cz.II {2} ,,Nie ważne''
Alex's POV
Obudziłam się przez zimno, które wpadało do sypialni. Justin musiał zostawić otwarte okno. Na zewnątrz padał deszcz. Jeszcze brakowało tylko burzy, aby mój dzień zaczął się najgorzej. Wygramolenie się z łóżka zajęło mi sporo czasu. Usprawiedliwiłam sama siebie.. no bo skoro nie musi się nic robić to po co wstawać szybko? Wychodząc z sypialni uznałam, że pierwsze co muszę zrobić to poranna toaleta. No ewentualnie jakiś prysznic.
Zdjęłam z siebie niechętnie szlafrok i weszłam do kabiny prysznicowej, zasunęłam drzwi za sobą. Nie lubiłam być sama w domu, nie lubiłam być sama nigdzie. Złapałam za słuchawkę i odkręciłam ciepłą wodę. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Stałam nieruchomo dłuższą chwilę, a ciepła woda spływała po moim ciele. Nagle poczułam uderzenie zimnym powietrzem w plecy. Zaraz po tym dotyk zimnych.. i na pewno spragnionych dłoni na moim tyłku.
-Nie bój się, to tylko ja. - usłyszałam cichy głos Justina. - Dawno wstałaś?- zapytał i zaczął wmasowywać kokosowy żel do mycia w moje ciało.
- Nie, nie dawno. A ty? Dlaczego nie obudziłeś mnie gdy wstałeś? Dobrze wiesz, że nie lubię być sama.- powiedziałam odwracając się przodem do niego.
- Już ci kiedyś mówiłem, że nie mam serca cię budzić.- wylał sporą ilość żelu na moją klatkę piersiową.- Poradzę sobie.- kiwnęłam głową i umyłam się, spłukałam po czym wyszłam z kabiny.
-Dlaczego jesteś taka niedostępna od paru dni? Ja i mój kolega tęsknimy.
-Mówiłam ci, że mam okres. Czuję się niekomfortowo gdy mnie dotykasz w taki sposób.- przypomniałam mu po raz setny.
-Nie masz czego się wstydzić, dla mnie jesteś piękna.
-Dobrze wiesz, że nie o to chodzi. Ty i twój ,,kolega'' pocierpicie parę dni, to nic wam nie będzie.- puściłam mu oczko i opuściłam łazienkę.
Otuliłam się na nowo szlafrokiem ,,po domu'' jednocześnie przewiązując sznurek w pasie. Nie ukrywam, że był on trochę skąpy jak dla mnie. Jednak nie miałam innego wyjścia dostałam go na urodziny od Justina. Musiałam go nosić, nie chciałam robić mu przykrości.
-Usiądź przy stole, zrobię nam jajecznicę ze szczypiorkiem. Może być? - zapytałam wyciągając z lodówki potrzebne mi rzeczy. Starałam się mówić najseksowniej jak potrafię... Było to dosyć ciężkie, nie czułam się najpiękniej podczas okresu.
-Mmm, pięknie pachnie. - odparł patrząc na każdy milimetr mojego ciała.
-To tylko jajecznica, ale to prawda.. pachnie całkiem nieźle. - zaśmiałam się. - Co dziś robisz?
-Jestem umówiony z Fredo na spotkanie, wiesz, dawno się nie widzieliśmy. - Och no tak, mówił mi o tym kilka dni temu, a ja zapomniałam.
-Mogłabym pojechać z tobą? - sama stęskniłam się za nim i myślę, że on za mną również.
-Ym, no wiesz..- jęknął z niezadowolenia, a ja od razu mu przerwałam.
-Dobra, nie ważne. Nie chce nigdzie jechać. Zostanę w domu. Sama.- warknęłam i zaczęłam jeść jajecznice.
-To nie tak, że cie tam nie chcemy. Po prostu będziemy rozmawiać o męskich sprawach kochanie.- tłumaczył się na darmo.
-Nie obchodzi mnie to, zapomnij. Pytania nie było.
******************************************************
Przepraszam, ze rozdział jest tak krotki.. Jednak było 87 gwiazdek pod ostatnim, a jak obiecałam- to dodam. Jednak po wczorajszym ciężkim dla mnie dniu nie byłam w stanie napisać nic dłuższego i ciekawego.
90 gwiazdek + 20 kom = nowy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top