cz.II {25} ,,A tobie kto pozwolił?!"
Szybko wyszłam z pomieszczenia w którym leżał Justin. Byłam cholernie zła. Na siebie i na Drake'a. Nie czekając na nic, na żadne pozwolenie.. po prostu weszłam do jego gabinetu. Pozycja w której siedział, gdy weszłam była dosyć.. sama nie wiem, szokująca? Mężczyzna siedział tyłem do wejścia, a przed nim stał laptop. Zorientowałam się, że ogląda jakiś film. Przy okazji robiąc sobie dobrze na jego widok. Podeszłam wiec bliżej i próbowałam zobaczyć co go tak podnieca. To co pokazało się moim oczom, mało nie zwaliło mnie na ziemie. To było nagranie.. na nim byłam ja, wraz z nim. Poczułam się jak uliczna dziwka. Zamknęłam komputer na co on zareagował prawie zawałem.
-Co ty tu robisz!? Kto ci pozwolił tu wejść?!- krzyknął i zaczął zakrywać swoje przyrodzenie zeszytem.
-A kto tobie, pozwolił nagrywać to?!- wskazałam ręką na zamknięty już komputer.
-A czy ktoś zabronił?- zadrwił ze mnie. Faktycznie, nie zabroniłam mu upubliczniania tego gdziekolwiek, ani nagrywania.
-Nie ważne, W każdym razie przyszłam tu z innego powodu.
-Słucham?
-Justin nie wie kim jestem.- zaakcentowałam każde słowo po kolei. Z trudem wymawiałam każda sylabę.
-Przykro mi.- zasiadł na wcześniej zajmowane przez siebie miejsce.
-Przykro ci? Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! A co z twoja obietnica? Już jej nie pamiętasz?!
-Pamietam. Alex, uspokój się. Tak jak ci obiecałem, robiłem wszystko co w mojej mocy by go uratować. Jednak jego organizm był słabszy niż przewidywałem. Gdybym do samego końca próbował naprawić jego nerwy, prawdopodobnie nie przeżyłby.
-Ale dlaczego? Przecież mówiłeś, że jego stan nie jest krytyczny.- nie potrafiłam zrozumieć tego co do mnie mówił.
-Alex, zrozum. Nie miałem na to aż tak wielkiego wpływu jak ci się wydaje.
-To po jakiego chuja robiłeś mi nadzieje?! I dlaczego poszedłeś ze mną na ten okropny układ?!, skoro wiedziałeś, że i tak się nie uda..?
-Podobasz mi się. Cholernie mnie pociągasz Russo. Ty potrzebowałaś zaspokojenia, ja potrzebowałem ciepłego miejsca dla mojego przyjaciela. Oboje na tym zyskaliśmy. Nie sądzisz? U mnie w domu nie wzbraniałaś się.- Jego słowa ,,zgasiły mnie" nie widziałam co mam odpowiedzieć, najgorsze było to, że mówił prawdę.
-Ym.. Ale ja kocham Justina.
-Ale on ciebie nie Alex.- Zobaczyłam, że do mnie wstaje. Szybko odsunęłam się i wybiegłam z jego gabinetu.
Ariana czekała na mnie przed salą na której leżał mój mężczyzna. Gdy podeszłam do niej zorientowałam się, że przed chwilą płakała. Domyślałam się, że Jus był dla niej równie ważny. Znali się znacznie dłużej. Jestem przekonana, że łączyło ich kiedyś coś więcej niż tylko przyjaźń. Jednak nie przeszkadzało mi to. Ufałam jej. Można tak powiedzieć.
-Pojedziemy do domu. Musisz się uspokoić. Odsapnąć. Przestać o tym myślec. Chodź- rozkazała mi Ariana.
Po przyjeździe do domu nawet nie śniło mi się sprzątać. Dom tego wymagał. Jednak moje ciało kompletnie odmawiało. Pierwsze, jak i ostatnie co zrobiłam, to wejście do sypialni i wsunięcie się pod kołdrę. Zmęczona tym wszystkim zasnęłam.
*********************************************************
100 gwiazdek i 25 komentarzy i nowy :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top