cz.II {18} ,,Twoje puste łóżko"

Siedzę tutaj od dobrych 12 godzin. Mój chłopak nadal śpi. Lekarz prowadzący pozwolił na chwilę wejść do środka pod warunkiem, że ubiorę pelerynę i będę cicho. Zgodziłam się. Zrobię wszystko byle móc go dotknąć.

Weszłam do sali zasuwając za sobą drzwi. W środku unosił się zapach podobny do tego, który jest w gabinecie dentystycznym. Ustałam tuż przy łóżku. Patrzyłam na Justina. Leżał przykryty kołdrą. Wystawały mu tylko ręce, szyja i głowa. Wyciągnęłam delikatnie rękę w kierunku jego dłoni i pogłaskałam ją opuszkami palców. Jego ciało było chłodne. Wzdrygnęłam się lekko na chłód z którym spotkała się moja skóra. Poszłam na drugi koniec sali po krzesełko,a by móc usiąść obok niego. Tak też zrobiłam. Siedziałam przy nim trzymając go za rękę przez 20 minut. Po tym czasie przyszła do pokoju salowa pielęgniarka i kazała mi wyjść. Mięli robić mu jakieś podstawowe badania. Nie kłócąc się wyszłam do Ariany.

-I jak?- zapytała od razu podrywając się.

-Wydaje mi się, że nie jest najlepiej.- spuściłam wzrok,a ona przytuliła mnie. -To moja wina.- jęknęłam, a do moich oczu ponownie napłynęły łzy.- Gdybym nie pojawiła się w jego życiu, pewnie teraz siedziałby wesoły z rodziną gdzieś w domu... A nie leżał w szpitalu.

-Alex, nawet tak nie mów. On sam nie chciałby abyś tak o tym myślała. To nie jest twoja wina.

-Zamiast mu pomóc zabrałam się za pisanie głupiej wiadomości do Pauli. Tak nie robi kochająca dziewczyna.- zaczęłam się obwiniać o wszystko.

-Działałaś w amoku. Nie jesteś przyzwyczajona do widoku krwi i takich sytuacji, jak ja i Justin. Rozumiesz?!- potrząsnęła mną a ja jedynie skinęłam głową.- Przyniosę ci kawy. Dobrze ci zrobi.- minęła mnie i zniknęła w windzie.

Chwilę w której byłam sama na całym korytarzu spędziłam na myśleniu. Myśleniu o tym wszystkim co przeżyłam razem z Justinem. Oraz nad tym, że to co było mogło być naszym ostatnim wspomnieniem.

Upiłam łyk cieplej kawy, a ciepło ogarnęło całe moje ciało. Podziękowałam uśmiechem za troskę, która obdarzyła mnie ciemnooka. Czasami czuje się jak cholerne dziecko. Wszyscy zawsze muszą mi pomagać, a ja nie potrafię pomóc nikomu.

Zapatrzałam się w jeden punkt na niebieskiej ścianie. Przechodzący pojedynczy ludzie nie byli wstanie wybudzić mnie z transu w jaki wpadłam. Mężczyzna, który był lekarzem Justina usiadł obok mnie. Patrzył na mnie ze smutkiem w oczach.
-Dlaczego Pan smuci się patrząc na mnie?- przecież to nie ja leżę podłączona do różnych urządzeń.
-Mów mi Drake.- szepnął do mnie i wyciągnął ku mnie swoją dłoń.
-Alex.- odpowiedziałam sucho i czekałam nadal na odpowiedź.
-Widzę, że przeżywasz to strasznie źle. Tak nie powinno być. Dlaczego nie możesz myślec pozytywnie?
-Patrząc na niego.. takiego prawie nieżywego nie jestem w stanie myślec pozytywnie. Boję się, że to co tutaj jest może być naszym ostatnim spotkaniem.
-Słuchaj, nie chce cię okłamywać. Nie jest z nim najlepiej, jednak mogło być gorzej.
-Nie pomagasz.- przerwałam mu.
-Wiem, ale nie taka jest moja rola tutaj. Gdzie ta kobieta, która z tobą tutaj przyjechała?
-Pojechała do domu, nie miała siły tutaj siedzieć.- wzruszyłam ramionami.
-A ty? Dlaczego nadal tutaj siedzisz?
-Moje łóżko jest od kilku tygodni puste i zimne. Brakuje w nim miłości. Tą miłością był właśnie on. Skoro mam znów spać sama i budzić się w środku nocy przez brak jego ciepła.. To chyba wolę przesiedzieć to tutaj.
-Chodź.- podniósł się z krzesełka i wyciągnął rękę w moim kierunku.
-Ale gdzie?
-Wypełnię twoje puste łóżko Alex.
********************************************************
Ta dam! Hahah, jak wam sie podoba?
90 ⭐️ i 25 💬 i nowy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top