cz.II {16} ,,Zakop go''

W jednym momencie zobaczyłam jak Justin upada na wielki szklany regał na którym znajdowały się jego ulubione szklane kufle na piwo. Mój chłopak wleciał w regał a ten wywrócił się na niego bijąc przy okazji wszystko co znajdowało się na nim. Jus musiał wlecieć w niego z ogromną siłą. Zerwałam się z krzesła na którym jeszcze przed chwila siedziałam i krzyknęłam.
-Justin!
To samo zrobiła Ari, obie podbiegłyśmy do niego i nie wiedziałyśmy co mamy zrobić.
-Mógłbyś nam kurwa pomoc, zamiast cieszyć się z tego co narobiłeś?! On może zaraz umrzeć!- krzyknęłam ponownie tym razem w stronę Drew'a. Ten jedynie uniósł ręce w geście obronnym i wyciągnął telefon. Obie myślałyśmy, że zadzwoni po karetkę. Jednak myliliśmy się, kiedy Ariana wyrwała mu telefon zobaczyłyśmy, że wysłał sms'a do Pauli odnośnie tego, że Bieber został zabity. Nie musiałyśmy długo czekać na odpowiedź. Ta szmata odpisuje tak szybko jak robi laskę chłopakom. Ekspresowo. Na ekranie ujrzałam treść:
,,To świetnie, mi się niestety nie udało. Zakop go gdzieś w pobliżu cmentarza."
Po przeczytaniu tej wiadomości wmurowało mnie, od razu przejęłam komórkę i napisałam do niej krótką i zwięzłą odpowiedź:
,,Zakop to ty swoją tłustą dupę a nie mojego chłopaka głupia szmato!"
-Alex!- usłyszałam.- On się wykrwawia a ty piszesz jakieś dziecinne wiadomości?!- spoliczkowałam się od razu za to co robię. Ona miała racje powinnam pomoc Justinowi, a zamiast tego pisze durne wiadomości. Wybrałam szybko numer na karetkę i zadzwoniłam pod niego. Podałam miejsce w którym się znajdowaliśmy.

Przez napływ adrenaliny zupełnie zgubiłam rachubę czasu, oraz nie zauważyłam jak z domu zniknął Drew. Pewnie pojechał do Pauli. Udało mi się jednak z Ari przepchnąć regał z ciała chłopaka. Po nie długim czasie pod dom podjechała karetka, a grupa lekarzy wbiegła do domu. Ariana pokierowała ich do salonu, a ci od razu zabrali się za ratowanie mojego chłopaka.
-Ma słabo wyczuwalny puls.- powiedzieli do siebie. Na myśl o tym, że zaraz może umrzeć mało co nie zemdlałam.

-Pomóżcie mu!- wypuściłam głośny krzyk zmieszany ze szlochem. Lekarze ułożyli ciało Justina na noszach i zanieśli go do karetki. Było mi cholernie źle, gdy patrzyłam jak nakładają mu kołnierz i owijają w złotą folię. Błagałam ich o to bym mogła pojechać z nimi. Nie zgodzili się.

-Pojedziemy z nimi? Błagam cię, muszę tam pojechać i być obok niego!- potrząsnęłam ciałem chudej kobiety.

-Dobra, uspokój się! Pojadę tam z tobą.- uspokoiła mnie i zabrała z siebie moje trzęsące się ręce. Zebrałam ze stołu mój telefon i pobiegłam do auta.

Jechałyśmy do szpitala oddalonego o niecałe 30 minut drogi. Karetka w której znajdował się Jus pędziła z niewyobrażalnie szybką prędkością. Zgubiłyśmy ją po drodze.
*******************************************************
90 gwiazdek i 25 komentarzy i nowy 💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top