{57} ,,Dobrze, jak uważasz''

Dochodziła dwudziesta druga i szczerze jestem w stanie przyznać, że Justin jest lekko wstawiony. Osobiście przez te wszystkie godziny wypiłam dopiero ze trzy, może cztery drinki i jedno piwo, a on nie znał umiaru i kończył prawdopodobnie już ósmego. Zauważyłam także jak kilka dziewczyn ilustruje go i szepczą coś sobie nawzajem do ucha i może to dziecinne z mojej strony, ale żeby wyraźnie zauważyły, że Justin jest zajęty, z każdym ich spojrzeniem, całowałam go. Biorąc pod uwagę jego obecny stan umysłu, nie miał nic przeciwko, a jedynie z uśmiechem na ustach odwzajemniał moje pocałunki. Tak dokładnie, ten chłopak jest zajęty, a wy musicie wyznaczyć sobie inny cel. - Muszę do łazienki - przyznałam, na co Justin machnął jedynie ręką. Siedzieliśmy na dużej, białej kanapie. Chłopak wdał się w rozmowę z jakimś znajomym i od paru minut kompletnie ignorował moją obecność. Skłamałabym mówiąc, że mi to nie przeszkadzało. Wiedząc, że nie ma zamiaru przerywać swojej konwersacji, wzięłam torebkę i ruszyłam przed siebie. Jedynym problemem, a może aż jedynym problemem był fakt, że nie wiedziałam dokąd mam iść. Wtedy w rogu zauważyłam Tysona, który stał z grupą chłopaków oparty o ścianę. Wiedziałam, że Justin nie byłby zadowolony z mojej decyzji, ale skoro nie zwracał na mnie uwagi, nie miałam wyboru. - Tyson, tak? - spytałam nieśmiało, chcąc brzmieć grzecznie. - Nie chcę wam przeszkadzać, chciałam tylko spytać gdzie jest łazienka.- Och, nie przeszkadzasz - uśmiechnął się, a jego koledzy w tym samym czasie odeszli. - Zaprowadzę. Skinęłam głową i podążyłam za nim wzdłuż głównej części salonu, aż w końcu znaleźliśmy się w mniejszym korytarzu. Po wszystkich bokach były drzwi i przez chwilę zastanawiałam się co może się za nimi znajdować. - Tutaj - powiedział Tyson, a ja przez moje zamyślenia wpadłam na jego klatkę piersiową i odbiłam się lekko, na co zachichotał. - Wow, twojego chłopaka nie ma w pobliżu, a już na mnie lecisz?- P-przepraszam - wybąkałam. - Zamyśliłam się. - Nie szkodzi - raz jeszcze się zaśmiał. - Idź, poczekam tu na ciebie.Podziękowałam mu cicho i zniknęłam za drzwiami łazienki. Przelotem spojrzałam w lustro i poprawiłam swoje włosy. Wyjęłam z torebki błyszczyk i szybko przejechałam nim po ustach.- Och, faktycznie zaczekałeś - powiedziałam, gdy Tyson stał oparty obok ściany, gdy wyszłam już z łazienki.- Jeszcze mogłabyś się zgubić w tym domu - przyznał szczerze.- Tak, masz strasznie duży i ładny dom - uśmiechnęłam się, kiedy przypomniało mi się jak Justin mówił, że ludzi, gdy komplementuje się jego posiadłość. - Oprowadzić? - zaproponował, a ja jedynie skinęłam głową. Gdy mijaliśmy to kolejne korytarze domu Tysona, rozmawialiśmy głównie o tym jak on i Justin poznali się. Podobno ich pierwsze spotkanie miało w wieku piętnastu lat i tak już zostało. Spytał też jak my się poznaliśmy, na co nie wiedziałam co odpowiedzieć.- Przyjechałam do koleżanki na weekend do Stratford i poszłyśmy do klubu, gdzie był Justin i tak wyszło samo z siebie - skłamałam, z nadzieją, że kupi moje słabe kłamstwo.- Och - wydukał. - Chcesz zobaczyć basen?- Masz tutaj basen? - uniosłam brew.- Powinnaś spytać czego tu nie mam - odpowiedział nonszalancko, dotykając od tyłu moich pleców, abym szła przed nim. - Przepraszam, że spytam, ale kim są twoi rodzice z zawodu? - spytałam, na co zaśmiał się.- Nie wierzę. Po prostu każdy kto jest u mnie pierwszy raz o to pyta. - Mm, przepraszam, nie chciałam.- Nie, nie szkodzi. Mój tata jest kardiologiem, mama prezesem banku. Zawsze w okresy świąteczne zostawiają mi wolny dom - odpowiedział z dumą. - Wiem, że kobiet o wiek się nie pyta, ale ile masz lat?- Dziewiętnaście - posłałam mu słaby uśmiech.- Och, serio? Myślałem, że jesteś starsza.- A ty ile masz lat?- Dwadzieścia dwa.- Och.- Coś dużo tych och jak na parę minut, nie uważasz? - jego głos był spokojny.- Może - wzruszyłam ramionami. - Wiesz, może odpuścimy sobie ten basen, Justin pewnie zastanawia się gdzie zniknęłam.- Nie dzwoni - odpowiedział, w dalszym ciągu idąc przed siebie.- Bo nie brałam ze sobą telefonu.- Do mnie również nie dzwoni, więc cię nie szuka. Myślę, że na pewno się nie nudzi - stwierdził.- Co masz na myśli? - zmarszczyłam brwi.- Pewnie jest otoczony przez swoje koleżanki - odpowiedział bez większego problemu.- To on zna tu jakieś dziewczyny? - spytałam zaciekawiona. - Och, to pytanie było prawdziwe czy sobie ze mnie żartujesz? - na nowo zachichotał. - Justin zna tu każdą dziewczynę, połowa z nim była pewnie w łóżku i to nawet w tym domu. Poczułam dziwne uczucie gdzieś w środku. Co jeśli Tyson ma rację i Justin wcale mnie nie szuka? Co jeśli jest otoczony przez swoje "koleżanki"? Albo co najgorsze, co jeśli jest właśnie w trakcie zdradzania mnie? - Nie, naprawdę chcę wracać, przepraszam - wyjąkałam i nie patrząc za siebie, zaczęłam wracać tą drogą, którą przyszliśmy.- Dobrze, jak uważasz - usłyszałam za sobą głos chłopaka, który postanowił jednak ze mną wrócić.
****************************************************
Nie było 80 gwiazdek ale mało brakowało, wiec nowy rozdział już jest :) miłego czytania
Teraz dobijcie do 80 gwiazdek i 20 komentarzy bardzo proszę to motywuje 🤔
Jeśli chcecie to zapraszam na mojego twittera: gomzbizzles

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top