cz.II {33} ,,To ja i moja dziewczyna"

Siedzę w swoim gabinecie cały dzień i zajmuje się papierkową robotą Justina. Nie mogę się skupić na niczym. Przez myśli przechodzi mi ciągle jedno pytanie.

,,Zostaniesz moją żoną?"

Godziny pracy leciały mi nadzwyczaj szybko. Tak chyba mają wszyscy, że kiedy chcą aby czas stanął w miejscu, to on zapiernicza jak cholera. W odwrotną stronę działa to podobnie. Nigdy nie mam tego, czego potrzebuje.

Przez ogrom pracy, jaki został mi przydzielony na dziś czas zleciał mi bardzo szybko. Zdążyłam wypić kilka kaw i zjeść kawałek ciasta, które przyniosłam sobie z domu. Byłam tak bardzo głodna.

Wybiła godzina 18. Moja praca dobiegła końca, niestety nie zdążyłam sprawdzić wszystkich papierów.
-Gotowa?- Zobaczyłam głowę Justina wystająca zza drzwi.
-Ym, jeszcze nie skończyłam.- oznajmiłam mu spoglądając na stertę.
-Nie przejmuj się, skończysz kiedy indziej.- od kiedy on pozwala mi wyjść z pracy zanim skończyłam robotę?!
-Mam nadzieje, że nie pociągniesz mi tego z pensji.

Podjechaliśmy pod dom Justina. Jak na kogoś kto obiecywał mi wszystko czego zapragnę, jego dom nie wyglądał na bardzo bogaty. Mieszkał w małym bliźniaku na końcu miasta. Kojarzę ten dom, kiedyś przechodziłam obok niego. Zwrócił na siebie moją uwagę przez cudownie wycięte serca w zielonym ogrodzeniu.
-Jesteśmy na miejscu.- odparł i zgasił silnik samochodu. Odpięłam pasy i trzymając krótka spódnice wysiadłam. Obciągnęłam materiał ku kolanom i czekałam, aż Justin ustanie obok mnie. Wysokie szpilki na jego okropnie zbudowanym chodniku to nie było najlepsze połączenie.
Chwycił mnie za dłoń i lekko pociągnął w stronę wejścia. Szliśmy TRZYMAJĄC SIE ZA RĘKĘ. Jego dłoń była tak delikatna, tak delikatnie trzymała moją. Na pewno stosuje jakiś krem do nawilżania rąk, to nie normalne w jego wieku. Justin bez zbędnego szukania kluczy( tak jak pewnie zrobiłabym to ja) otworzył drzwi i puścił mnie pierwszą do środka. Nie czekając ani chwili weszłam. Chciałam zobaczyć, gdzie prawdopodobnie spędzę dzisiejszą całą noc. Błysk białego światła ukazało mi mały, kwadratowy korytarz z siedzeniem i wieszakiem na ubrania. Dżentelmen przejął ode mnie moją kurtkę i powiesił ją na wieszak. Nie będę ukrywać, było mi bardzo miło. 
-Rozgość się, muszę jeszcze coś przynieść.- Powiedział i przejechał swoją dłonią po mojej talii. Bez większej krępacji znalazłam się w drugim pomieszczeniu- Tak, to chyba tutaj będziemy siedzieć. Salon był posprzątany idealnie. Na pewno musiało zająć mu to dużo czasu, biorąc pod uwagę to, jakim bałaganiarzem był przedtem. Usiadłam na miękkiej skórzanej kanapie i zaczęłam rozglądać się po obrazach, zdjęciach, napisach na ścianie. Były zupełnie nie w jego stylu. Po nim prędzej spodziewałabym się czegoś w stylu ,,Jeśli przekroczysz próg mojej sypialni dostaniesz wpierdol".
-Jak tam?- poczułam zimną dłoń na swoim ramieniu przez co lekko wzdrygnęłam się.
-Spokojnie, jeszcze nie zamierzam cie gwałcić.- zaśmiał się, a mi na myśl o tym zrobiło się źle na sercu. Udałam, że jego żart bawi mnie. Żałuje, nie pamięta tego, że już to zrobił... Jakiś czas temu.
-Co robiłaś, kiedy mnie nie było?
-W sensie, że teraz?
-Tak.
-Oglądałam twoje ramki.- uniosłam brew w stronę ściany na której się znajdowały.
-Tak, to ja i moja dziewczyna.- minął mnie i zdjął z gwoździa największą ramkę.
Na zdjęciu zobaczyłam jego i Paulę. Siedzieli obok siebie bardzo zadowoleni. Moje serce zostało ponownie połamane na miliony kawałków.
-A gdzie ona teraz jest?- Spytałam.
-Zostawiła mnie, jakiś czas temu.
-Boże, człowieku. Nie mogę tego słuchać! Jak możesz tak bredzić!- krzyknęłam w jego stronę i położyłam rękę na jego policzku.
-Słucham? O co ci chodzi?- zdjął moją rękę z siebie.
-To wszystko co mówisz, jest pierdolonym kłamstwem. Justin. Kto ci nagadał takich kłamstw!?- patrzyłam na niego.
-Jakich kłamstw! O co ci kurwa chodzi.- Przekleństwa z jego ust nigdy nie brzmiały lepiej. Pragnęłam usłyszeć je jeszcze raz.
-To ja jestem twoją dziewczyna. Od jakiegoś jebanego roku. Przeszliśmy ze sobą tak dużo. Naprawdę nic nie pamiętasz?!
-Powinnaś sie leczyć Alex, i nie krzycz na mnie, bo to nic nie zmieni.
*********************************************************
Jest dłuższy... tak jak obiecałam. O jakieś prawie 200 słów.  Chciałam podziękować wam za 200 K!!! Jesteście niesamowici i do następnego. Buziaki 💘💋
Proszę o to, aby każdy kto przeczyta rozdział zostawił po sobie ślad w postaci gwiazdki+ kom 💋💋
150 gwiazdek i 30 komentarzy i nowy 💓

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top