{49} ,,Tak, marzę o tobie w moim łóżku''
Wstałem z ławki, odczuwając zimno w dolnej części mojego ciała. Nie tak prosto jest wstać, kiedy nie wiesz dokąd chcesz iść. Udawałem, że nic się nie stało. Wytarłem ze swojego policzka kolejne łzy bólu, które były mieszanką smutku i złości. Smutku, bo nie mogę być z Alex i złości, bo ona chce być ze mną.
Znacie ten rodzaj samotności, kiedy czujecie się całkowicie samotni, mimo, że macie obok siebie wiele bliskich osób? Tak właśnie teraz się czułem, nawet jeśli jedynymi osobami, które były obok mnie był mój przyjaciel i Alex.
Nie, nie jestem zrzędliwy. Ja po prostu nie jestem w stanie tolerować swojej głupoty. Nie jestem w stanie zrozumieć tego, jak mogłem posunąć się do czegoś takiego. Równie dobrze mogłem rozkochać w sobie Alex. Gdzie był mój mózg i sumienie, kiedy zgodziłem sie na jej pobyt tutaj?
Okej, niektórych rzeczy nie da się kontrolować. Nieważne jak bardzo byśmy tego chcieli.
Myślę, że całe życie będę szukał sposobu, aby to wszystko naprawić. Najtrudniej jest wtedy, kiedy człowiek musi wybaczyć samemu sobie. To jest możliwe, ale udaje się naprawdę rzadko.
Do tej pory nie rozumiem. Jak ona mogła tak niemądrze zakochać się w kimś tak niemądrym?
Słyszałem, że kobiety lubią być zakochane. Lubią mieć świadomość tego, że jest w ich życiu ktoś, kto chce się o nie troszczyć. Czasem są zakochane bez wzajemności. Cóż, może tak też wolą.
Nie oceniajcie mnie. Miałem dużo przyjaciółek, które plotkowały na ten temat.
Myślę, że faktycznie jestem zadurzony w Alex, nawet bardziej niż ona jest we mnie. Jeśli nie widzę jej twarzy przez parę godzin, robię się nerwowy i wkurzony. Czasami mam ochotę płakać.
Taka była Alex. Cała ona. Nagłe wybuchy złości, popieprzony charakter, raz była słodka, raz miałem ochotę ją zabić. Delikatna osóbka, a za chwilę dzika i namiętna kobieta. Cholera, ona ma dopiero dziewietnascie lat.
Z moich głębszych zamyśleń wyrwały mnie odgłosy kroków, które były niedaleko mnie. Uniosłem swoją głowę i w tej chwili, kiedy zobaczyłem to, co zobaczyłem, od razu tego pożałowałem.
- Justin? - Nie umiałem ocenić czy jego głos był zaskoczony, czy może zły, a może oba. - Co ty do cholery tu robisz?
Moje dłonie zacisnęły się w pięści. Nasze spojrzenia spotkały się. Widziałem jak jego ciało napina się. Nie widziałem go dosyć długo. Dobrze zbudowany i wysoki.
U jego boku stała młoda kobieta. Pomiędzy nimi stał mały chłopiec.. Ricardo trzymał kurczowo jego rączkę, a oczy chłopczyka wpatrzone były w moje.
- O to samo mógłbym spytać ciebie - Splunąłem, a on posłał mi gniewne spojrzenie. - Odwiedzam ostatnią osobę, która była dla mnie wtedy, gdy nie było nikogo innego.
- A ja odwiedzam swoją zmarłą matkę - Starał się brzmieć nonszalancko, ale nie wychodziło mu to w żaden sposób. - Możesz już iść.
- Rocardo! - kobieta zbeształa go. - Opanuj się. Nie przyjechaliśmy się tutaj po to, aby się kłócić.
- Nie przyjeżdżałbym tutaj w ogóle, jeśli wiedziałabym o tym, że on tu będzie - Wskazał na mnie brodą ze złością wymalowaną na twarzy.
- Kim jest ten chłopiec? - Spytał mały chłopczyk, zwracając na siebie uwagę całej naszej trójki.
- Nikim ważnym - Ricardo ponownie splunął, powodując ukłucie w moim sercu.
Zaśmiałem się i zbliżyłem do niego. Ukucnąłem przed nim, aby być z nim na jednej wysokości.
- Jak masz na imię, mały? - Spytałem, dotykając delikatnie jego policzka.
- T-Tommy - wyjąkał, jak gdyby się mnie bał.
- Odejdź od niego! - Warknął, zasłaniając go swoim ciałem.
- Jesteś podobny do Alex - Zaśmiałem się ponownie, zdobywając od nich spojrzenie. - Nawet bardzo.
Kobieta jakby podskoczyła na jej imię.Ricardo zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem, a ja jedynie wzruszyłem swoimi ramionami.
- Wasza córeczka jest sławna - Zaśmiałem się. - Jest gwiazdą, jest na okładkach wszystkich gazet w Stratford.
- Wynoś się stąd! - Ricardo warknął, kiedy oczy babki zaszły łzami. - To dlatego nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Jesteś jakąś cholerą pomyłką, która nigdy nie powinna mieć miejsca.
- Wiesz co? - Zadrwiłem, unosząc dłonie w geście obronnym. - Pieprz się. - Spojrzałem na brata Alex . - Tylko ich mi szkoda, że są skazani na takiego człowieka jak ty.
Słyszałem za sobą jego przekleństwa, kiedy nie żegnając się odszedłem. Nie pożegnałem się nawet z moją babcią. Pięć minut w otoczeniu tego człowieka sprawiło, że mój cały dobry humor odszedł. W tej chwili doszedłem do wniosku, że o wiele gorsze od głodu, pragnienia i nieszczęśliwej miłości jest świadomość, że nie ma nikogo, kogo obchodziłby twój los.
***
- Gdzie jest Alex? - Spytałem, kiedy tylko przekroczyłem próg drzwi. Moje zdenerwowanie nadal nie ustępowało, chociaż czułem mniejszą chęć zniszczenia czegoś, co stanie na mojej drodze.
- W łazience - Usłyszałem głos przyjaciela, z salonu.
Zdjąłem swoje buty i mokrą od śniegu kurtkę, po czym skierowałem swoje kroki do niego.
- Ubierasz choinkę? - Zaśmiałem się, po czym usadowiłem wygodnie na kanapie, wyciągając stopy na stół.
- Alex mi pomaga, ale poszła wziąć prysznic - Uśmiechnął się w moją stronę, zakładając ostatni łańcuch. - Pomożesz mi? Chciałem zawiesić gwiazdę na czubku, ale ja i Alex byliśmy zbyt niscy.
Pokręciłem głową, przewracając w tym samym czasie oczami. Niechętnie, ale jednak podniosłem swój tyłek z mojej wygodnej kanapy i pokrzepiłem się, by pomóc mojemu przyjacielowi. Nie dziwię mu się, że potrzebował z Alex mojej pomocy. Fredo jest ode mnie niższy o parę centymetrów, a o dziewczynie nie wspomnę.
- Dzięki - Mruknął Fredo, kiedy wykonałem swoje zadanie i spojrzałem na niego z miną spójrz-ja-nie-jestem-kurdupel-i-dałem-radę.
- Powiedziałeś dzisiaj coś złego Alex? - Wypalił mój przyjaciel po dłuższej chwili. - Jak zeszła tutaj do mnie, wyglądała na przygnębioną.
- No niby tak, ale i nie - Potarłem nerwowo po swoim karku. - Po prostu powiedziałem jej coś, czego się nie spodziewała.
Popatrzył na mnie wyczekująco, przez co kontynuowałem, uprzednio sprawdzając, czy Alex nadal jest w łazience. Nie chciałem, aby słyszała, kiedy mówiłem na jej temat.
- Alex powiedziała, że się we mnie zakochała - Oblizałem swoje suche wargi, a Fredo skrzyżował ramiona, i jedną rękę przyłożył do dłoni. - A jej powiedziałem, że ja do niej nic nie czuję, poza uczuciem lubię-cię-ale-nic-więcej.
- Ale po co ją okłamałeś, skoro obydwoje wiemy, że ty też za nią szalejesz? - Wyrzucił ręce w powietrze, po czym zachichotał.
- No a jak ty to sobie wyobrażasz? Policja obserwuje moje kroki i jestem ich głównym podejrzanym w sprawie z jej ,,zaginięcia'' Jak nasz związek miałby funkcjonować? Spotykalibyśmy się tylko i wyłącznie w domu, a jestem pewien, że ona liczy na coś innego, i na to samo zasługuje.
- Ale to i tak nie był powód, abyś ją okłamał. Ona teraz myśli, że cię nie obchodzi i wszystko co mówiłeś do niej było kłamstwami. Mogłeś inaczej to załatwić - Pokręcił przecząco głową, po czym zgarnął pusty karton po ozdobach świątecznych i zniknął z nim na schodach.
Opadłem bezwładnie na kanapę i odchyliłem swoją głowę do tyłu. Fredo miał rację. Nie musiałem jej okłamywać, ale to było pierwsze, co przyszło mi na myśl. Właśnie udało mi się skomplikować i tak skomplikowaną sytuację, brawo Justin.
Usłyszałem jak drzwi od łazienki otwierają się, a z nich wychodzi drobna blondynka ubrana jedynie w krótkie spodenki i bluzkę na krótki rękaw. Jej włosy były mokre i kaskadami opadały na jej plecy. Uśmiechnęła się lekko na mój widok, jednak po chwili wyraz jej twarzy zmienił się na grymas.
- Hej - Powiedziała nieśmiało, zbliżając się do kanapy. - Nie słyszałam, kiedy wróciłeś.
- Parę minut temu - Westchnąłem. - Kąpałaś się?
- Nie, Justin - Zaśmiała się. - Udawałam rybę pod wodą.
Zaśmiałem się na jej żart. Nie był śmieszny, ale mimo wszystko rozweselił mnie.
- Chciałaś czegoś ode mnie, że pytałaś kiedy będę? - Spytałem, odchylając głowę w jej stronę. Siedziała po turecku, bawiąc się końcem swojej koszulki. Zauważyłem, że zawsze tak robi, gdy jest zdenerwowana.
- Nie, po prostu nie widziałam cię prawie dni...
- I się stęskniłaś - Zadrwiłem z niej, a ona szturchnęła moje ramię.
- To nie jest śmieszne co mówisz, Justin.
Gestem zachęciłem ją, aby przysunęła się do mnie, co zrobiła od razu. Wtuliła głowę w moją klatką, a ja objąłem ją z całej siły w pasie. Jej klatka unosiła się równomiernie, a moja dłoń masowała jej plecy.
- Marzę tylko o łóżku - Wymamrotała do mojej piersi. - Ale dopiero co wstałam.
- W takim razie mamy całkiem podobne marzenia - Zaśmiałem się.
- Ty też marzysz o łóżku? - Uniosła głowę i spojrzała na mnie.
- Tak. Marzę o tobie w moim łóżku.
*******************************************
65 gwiazdek i 30 komentarzy i nowy rozdział :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top