{46} ,,Ominął dwie wizyty u mnie''

Fredo's POV

Minęło parę minut odkąd Justin w kajdankach został wyprowadzony ze swojego mieszkania. Moje myśli skupiały się głównie na tym co mam zrobić, aby pomóc swojemu przyjacielowi w potrzebie.

W pierwszej chwili chciałem chwycić za telefon i powiadomić Alex o całej sytuacji. Z drugiej strony nie chciałem jej niepotrzebnie męczyć, a wiedziałem, że gdyby dowiedziała się o areszcie Justina, chciałaby wracać.

Krążyłem bez celu po mieszkaniu, chcąc wymyślić odpowiedni plan. Nie mogłem myśleć. Mój umysł był totalną pustką. Zastanawiałem się co w tej chwili czuje mój przyjaciel. Doskonale wiedzieliśmy, że każde jego słowo było kłamstwem, ale nigdy bym nie pomyślał, że zostanie zatrzymany.

Jedna, pierdolona bluzka wysłała jego żałosną dupę do więzienia. Zasłużył na to. Nie powinien mu wcale pomagać. Alex chorowała na syndrom sztokholmski i dobrze to wiedziałem. Powinna już dawno uciec, kiedy miała okazję. Mimo wszystko ona jest koło jego boku i wspiera go w tych chorych decyzjach. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że im dłużej się to ciągnie, tym większe problemy ten idiota może mieć.

Jestem człowiekiem, przy którym na serio trzeba się natrudzić, aby wprowadzić mnie w stan złości. Jednak ta dwójka robiła to idealnie. Całe te spotkanie Alex , cała ta sprawa z policją i wszystkim innym jest jakimś gównem. Zastanawiam się gdzie Justin miał głowę, gdy wymyślił to.

Z moich ust wylatywała mieszanka przekleństw. Lubiłem Alex, bardzo. Nie rozumiałem tylko tego, co czuje do mojego przyjaciela. Na pewno nie mogła zakochać się w kimś, kto wyrządził jej tak cholerną krzywdę. A może mogła i pokazała przez to jak bardzo płytka w uczuciach była.

Wyrzuciłem kolejną dawkę przekleństw i opuściłem to cholerne mieszkanie. Nienawidziłem Justina za to, co mi zrobi, ale mimo wszystko moim pierdolonym obowiązkiem było mu pomóc. Wiedziałem, że to co teraz robię jest chore, ale brakuje mi pomysłów.

***

Zatrzymałem swój samochód. Wyłączyłam radio i zgasiłem silnik. Moje serce waliło jak oszalałe, chociaż nie miało ku temu powodów. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i ruszyłem do przodu.

Nacisnąłem na dzwonek i czekałem. Czekałem, aż drzwi się otworzą i uchylą mi osobę, z którą muszę porozmawiać. Minęło parę sekund, aż usłyszałem kroki, po czym postać wychyliła się ze środka.

- Ty? - Paula spytała totalnie będąc zdziwiona moimi odwiedzinami. Cóż, ja sam byłem. - Czego twoja czarna dupa może chcieć w moim mieszkaniu?
- Zamknij się i daj mi wejść - warknąłem, po czym wślizgnąłem się do środka.

- Masz chwilę, niedługo wychodzę - usiadła na kanapie, po czym skrzyżowała swoje nogi. Nie wyglądała uwodzicielsko, choć wiedziałem, że miała taki zamiar. Przewróciłem oczami.
- Skończ swoje pierdolone gierki. Po co to zrobiłaś? Po co wezwałaś policję do domu Justina?

Jej oczy rozszerzył się, a następnie wybuchła śmiechem.
- Te pytanie to jakiś żart, prawda? Bo przysięgam, że rozbawiło mnie do łez. Ten skończony idiota zasłużył na to by skończyć w pierdlu za to, co zrobił tej suce!
- Skoro jest taką suką dla ciebie, to po jaką cholerę chcesz jej pomóc? - warknąłem poirytowany.
- Nie chcę jej pomóc, nawet o tym nie myślę. Chcę, żeby Justin zapłacił za swoje głupie zachowanie.

- A mi się wydaje, że jest inny powód - uniosłem brew. - Jesteś zazdrosna o to, że Justin znalazł kogoś, z kim jest w stanie się związać. Nienawidzisz Alex i chcesz, aby została sama, czyż nie?
- Zazdrosna o nią? Ona nawet nie jest jego dziewczyną i jestem pewna, że nie umie zająć się odpowiednio jego kutasem.

Wybuchłem śmiechem.
- Czy ty słyszysz w ogóle co ty mówisz? Doniosłaś na niego, bo brakowało ci jego kutasa w twojej buzi? Jesteś jakąś pieprzoną nimfomanką czy jakimś innym popierdoleńcem?
- Nie mieszaj do tego nimfomanii - odpowiedziała, po czym wstała z kanapy i zrzuciła z siebie niewidzialny pyłek. - Po prostu czasami zastanawiam się co ma ona, a czego nie mam ja - postukała palcem o swoją brodę, na co przewróciłem oczami.
- Może godność? - uniosłem ramiona i dłonie. - Ona nie myśli tylko o tym, co ma w spodniach w przeciwieństwie do ciebie. To jest ta różnica między tobą, a Alex.

- I przyszedłeś tu tylko po to, aby truć mi dupę? - odpowiedziała znudzona. - Bo jeśli tak, to mam ważniejsze rzeczy na głowie.
- Nie. Przyszedłem tu z prośbą.
- Prośbą? - odpowiedziała unosząc brwi. - To może być ciekawe.

Nienawidziłem jej.
- Pomożesz Justinowi wyjść z więzienia - rzuciłem, starając się unikać z nią kontaktu wzrokowego.
- S-słucham? - powiedziała, udając kaszel. - Mam mu pomóc? Powiedz, że ta prośba i cała twoja wizyta u mnie jest tylko jakimś chorym żartem z twojej strony. Nie mam zamiaru mu w niczym pomagać. To co zrobił było chore i dobrze o tym wiesz. Nie wiem jednak czemu nadal go bronisz. Powinien dostać dożywocie albo nawet wylądować na krześle elektrycznym. Mówisz na mnie nimfomanka, a on sam zachował się jak stary zboczeniec.

- Alex nie jest małą dziewczynką. Jest zaledwie młodsza od ciebie o chwile
- Kogo to kurwa obchodzi! - warknęła oburzona. - Nie chcę mieć z Justinem nic wspólnego.
- Wiedziałem, że mój przyjazd tutaj jest tylko stratą czasu - rzuciłem, po czym z hukiem zamknąłem za sobą drzwi,

Wsiadłem do samochodu i potarłem dłońmi o swoje skronie. Dobrze wiedziałem, że ta suka nie zgodzi się pomóc, a mimo wszystko przyjechałem tutaj i zmarnowałem czas.

Wyciągnąłem po chwili telefon, aby sprawdzić godzinę. Dochodziła dwudziesta. Nie było teraz nic, co mógłbym zrobić. Zrezygnowany odpaliłem samochód i ruszyłem w kierunku domu mojego przyjaciela.

***
Budzik zadzwonił o równej dziewiątej. Zerwałem się szybko z łóżka, po czym udałem się do łazienki. Wykonałem poranną toaletę, zjadłem śniadanie, ubrałem się i byłem gotowy do wyjścia. Jutro jest wigilia. Dom ani trochę nie wprowadza nastroju świąt Bożego Narodzenia, ale nie mam czasu teraz, aby się tym martwić. Justin spędził noc w więzieniu i jestem pewien, że nie ma ochoty być tam ani chwili dłużej.Długo przed snem zastanawiałem się nad tym, co mam zrobić. Justin naprawdę powinien być wdzięczny, że ma kogoś takiego jak ja. Pomacałem się po przednich kieszeniach i kiedy wyczułem już kluczyki, opuściłem dom.Pomysł, na który wpadłem był jeszcze bardziej głupi niż ten, który obejmowałem poproszenie Pauli o pomoc. Jednak nie miałem nic do stracenia, chciałem i musiałem mu pomóc. Po drugie, nie chciałem, aby Alex musiała przebywać w domu tego popieprzonego chłopaka.Zaparkowałem równo w wyznaczonym miejscu na parkingu. Pogoda dzisiaj była okropna. Całą noc padał śnieg, przez co ziemia pokryta była grubą warstwą białego puchu. Wygramoliłem się z samochodu i ruszyłem przed siebie.
- Anna Dobson to który gabinet? - spytałem starszą kobietę w recepcji, która uniosła swój wzrok znad komputera i spojrzała na mnie.
- Numer siedem, ostatnie drzwi po lewo. Jest pan umówiony? Nie dając kobiecie odpowiedzi, ruszyłem do wskazanego pokoju. Nie kwapiłem się, aby pukać. Wszedłem, na co drobne ciało kobiety lekko podskoczyło.Stała tam w kurtce i czapce, widocznie dopiero zaczyna pracę. Oblizałem swoje wargi i delikatnie zamknąłem drzwi, kiedy jej wzrok nadal był wbity przeze mnie.- Na początek to przepraszam za nagłe wtargnięcie - uśmiechnąłem się delikatnie. - Po drugie dzień dobry. - Dzień dobry? - odpowiedziała niepewnie. - Wybacz, ale nie jesteś raczej moim pacjentem, więc co cię do mnie sprowadza?- Justin Bieber - stwierdziłem, po czym przejechałem dłonią po swoich włosach. - Ten chłopak mnie tu sprowadza.- Justin? - uniosła pytająco brew. - Ominął dwie wizyty u mnie. - Możliwe, ale ja nie w tej sprawie. - Och, więc co się stało? - uśmiechnęła się, po czym usiadła na fotelu. - Masz jakąś wiadomość od niego dla mnie?- Głupio mi o tym mówić, ale wie pani o nim tak dużo, że nie mam nic do stracenia.- Nie rozumiem? - zaśmiała się nerwowo.- Potrzebuję pani pomocy, naprawdę - zacząłem. - Justin zrobił coś głupiego i ma teraz przez to problemy. Wczoraj zabrała go policja i jeśli mi pani nie pomoże to może zostać tam na dłużej.- W jaki sposób miałabym mu pomóc? - zmrużyła swoje oczy. - I co on takiego zrobił?- Jedyne co pani musi to udawać jego dziewczynę.
Justin's POV
Jeśli miałbym wybierać jedne z najgorszych nocy w moim życiu, ta na pewno byłaby w pierwszej trójce. Nie wspomnę o tym, że miałem na sobie pierdolone kajdanki przez prawie dwie godziny, to dodatkowo moja cela była zimna jak skurwysyn.Łóżko (o ile można je tak nazwać) było zimne, że miałem co chwilę napady dreszczy. Przydzielili mnie do chłopaka, który jak się dowiedziałem zrobił parę napadów na sklepy. Spytał mnie czemu ja tu jestem, więc okłamałem go tak samo jak policję. Powiedziałem, że jestem tu przez pomyłkę i prędzej czy później stąd wyjdę. Cóż, miałem taką nadzieję.Zastanawiałem się nad tym, czy Fredo robi cokolwiek, aby mnie stąd wydostać. Myślałem także o Alex. O mojej małej, bezbronnej dziewczynce, która skazana jest na mojego idiotycznego znajomego. Nie chciałem niczego innego, niż móc stąd wyjść i pojechać prosto do domu Pete'a, aby ją zabrać z powrotem do domu. Jednak utkwiłem w tej pieprzonej celi i nie było nic, co mógłbym zrobić.Na samym początku, gdy mnie tu przywieźli, zaprowadzili mnie do jakiegoś małego pomieszczenia, w którym świeciła jedynie jedna żarówka. Musiałem zmrużyć swoje oczy, aby móc cokolwiek dostrzec. Czułem się jak pierdolony kryminalista.Zadawali mi masę pytań. Byłem tym wszystkim zmęczonym. Trzymali mnie tam przez około godzinę, po czym uwolnili moje obolałe nadgarstki od tego żelaznego gówna i zaprowadzili do celi. Modliłem się w duchu, aby zjawił się Fredo i powiedział, że jestem wolny. Jednak życie to nie bajka, a ja mam pierdolonego pecha.Obudziłem się, kiedy jakiś policjant ustał nade mną i potrząsał moim ciałem. Na nowo jestem wezwany na przesłuchanie. Mam tego dość. Powiedziałem im wszystko co miałem do powiedzenia już wczoraj, więc po jaką cholerę chcą przesłuchiwać mnie raz jeszcze?Wymamrotałem parę przekleństw pod swoim nosem, po czym podniosłem się z łóżka i pozwoliłem, aby te pieprzone kajdanki ponownie zamknęły się wokół moich nadgarstków.Ruszyłem przed siebie, ubrany w tradycyjny, więzienny uniform, który obejmował pomarańczowy, łączony strój. Czułem się jak klaun bez makijażu i peruki, dosłownie.- Panie Bieber - powitał mnie ten sam policjant co wczoraj, na co westchnąłem. - Dobra wiadomość. - Dobra wiadomość? - powtórzyłem jego słowa, unosząc brew. Nie wiedziałem o czym mówi. - Jaka dobra wiadomość?
- Pojawiła się pańska dziewczyna parę minut temu i potwierdziła swoje alibi. Przyznała, że spała u pana, a bluzka należy do niej. Jest pan wolny.

Rozszerzyłem swoje oczy do granic możliwości. Kim kurwa jest moja dziewczyna?
- D-dziękuję - wymamrotałem niepewnie, po czym podniosłem się ze swojego miejsca, ale głos policjanta zatrzymał mnie.
- Jednak pamiętaj, że jesteś pod pełną kontrolą. Nie wierzymy ci w tej sprawie do końca, ale na chwilę obecną nie mamy dowodów, abyś był tu przetrzymywany.
- Dobrze - uśmiechnąłem się, po czym opuściłem pomieszczenie.

Policjant, który mnie tutaj przyprowadził, zdjął moje kajdanki i kazał opuścić budynek. Zebrałem swoje rzeczy, po czym przebrałem się w nie i oddałem uniform. Szedłem w kierunku drzwi, kiedy damskie chrząknięcie wypełniło moje uszy, na co moja głowa od razu odwróciła się.

Co do cholery?

- Justin - zaczęła, a jej idealnie wyskubana brew była uniesiona w łuk. - Myślę, że masz mi dużo do powiedzenia.
- C-co pani tu robi? - zaśmiałem się, podchodząc bliżej jej drobnej osoby.
- O to samo spytałam twojego przyjaciela, który wparował z samego rana do mojego gabinetu z prośbą, abym uratowała twój tyłek.

- Nie rozumiem - pokręciłem głową.
- Twój przyjaciel powiedział mi, że zostałeś zatrzymany pod zarzutem porwania. Wiem także, że jest to prawda. Ale nie martw się, jestem tu po to, aby ci pomóc. Podałam się za twoją dziewczynę, przez co jesteś na chwilę obecną zwolniony, ale masz się pilnować. Do tego opuściłeś jedną wizytę u mnie i jutro będziesz siedział o godzinę dłużej. Muszę przyznać, że byłam zszokowana twoim posunięciem, ale jestem lekarzem i zrobię wszystko co w mojej mocy, aby dowiedzieć się co siedzi w twojej główce.

Uśmiechnęła się do mnie, a ja nie mogłem zrobić nic innego jak rzucić się na nią. Przez chwilę była zszokowana moim zachowaniem, ale już po chwili odwzajemniła mój uścisk.
- Nie wiem jak pani dziękować, pani Dobson - powiedziałem szczerze, nadal mając ją w swoich objęciach.
- Po prostu przyjdziesz do mnie po świętach. Mamy sobie dużo do wyjaśnienia - odsunęła się ode mnie i skierowała do drzwi. - Twój przyjaciel pojechał po jakieś świąteczne zakupy, więc muszę odwieźć twój tyłek pod dom, chyba, że chcesz zrobić sobie dłuższy spacer przez miasto.
**********************************************
55 gwiazdek i 20 komentarzy i nowy rozdział juz dziś 🙈💘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top