{56} ,,Wypiłaś?''




Alex's POV
- Wow - zaśmiałam się, gdy zobaczyłam przebranego Justina na dzisiejszą imprezę.  Tak, Justin postawił dzisiaj na czerń jak ja. Przypadek? Nie wydaje mi się. Jego szyję zdobił delikatny, srebrny łańcuch, a perfumy, których użył było prawdopodobnie czuć całym mieszkaniu.- Gdybyś nie był moim chłopakiem, to z chęcią bym o ciebie powalczyła.
- Jeśli to znaczy, że wyglądam dobrze, to dziękuję - zaśmiał się, przejeżdżając dłonią po swoich włosach. - Ale nie wyglądam nawet w połowie tak dobrze, jak moja dziewczyna stojąca przede mną.
- Przestań mi słodzić - wypaliłam, czując jak moje policzki rumienią się. - Obydwoje wyglądamy dobrze.
- Też tak myślę - ponownie zachichotał i delikatnie pocałował moje usta.
- Możemy już jechać czy jest jeszcze coś, co masz ochotę zrobić?
- Co niby? - spytałam, a on sugestywnie poruszył swoimi brwiami.
- Ugh, jesteś taki... przewidywalny.- Nieprawda. Po prostu ty masz nieczyste myśli - szturchnęłam jego ramię, a on posłał mi swój uśmiech wart milion dolarów.
- Jeśli już skończyłaś myśleć o nieprzyzwoitych rzeczach, wychodzimy. O siedemnastej z minutami zajechaliśmy pod dom, w którym miała odbyć się dzisiejsza impreza. Nie zrozumcie mnie źle, doceniam Justina i jego wybory co do przyjaciół, ale ten dom zdecydowanie nie pasował mi na taki, w którym mógłby mieszkać jego znajomy. Budynek w porównaniu do tego, w którym mieszkał Pete był o jakieś dwa razy większy, a do tego jego bogactwo rzucało się w oczy już na samym początku. Dom był pobudowany z jasnej cegły i miał dwa piętra. Przy parterze było wyjście na taras, a zaraz nad nim, piętro wyżej, znajdował się kolejny balkon otoczony czarnym ogrodzeniem. Przed głównymi drzwiami stały dwa, masywne mury, które wyglądały tak, jak gdyby utrzymywały całą konstrukcję. Brama otworzyła się automatycznie, na co Justin wjechał od razu do środka. Była zima i wszędzie był śnieg, ale musiałam przyznać, że nawet dojazd pod dom musiał kosztować trochę pieniędzy. - Twój przyjaciel jest chyba bogaty - stwierdziłam, gdy zgasił silnik w wyznaczonym miejscu. Nie wspomnę o tym, że parking dla gości był w stanie pomieścić z dziesięć samochodów, a my ledwo się tu wcisnęliśmy. - Nie on, a jego rodzice - odpowiedział, poprawiając włosy w lusterku. - Lubi jak mówi mu się, że ma ładny dom, więc możesz to zaznaczyć.- Okeeeej - powiedziałam, przeciągając "e". - A jego rodzice będą?- Nie, zawsze na sezon świąteczny wyjeżdżają i zostawiają mu wolny dom i dlatego co roku organizuje sylwestra.- Długo się znacie? - spytałam, a on wzruszył ramionami.- W sumie nie wiem, parę lat. Znamy się ze szkoły. - Och. - Jeśli skończyłaś swój krótki wywiad, możemy wychodzić?- Tak - odpowiedziałam i chwyciłam za klamkę, ale głos Justina zatrzymał mnie. Zmarszczyłam brwi, gdy wyskoczył z samochodu, by po chwili otworzyć mi drzwi. - Słodzisz - pokręciłam głową, a on złączył nasze dłonie razem. Dom wewnątrz był tak samo urządzony jak i na zewnątrz. Wchodząc przez główne drzwi znaleźliśmy się w wielkim holu, skąd jakiś człowiek na oko lat trzydzieści odebrał nasze kurtki. Justin wydawał się być tak samo zdziwiony tym jak ja i jedynie wzruszył ramionami. Muzyka była tak głośna, że słyszałam ją na zewnątrz. Nie kojarzę dokładnie tych piosenek, bo to nie mój typ muzyki, ale mogłam rozpoznać, że z głośników leciał teraz A$AP Ferg - Work. Tak, to zdecydowanie nie mój typ muzyki. Zastanawiałam się czy gospodarz jest czarnoskóry, czy biały jak ja, czy Justin. Minęliśmy hol, który swoją drogą był tak długi, jak gdyby nie miał końca i znaleźliśmy się przed drzwiami, które jak zgaduję prowadziły do głównej części domu. - Wchodzimy? - spytał Justin, odwracając się w moją stronę. Skinęłam głową, a on ujął moją twarz, aby raz jeszcze na osobności złożyć na moich ustach pocałunek. - Kocham cię, pamiętaj.- Pamiętam - potwierdziłam, a on nacisnął na klamkę.Moje oczy rozszerzyły się, a usta automatycznie roztwarły. Już miałam pytać Justina czy jego rodzice są może miliarderami czy kimś innym, ale momentalnie przed nami wyrósł chłopak, którego jak się domyślacie kompletnie nie kojarzyłam. Ubrany był w luźne, czarne spodnie, a na sobie miał białą bluzkę. Jego karnacja nie była ani czarna, ani biała, był jakoś pomiędzy. Jego włosy zdobiły zabawne dredy, a jego biały uśmiech można chyba było zobaczyć z końca sali. W swojej lewej dłoni trzymał czerwony kubek i po jego chodzie myślę, że trochę już wypił. Cholera, nie minęła przecież godzina imprezy.- Proszę, kogo tu mamy - chłopak zaśmiał się, klepiąc Justina po plecach. Widocznie się znali. - Od kiedy Bieber masz dziewczynę? - Od jakiegoś czasu - odpowiedział i skierował swoje spojrzenie na mnie. - Alex, to jest Dennis. Chodził ze mną do szkoły jak Tyson. - Miło mi - uśmiechnęłam się i ujęłam wystawioną w moim kierunku dłoń chłopaka. - A Tyson to kto?- Ja - usłyszałam za głową obcy mi głos, na co automatycznie odwróciłam się. - Gospodarz imprezy - wyszczerzył się w moim kierunku, a kiedy wyciągnęłam dłoń, aby się przywitać, on pocałował ją. - A-Alex - jęknęłam. - W dalszym ciągu nie dociera do mnie, że Justin znany jako Stary Ruchacz znajdzie sobie dziewczynę. Och, przepraszam za moje słownictwo - zaśmiał się. Dopiero teraz miałam okazję dokładnie mu się przyjrzeć. Jak myślałam, był on czarnoskóry, a jego ubrania idealnie opisywały jego stan majętności. Na jego szyi podobnie jak i u Justina wisiał łańcuch, jednak był on złoty i znacznie grubszy. Ubrany był jak chyba każdy chłopak tutaj w ciemne spodnie, które wisiały w jego kroku w połączeniu z dżinsową koszulą. Jego włosy były obcięte na krótko, a stopy zdobiły białe buty, których nie kojarzyłam. - Ludzie się zmieniają - wtrącił się Justin i złączył mocno nasze dłonie, jak gdyby chciał przypomnieć, że jestem jego i nikt inny nie ma do mnie dostępu. - Gdzie można się czegoś napić?- Bar jest tam - Tyson wskazał swoim prawie pustym kubkiem w kierunku wielkiego stołu, który wyglądał jak szwedzki. - Ale kończę swojego drinka, więc przejdę się z wami.Ruszyliśmy w kierunku stołu, na którym roiło się od jedzenia. Od kanapek po jakieś dania, które szczerze pierwszy raz widziałam na swoje oczy. - Czego się napijesz? - spytał Tyson, uprzedzając tym pytaniem Justina, którego wyraz twarzy zdradzał, że zaczynał się denerwować. - Pozwól, że zrobię jej drinka - Justin posłał mu fałszywy uśmiech, a on jedynie uniósł ręce w geście obronnym i kazał się dobrze bawić, po czym chwycił butelkę piwa i zniknął w tłumie. - Więc czego się napijesz? - Tego co i ty - odparłam i zaczęłam ilustrować pomieszczenie.Na moje oko było tu z ponad pięćdziesiąt osób, gdzie przeważnie każdy był czarnoskóry. Było tu także sporo dziewczyn, niektóre były białe. Nie mam zamiaru komentować ich stroju, bo większość z nich wyglądała jakby wyszła z okładki jakiegoś słabego pornosa dla facetów. Widziałam także garstkę dość stosowanie ubranych i całkiem ładnych, więc poczułam pewną obawę, że mogłyby zainteresować się moim chłopakiem.- Alex? - Justin pomachał mi kubkiem przed oczyma. - Twój drink.- Och, tak - przepraszam - wybąkałam i odebrałam od niego alkohol. - Co to?- Wódka z lodem i sokiem pomarańczowym - powiedział, upijając łyka. - Tak na początek. - Wkurwił mnie - odezwał się po chwili, na co zmarszczyłam brwi. - Niech się lepiej trzyma od ciebie z daleka.- Kto? Ten Tyson czy jak mu? - spytałam, robiąc łyka. Moje gardło od razu zaczęło palić. - A kto? Nie widziałaś jak na ciebie patrzył? Gdyby mnie nie było obok, pewnie próbowałby cię wyrwać albo coś innego - w głosie Justina było słychać odrazę. - Justin - zaczęłam spokojnie. - To twój przyjaciel, tak? Wie, że jesteśmy razem, więc na pewno nie będzie niczego próbował. W każdym bądź razie to ty jesteś moim chłopakiem i jeśli ktokolwiek może ze mną flirtować, jesteś to ty. Jego twarz przyjęła łagodniejszy wyraz, po czym przytulił mnie mocno, całując czule w czoło. Wtedy coś mi się przypomniało.- A gdzie jest Fredo?- Miał tu być koło dwudziestej. W sumie nie wiem, cały dzień miał wyłączony telefon - odpowiedział, kończąc swojego drinka. - Wypiłaś?- Mm, nie. Mam z połowę.- Słabo - zaśmiał się, robiąc sobie kolejnego.
*********************************************************
Kończymy powoli pierwsza cześć opowiadania. Wiec gwiazdkujemy! 80 gwiazdek i dopiero pojawi się nowy rozdział. Komentarzy hmm około 20 :) powodzenia.!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top