - spytał, będąc wyraźnie zirytowany moim zachowaniem. Rozszerzając swoje oczy do granic możliwości, wstałam i skierowałam się do drzwi kabiny. Szatyn widząc moją próbę ucieczki raz jeszcze pchnął moim drobnym ciałem, powodując kolejny upadek spowodowany mokrymi kafelkami, które nadal nie wyschły od mojego prysznica.
- Odpowiedz na moje pytanie! - wrzasnął kucając i ponownie miażdżąc mój nadgarstek. Jęknęłam z bólu, próbując w jakikolwiek sposób uwolnić się z jego uścisku. Poczułam jak moje ciało staje się mokre pod wpływem lodowatej wody. Otworzyłam swoją buzię w szoku i ponownie zaczęłam krzyczeć. Próbując jakkolwiek uciec, poślizgnęłam się na nowo, na co chłopak rzucił w moją stronę szyderczy uśmiech.
Czy ja na pewno znam jego osobę? Przez ostatni tydzień szatyn zachowywał się tak, jakbym była dla niego zupełnie obca Robiłam wszystko o co poprosił, a nawet więcej. Nie wiem czy nie znał się na żartach, czy górę nad nim wziął jego obecny stan umysłu.
Raz jeszcze spojrzałam na Justina, który patrzył na mnie zdezorientowany. Potrząsnął swoją głową, po czym wybiegł z łazienki trzaskając drzwiami. Jego zachowanie było dziwne. Nie, dziwne to słowo, które na pewno nie opisuje zachowania tego chłopaka. Z każdą taką chwilą zastanawiałam się, czym szatyn nie jest chory.
Wychyliłam cicho głowę przez framugę drzwi, bojąc się gdziekolwiek zobaczyć Justina. Planowałam zostać w łazience, ale mokre ubrania sprawiały jedynie zimne dreszcze, które co jakiś czas przeszywały moje ciało.
Odskoczyłam, kiedy poczułam, że moja ręka ponownie jest złapana. Brązowooki ponownie ścisnął ją tak mocno, że nie byłam w stanie się uwolnić.
- Podobał ci się zimny prysznic? - zadrwił, zbliżając swoje usta do moich.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, próbując się wyswobodzić z jego uścisku.
- To ja decyduję o tym, co zrobię! - wrzasnął chwytając moje ramiona i pchnął mną na ścianę, przez co zaczęłam dyszeć. - Ty mała dziwko! - syknął, uderzając lewą stronę mojej twarzy. Po mojej twarzy zaczęły spadać niekontrolowane łzy.
*******************************************************
80 gwiazdek i 25 komentarzy i nowy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top