cz.II {39} ,,Nie znałem cię Alex"
Justin doszedł we mnie. Nie powiem, wczorajszy wieczór był najcudowniejszy ze wszystkich. Każde z nas pokazało się takim jakim jest. Kochaliśmy się prawie całą noc. Oboje zmęczeni zasnęliśmy wtuleni w siebie.
oOo
-Możesz mi o wszystkim opowiedzieć? Chce wiedzieć wszystko co ty wiesz, a czego ja nie wiem.- usiadł przede mną i złapał mnie za ramiona. Był w stu procentach poważny.
-Nie wiem co wiesz. Wiec cieżko mi wybrać to, czego nie wiem.
-Nie znałem cie Alex. Najlepiej wszystko.
-Nie chce o wszystkim rozmawiać Justin.
-Dlaczego? Zrobiłem ci jakąś krzywdę?
-Jeśli bicie mnie, gwałcenie, upokarzanie, ciagle kontrolowanie i przetrzymywanie jest dla ciebie wyrządzeniem drugiej osobie krzywdy, to tak.
-Nie wierze ci. Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił.
-Jestem jedyną osobą, która powie ci prawdę na ten temat. Poczekaj, coś ci pokaże.- pokazałam na niego palcem i wyszłam z sypialni. Zeszłam na dół, następnie ściągając wszystkie zdjęcia jego i Pauli ze ścian. Zaniosłam je do góry.
-Co to jest?
-Ty, i twoja ,,dziewczyna"- Ostatni wyraz ledwo co przeszedł mi przez gardło.
-Wiesz kto to jest?- Pokazałam palcem na blondynkę.
-Paula.
-A wiesz kim ona jest? Wiesz ile pieprzonej krzywdy wyrządziła mi, i tobie?!- krzyknęłam i rzuciłam ramką o ścianę. Chłopak poderwał się z miejsca.
-Co? O co ci chodzi! Alex, uspokój się. A przede wszystkim nie płacz.- Rozkazał, gdy zobaczył jak moje oczy szklą się.
-Zawiesiłeś sobie ramki ze zdjęciami największej szmaty. Wolałabym, żeby to była każda inna, ale nie ona... A, i poinformuje cię o tym, że ona wcale nie zginęła w jakim pierdolonym wypadku. Ona żyje. Kto ci powiedział taki stek bzdur?!- Co chwilę wyrzucałam ręce w górę.
-Nie wiem, lekarz. W tedy po operacji. Powiedział mi, że spowodowałem wypadek. Paula zginęła, a ja byłem w bardzo złym stanie.- Moje oczy rozszerzyły się jak nigdy. Jak ten pieprzony dupek mógł to zrobić?!
-Nie wierzę, naprawdę, jak mógł ci tak powiedzieć. I skąd on zna Paulę?!
-Alex, nie mam pojęcia, ale nie przezywaj tego tak mocno.
-Jak śmiesz w ogóle tak powiedzieć. Wiesz kto siedział przy tobie w szpitalu całe dnie i noce? Ja. A wiesz kogo wcale nie pamiętasz? Mnie.- To było moje ostanie zdanie wypowiedziane w tym pomieszczeniu. Wybiegłam z sypialni i zbiegając po schodach z poręczy zabrałam swoją kurtkę. Ubrałam gumowce przy drzwiach i wyszłam z domu.
Wykręciłam numer do Drake'a i niecierpliwie czekałam na taksówkę. Nie chciałam brać samochodu Justina, bo bałam się, że pod wpływem emocji mogę coś zepsuć.
*********************************************************
Przepraszam, że nie dodałam wczoraj drugiego rozdziału, ale przeżywałam koncert jak pewnie większość z was.
130 gwiazdek i 30 komentarzy i nowy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top