cz.II {26} ,,Daj mi czas"
Alex, jak mogłaś mi to zrobić. Dlaczego mnie zdradziłaś? Kochałem cię. I kocham nadal. Myślałem, że można ci ufać. Myliłem się. Wystarczyła chwila mojej nieobecności. Naprawdę? Potrzebowałaś tylko kilku dni. Boli mnie to. Bardzo boli. Byliśmy ze sobą tak długo, wiązaliśmy ze sobą przyszłość. Dlaczego mi to zrobiłaś? Czy już mnie nie kochałaś? Mówisz, że brakowało ci czułości, dotyku, namiętności, sexu. Wystarczyło poczekać. Wstrzemięźliwość Alex. Muszę to wszystko przemyśleć. Daj mi czas.
Obudziłam się cała zalana potem. Miałam cholernie dziwny sen. Spotkałam się z Justinem, który już wszystko wiedział. A co najlepsze- pamiętał mnie. Z jednej strony cieszyłabym się, gdyby tak było. Chociaż z drugiej nie chce aby wiedział, że pod jego fizyczną nieobecność zdradziłam go.
Chcąc zmyć z siebie uczucie brudu poszłam pod prysznic. Rozebrałam się z ubrań, które swoją drogą oblazły od białej pościeli. Jedyną wadą czarnych ubrań jest to, że ciagle trzeba je czyścić. Rozsunęłam szklane drzwi kabiny i weszłam do środka. Ciepła woda obmyła moje ciało, a kokosowy żel zmył uczucie brudu.
Będąc pod prysznicem myślałam nad tym, czy powinnam mowić Arianie o tym całym zajściu.
Jesli jej powiem, że zdradziłam swojego chłopaka, a jej przyjaciela.. Pewnie wkurwi się niemiłosiernie i obrazi na mnie. Jednakże chyba wolę powiedzieć jej to teraz, i oczekiwać zrozumienia..
Siedziała przy kuchennym blacie i zajadała się śniadaniem. Miała dobry humor. Wnioskuje to po jej uśmiechu. Mój był zupełnie odwrotny. Czułam się chora. Psychicznie chora. Zajęłam miejsce obok niej i przywitałam się ciepło.
-Smacznego.- jej śniadanie wyglądało na naprawdę smaczne, więc to co powiedziałam było adekwatne do sytuacji.
-Dzięki, a ty? Nie jesz?
-Jakoś nie mam ochoty.- wzruszyłam bezsilnie ramionami.
-Oi Alex, przestań o nim myśleć. Masz swoje życie. Nie żyj jego życiem.- pogłaskała mnie jak małego szczeniaczka po głowie.
-Nie mogę, to silniejsze ode mnie.- jąkałam się.
-Dlaczego tak cholernie obwiniasz się o jego stan?
-Nie obwiniam się o jego stan.. Chociaż o to też. Ale zrobiłam coś sto razy gorszego.- mówiłam patrząc jej w oczy.
-Nie rozumiem, co się stało?
-No bo.. Kojarzysz Drake'a prawda? Kiedy pojechałaś do domu, w tedy co już nie miałaś siły siedzieć ze mną. Co zostałam sama. Drake po nocnym obchodzie przyszedł do mnie. Byłam tak cholernie zdesperowana. Nie wiem czy wiesz, ale dawno nie kochałam się z Justinem. Brakowało mi tego. Wygadałam mu się, ze wszystkiego. Zaproponował mi, abym pojechała do niego do domu. Zgodziłam się.
-Jeśli mi powiesz, że się z nim pieprzyłaś, to chyba cie zabije.- postraszyła mnie, przewidziała to co chce powiedzieć. Miała rację.
-To była chwila, chwilka nie uwagi. Mojej wybrakowanej uczuciowości. Byłam zdruzgotana. To mnie podniosło. Podbudowało.- Myślałam o tym, jak o czymś wspaniałym. Takie też było. Pomijając fakt, że to było zupełnie nieetyczne.
-Podbudował cię sex z obcym facetem?! Czy ty w ogóle siebie słyszysz?!- szturchnęła mnie porządnie w ramie.
-Nie rozumiesz. Miałaś kiedyś tak wielką ochotę na zbliżenie?!
-Nawet nie wiesz ile razy. Tylko ja, nie mam chłopaka. No ty już raczej też.
Jak to ja raczej też?...
********************************************************
100 gwiazdek 25 komentarzy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top