cz.II {45} ,,Już raz to robiłeś"
Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie.
Leżę od dobrej godziny na kanapie i patrzę się w sufit. Dlaczego? Sam nie wiem. Zastanawia mnie bardzo wiele rzeczy. Miedzy innymi te, z jakiego powodu Alex leży w szpitalu, oraz czemu kazała mi wyjść... mówiła do mnie szefie. Od zawsze wiedziałem, że nie lubiła mnie tak nazywać.
Przeanalizowałem słowa Michaela dopiero, gdy moim oczom ponownie ukazał się list. Alex jest w ciąży. Nie mam pojęcia, który to tydzień. Nie pamietam w którym dniu kochaliśmy się, ani tez nie przypominam sobie, aby robiła testy ciążowe.
W codziennej prasie, którą przynosili pod moje drzwi znalazłem stary egzemplarz gazety z innego miasta. Widniał na niej wizerunek Alex z mężczyzną w kapturze. Stał tuż obok niej. Był odwrócony bokiem, przez czarno-biały kolor nie byłem w stanie dostrzec jego twarzy. W nagłówku był napis ,,Poszukiwana". Dlaczego? Wydawało mi się to na tyle nieprawdopodobne, że wziąłem to za celowe podłożenie przez Alex. Pokiwałem sam na siebie głową i odłożyłem 'czasopismo' na jego pierwotne miejsce.
oOo
Zabrałem się za przygotowywanie obiadu, a w zasadzie to nie mogłem być pewien, czy zjem to na obiad, na kolacje, a może nawet na śniadanie.
Cebule i czosnek pokroiłem w kostkę i przełożyłem na małą patelnię, na której znajdowała się już rozgrzana oliwa. W międzyczasie, dorzuciłem mięso. Moje przyprawianie polegało na losowym wrzucaniu wszystkiego co mam pod ręką, nie zastanawiałem się też zbytnio nad ich ilością. Mogę w zupełności powiedzieć, że sypnąłem na oko. Takie wychodziło mi zawsze najlepsze. Sos kupiłem gotowy, nie chciałem ryzykować utratą całości. Makaron otworzyłem z papierowego worka i wysypałem do czterech misek. Postanowiłem, że dobrze będzie podzielić go na porcje i ugotować każdą osobno. Właściwie to nie wiedziałem, o której będzie mi potrzebny.
Alex weszła do domu o mniej więcej 15:30. Była to godzina akurat obiadowa. Przyjechała taksówką, po wczorajszym wygnaniu mnie z sali nawet nie śniło mi się jechać po nią. W zamian za to zrobiłem jej obiad. Miała ze sobą dosyć pokaźnych rozmiarów torbę, wyglądała bardzo źle. Była bardzo słaba, i mogłem to zauważyć od razu. Podszedłem do niej i chciałem jej pomoc we wniesieniu rzeczy dalej- Kazała mi odejść, wręcz zganiła mnie, za chęć pomocy. Jej sprawa pomyślałem, i oddaliłem się znacznie.
-Zrobiłem nam obiad.- Bez żadnej emocji odparłem.
-To dobrze, ale nie jestem głodna.- mówiła bardzo cicho i słabo.
-Jak się czujesz?
-Od kiedy obchodzi cię to, jak się czuje?
-Od bardzo dawna Alex. Co ci się nagle stało?
-Mi? Mi co się stało? To ty poleciałeś do tej pieprzonej dziwki, tylko gdy ją zobaczyłeś. A co z tą twoją cholerną umową co?!
-Nie denerwuj się, to po pierwsze. Po drugie, nie krzycz jak do mnie mówisz.
-Nie jesteś moim ojcem, żebym chodziła jak twój piesek.
-Natomiast jesteś moją narzeczoną i proszę cię o spokój.
-Tak? A widzisz tutaj jakiś pierścionek?- pomachała mi ręką przed twarzą- tak myślałam, nie widzisz. Zresztą, nawet jeśli bym nią była, to nie masz prawa mi mowić co mam robić. Już raz to zrobiłeś, a ja głupia się ciebie słuchałam. Nigdy więcej. Rozumiesz? Nigdy!
*********************************************************
160 gwiazdek i 40 komentarzy i nowy :) Jadę dziś do kina na Pitbula Wiec nie wiem o której bede miała dostęp do internetu!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top