{48} ,,W miłości pragniesz, aby ci wierzono"

Alex's POV

- Myślę, że się w tobie zakochałam - Powiedziałam do Justina, który siedział na łóżku obok. Stukałam nerwowo paznokciami o moje kolano, oczekując jego odpowiedzi. Nic.

Przygryzłam nerwowo wnętrze policzka, czując prawie krew. Każda sekunda, w której czekałam na odpowiedź Justina dłużyła się niemiłosiernie, wywołując u mnie dziwne uczucie gdzieś na dole. Spojrzałam na niego spod moich rzęs, na których nie było ani grama makijażu.

Siedział z lekko uchylonymi ustami, a jego oczy ślepo wpatrywały się w róg pokoju. Przez chwilę spojrzałam tam, z nadzieją, że znajdę coś ciekawego, ale nie było tam nic. Patrzył tam jak gdyby bał się spojrzeć mi w oczy.

- Powiedz coś - Wymamrotałam ledwo słyszalnym głosem, ale na tyle głośno, że jego ciało lekko drgnęło. - I spójrz na mnie - Dokończyłam, kiedy w dalszym ciągu unikał kontaktu z moją osobą.

Westchnęłam i ściągnęłam usta w cienką linię. Wyjawiłam właśnie w pewien sposób uczucia komuś, kto nie ma teraz odwagi na mnie spojrzeć. Brawo, Alex.
- Masz zamiar cokolwiek powiedzieć, czy nie? - Spytałam, kiedy na nowo zwróciłam się w stronę chłopaka. - Justin! - Potrząsnęłam jego ramieniem, chcąc w jakikolwiek zwrócić na niego uwagę.
Nie miałam pojęcia jak odebrać jego milczenie. Mijały kolejne minuty, a jego spojrzenie w dalszym ciągu utkwione było w tym samym punkcie, co jakiś czas temu.

Wiedziałam, że nie powinnam tego mówić. Wiedziałam jakie zdanie w tej kwestii ma Justin. Jesteśmy parą. Parą, która tylko udaje, że jest razem i to tylko wtedy, gdy jest potrzeba. Nie ma nic więcej. Prawdę mówiąc zrobiłam teraz z siebie głupią. Reakcja Justina jest oczywista. Czego oczekiwałam, kiedy zdecydowałam się powiedzieć te sześć, nic nie znaczących dla niego słów?

Utkwiłam swoje spojrzenie w dłoniach Justina, które nerwowo splatały ze sobą palce. Nadal milczeliśmy, a ta cisza zabijała mnie od środka. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że nadejdzie chwila, w której po raz pierwszy wyznam uczucia komuś, kto wyrządził mi najgorszą z możliwych krzywd.

Nazwijcie mnie szaloną, ale naprawdę lubię tego chłopaka.
- Nieważne, jeśli ty nie czujesz tego co ja, t-to okej - Wyjąkałam jakoś, oblizując w tym samym czasie moją suchą od stresu wargę.
- Nie o to chodzi, Alex - Odezwał się od dłuższego czasu, pocierając nerwowo swój kark.

- Więc o co? Możesz powiedzieć mi prawdę, nie jestem małą dziewczynką i nie obrażę się za to - Zażartowałam, chcąc w jakikolwiek sposób rozluźnić atmosferę, ale po chwili ugryzłam się w język, kiedy wyraz twarzy Justina nie uległ zmianie.
- Po prostu nie byłem przygotowany na takie coś - Uśmiechnął się lekko, choć nadal wyglądał na zakłopotanego. - Naprawdę się zakochałaś?

Zaczęłam bawić się końcem mojej bluzki, wygląda mi to na jakiś mój nawyk, gdy naprawdę jestem zdenerwowana. On nie czuł tego samego, świetnie.
- Naprawdę - Skinęłam nieśmiało, przygryzając usta.

Justin wypuścił nerwowo powietrze, a usta złączył w cienką linię.
- I czego ode mnie oczekujesz? - Spytał, a kiedy zmarszczyłam brwi, kontynuował. - Co chcesz ode mnie usłyszeć, Alex? Chcesz, abym ci powiedział, że ja też jestem w tobie zakochany?

- Chcę usłyszeć to, co masz mi faktycznie do powiedzenia, niezależnie od tego co to będzie.
- W miłości pragniesz, by ci wierzono. W przyjaźni chcesz, aby cię jedynie rozumiano.

Złączyłam brwi w jedną linię, nie wiedząc dokładnie co miał na myśli.
- Słucham? - Posłałam delikatny uśmiech w jego stronę, a on jedynie wzruszył ramionami.
- To jest ta znacząca różnica Alex. Nawet gdybym chciał, a chcę, to nie umiem.
- Nie umiesz czego? Justin nie mów szyframi, nic z tego nie rozumiem.

Wstał z łóżka obok mnie i zaczął krążyć po pokoju. Co jakiś czas spoglądał w moją stronę, jak gdyby myślał nad tym, co ma mi do powiedzenia. Siedziałam w tej samej pozycji czując cholerną ochotę cofnięcia moich słów.
- Lubię cię, Alex. Lubię cię i dobrze o tym wiesz, ale to wszystko. - Zaczął. - Po prostu nie umiałbym myśleć o tobie w taki sposób, w jaki ty teraz myślisz o mnie. Kurwa, ty powinnaś mnie nienawidzić. Ty nawet nie powinnaś mnie lubić, a wyskakujesz mi z tekstem, że jesteś we mnie zakochana. Liczyłaś, że powiem coś w stylu tak-ja-w-tobie-też i będziemy razem? Chciałbym się zmusić do czegoś więcej, ale jest coś, coś co mnie blokuje.

- Tym czymś jest Paula, prawda?- Dokończyłam nieśmiało za niego wiedząc dokładnie kogo miał na myśli. Justin ponownie wzruszył swoimi ramionami i na nowo zajął miejsce obok mnie. Przechylił moją głowę tak, aby leżała w jego zagięciu szyi, po czym wolną dłonią masował moje włosy i plecy.
- Przepraszam, Alex - Pocałował moje czoło. - To moja wina, że tak wyszło. Powinienem na samym początku powiedzieć żebyś się nigdy we mnie nie zakochała, ale nigdy nie przyszło mi na myśl, że będziesz na tyle bezmyślną.
- Cokolwiek - Odpowiedziałam smutnym głosem, starając się jak najbardziej opanować moje emocje i nie rozpłakać. - Cokolwiek.


Justin's POV

Pragnąłem powiedzieć Alex, że czuję to samo, ale jakaś część mnie wiedziała, że to byłby tylko kłopot. Nie wiem co do niej czułem, ale wiem, że ją lubiłem. Kurwa, cholernie ją lubiłem. Jestem pewien, że gdyby nie zaskoczyła mnie tym wyznaniem, moja reakcja byłaby zupełnie inna.
Nie chciałem, aby po raz kolejny była przeze mnie smutna. Jedyne czego chciałem, to widzieć jej uśmiech, kiedy mówię "tak ja czuję to samo co ty, nawet coś więcej". Jednak obraz mojego ojca przed moimi oczyma uświadomił mnie, że związanie się z Alex byłoby czymś złym. Czymś, co w przyszłości zaowocowałoby jedynie żalem i tęsknotą.
Zostawiłem ją samą w sypialni po tym, jak spędziliśmy razem jeszcze około godzinę. Leżeliśmy bezwładnie na moim łóżku, aż w końcu Alex zasnęła. Przyglądałem się jej przez dłuższą chwilę, zdając sobie sprawę z tego jak była piękna, a zarazem poszkodowana.
Moje egoistyczne zachowanie doprowadziło do tego, że jest oddalona od najbliższej rodziny i znajomych, a chłopak, którego lubi, choć nie powinna jest totalnym dupkiem i okłamuje ją w uczuciach. Pokręciłem przecząco głową. Użalanie się nad sobą jest obrzydliwe.
Byłem w drodze na cmentarz. Po tej całej rozmowie z Alex, poczułem nieopisaną ochotę na odwiedzenie jedynej osoby, która byłaby mi w stanie teraz pomóc. Jednak Bóg chciał zabrać ją do siebie, zostawiając mnie tym samym samego z moimi chorymi pomysłami.
Spojrzałem na zegarek na desce rozdzielczej mojego samochodu. Dochodziła dziewiętnasta. Zaparkowałem najbliżej wejścia, po czym wyszedłem z mojego auta, uprzednio je zamykając. Wsadziłem rękę do wewnętrznej kieszeni mojej kurtki, po czym wyciągnąłem z niej paczkę papierosów i moją żarową zapalniczkę. Przy pogodzie takiej jak ta, lepiej być ubezpieczonym.
Owinąłem się mocniej moim wierzchnim ubraniem. Grudzień z pewnością nie należał do moich ulubionych miesięcy, a świadomość, że jutro jest wigilia, wcale nie poprawiała mojego humoru. To już któryś rok z kolei, gdzie spędzę te radosne i rodzinne święta sam, mając u boku jedynie przyjaciela i dziewczynę, którą porwałem. Cóż za popieprzona sytuacja.
Podpaliłem końcówkę papierosa, pozwalając moim płucom zrelaksować się pod wpływem nikotyny, od której można powiedzieć byłem uzależniony. Paliłem w ciszy, stojąc oparty nogą o mój samochód. Odchyliłem swoją głowę do tyłu, zamykając oczy.
- Cześć babciu - Powiedziałem, kiedy usiadłem przez nagrobkiem swojej babci. - Chyba tylko ja cię tutaj odwiedzam - Westchnąłem, kiedy grób mojej babci pokryty był grubą warstwą śniegu. Nie czekając długo, założyłem swoje rękawiczki i zacząłem zwalać białą pokrywę.
Uśmiechnąłem się, kiedy udało mi się go oczyścić. Usiadłem na małej, drewnianej ławeczce obok, po czym odmówiłem wskazaną modlitwę.
- Amen - Powiedziałem, kiedy skończyłem moje modły. - Dawno mnie tutaj nie było babciu, przepraszam. Nie muszę chyba mówić co było tego powodem, na pewno sama to widzisz z góry. Wiem też, że gdybyś tu była, na pewno nie pozwoliłabyś mi popełnić tego świństwa, prawda? Cholera, tęsknię za tobą babciu.
Mój głos załamał się lekko, kiedy pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, zostawiając na nim białą smugę. Wytarłem ją szybko, jak gdybym bał się tego, że ktoś będzie w stanie ją zobaczyć. Nie wiem ile czasu spędziłem z moją babcią, ale było mi coraz bardziej zimno.
Telefon w mojej kieszeni wibrował wielokrotnie informując o połączeniu, ale ignorowałem go, nie chcąc, aby ktokolwiek przeszkadzał mi w mojej krótkiej wizycie. Kiedy uczucie stało się na tyle irytujące, że nie miałem siły, wyciągnąłem telefon i przyłożyłem go do ucha.
- Co? - Warknąłem, kiedy na wyświetlaczu pokazał się Fredo ze swoją głupkowatą miną.
- J-Justin? - Głos Alex zabrzmiał na zdziwiony moją nagłą reakcją. - P-przepraszam, nie chciałam ci przeszkadzać.
- Nie, Alex. Myślałem, że to Fredo, coś się stało? - Spytałem nieco delikatniej, wolną dłonią pocierając moją twarz. Potrzebowałem ciepłego łóżka i snu. I Alex obok.
- Nie - Jej głos również wydał się być już nieco weselszy. - Chcę jedynie wiedzieć, kiedy będziesz w domu. Wyszedłeś i nic nie powiedziałeś. Nawet mnie nie obudziłeś - Zachichotała.
- Słodko spałaś - Odpowiedziałem szczerze, przypominając sobie jej osobę śpiącą na moim łóżku. - Niedługo będę, tęsknisz?
- Justin... - Jęknęła. - Wiesz, że to co teraz powiedziałeś jest nieodpowiednie po naszej wcześniejszej rozmowie.
- Masz rację - Przewróciłem oczami, chociaż i tak mnie nie widziała. - Jestem na cmentarzu u babci.
- Wiem, Fredo mi mówił. Po prostu jedź bezpiecznie.
- Dobrze mamo - Zaśmiałem się, po czym zakończyłem połączenie.
Pokręciłem głową. W dalszym ciągu nie jestem w stanie zrozumieć jak ta dziewczyna jest w stanie być dla mnie miłą po tym wszystkim co jej zrobiłem. Całą drogę tutaj myślałem o tym, co mi powiedziała.
Myślę, że się w tobie zakochałam.
Dziewczyno, żebyś wiedziała jak ja jestem w tobie zakochany.
Prawdą jest to, że jestem w niej zakochany od dnia, kiedy pojechałem na tą pieprzoną stację po nią. Nie chciałem jej tego nigdy mówić, ale nie byłem też przygotowany na to, że to ona pierwsza wyzna mi coś takiego. Nie jestem pewien, ale czasami mam wrażenie, że jak nie boli, to nie jest to miłość. A więc kochałem Alex? Bo między nami na pewno coś było, coś więcej niż przyjaźń.
**********************************************
65 gwiazdek i 25 komentarzy i nowy rozdział 🙈💘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top